poniedziałek, 29 sierpnia 2011

A thousand miles between us

Oh, jaka piękna fraza, wielokrotnego użytku oraz zastosowania uniwersalnego.

Gdyż się zachwycam nowym Beirutem, w odróżnieniu od nowych gwiazdorskich płyt jakiś tam Red Hot Gniot. Lenny trzyma poziom średnio-niższy od jakiś 15 lat, więc co się rozwodzić nad tym. To z aktualności muzycznych.
Co u mnie, pytacie Państwo? Ano własnie jakieś tam betweeny.
W nawiązaniu bowiem do niegdysiejszego tutejszego wątku The Doors/Blake/Leibnitz/Huxley/Habermas, to ja dalej twierdzę, że drzwi percepcji istnieją i jest git. Chyba że ktoś trafi na drzwi, pod których progiem kryje się przepaść. Na 1000 mil w dół. Taka sobie niewinna szczelina, jednak głęboka, może bezdenna nawet. Zdradliwa i niemal niezauważalna. W linii prostej - blisko, jeden krok. W rzeczywistości - thousands miles....
Na ową przepaść przepastną trójwymiarową składa się niespójność deklaracji słownych leniwych, niedzielnych i teoretycznych ze słowami wypowiadanymi praktycznie, w toku życia i opowieści opartych na faktach, w trzecim zaś wymiarze - z czynami, albo z ich brakiem, gdyż teoria strun, która mnie fascynuje ostatnio w miarę moich ograniczonych możliwości percepcji (sic), głosi, że nic też może mieć energię. W którymś z jedenastu wymiarów.
Imaginowanie sobie tych 11 wymiarów teorii strun przekracza moje zdolności. Skoro Mazolewski gra na czterech strunach, a moje ucho i dusza ledwo ogarniają, to co tu 11 mogłoby zdziałać!

Żeby nie było, że nic Wam nie mówię: wakacje były objazdowe ośmiodniowe: dom-OFF-Kraków-Bieszczady-Jaskinia Raj-dom. Klatka po klatce migawki: wypełza człek z namiotu w festiwalowe błoto, wypełza człek a tu lis mu w oczy zerka, idzie człek a tu koń środkiem wsi, spod nóg tabuny jaszczurek, przy drodze która się kończy i dalej nie ma już nic tylko nieskończoność gór znak "zwolnij niedźwiedzie", w jaskini nietoperze a w słowiańskiej wiosce wojowie i wiedźma. I smak papierówek, taki chrzęszczący, jak w dzieciństwie.

Ale co z tego, skoro mój entuzjazm, radość, nadzieja oraz (w moim wieku można już być pompatycznym) otwarte serce utknęły w szczelinie, przepaści, w pęknięciu rzeczywistości.
Kiedyś opiszę to w iście wiktoriańskiej powieści, słowo. Niech no mi kto ze zdolnością manualną chustkę stosowną do ronienia łez wyhaftuje.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

La bruja

"Ciekawe, kim byłabym z 200 czy 500 lat temu" - rozmarzyła się Cherry w czasie wycieczki sentymentalnej krajo- i historioznawczej, oczyma wyobraźni widząc się oczywiście w powłóczystej szacie wyszywanej perłami, oraz nadobnie kiwającą na służbę ręką upierścienioną, a na utrefionej głowie noszącą fikuśny dyjadem jakiś.
"Spaliliby cię na stosie" - rzekł z 120% pewnością specjalista od historii - "Bo nie masz chłopa a wdową nie jesteś, mieszkasz sama, sama się utrzymujesz a dziwką nie jesteś, jesteś za bardzo samodzielna i myślisz, a co gorsza myślisz po swojemu i nawet to mówisz...". Specjalista od średniowiecznej polityki Słowian, się pocieszam, a nie od Malleus Maleficarum...

Cholerni freudyści, kwaśno się uśmiecham z pozdrowieniami dla Pępkowatego. Niech was Wielka Matka strzeże przed gniewem wiedźm.

sobota, 13 sierpnia 2011

Fed up and low down

Miałam pisać. Bo się dzieje: tu dobrze, ówdzie niedobrze. Ale dzieje się dużo i szybko.
Zamiast tego, między postanowieniem a włączeniem lapsa przeczytałam
ja i moje wodne dzieci patrzyliśmy z cienkiej krawędzi pomiędzy wzruszeniem ramion a załamaniem nerwowym*
a jeszcze wcześniej słuchałam** live

i się mnie po prostu nie chce. Trudno na wymienionej krawędzi balansując, jeszcze pisać. Wtedy utrata równowagi murowana. Nie próbujcie, uwierzcie na słowo.

* Justyna Bargielska "Obsoletki". Książeczka cieniuteńka, a daje po mózgu. No powiedzcie sami, czy znacie trafniejszy opis stanu, gdy lewy górny róg duszy się podwija samowolnie do środka?! Naczelna feministka Sylwia Ch. napisała że "Bargielska wymiata: językowo, światopoglądowo i matkopoglądowo. Jeżeli ktoś w życiu zajmuje się pisaniem wierszy i dziećmi, a na dodatek ma odwagę szanować swoje życie prywatne, to zabija w nas skutecznie stereotyp samopoświęcającej się kobiety". I wiecie co? Tym razem nie podejmę z Sylwią Ch. polemiki, i to wcale nie z lenistwa!
** na OFFie. Nie znałam, poznałam, oszalałam. 

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.