sobota, 9 sierpnia 2014

Benedicta

Akt II
Dramatycznie nie rozumiem – o czym już było z tejże samej okazji – dzisiejszego kalendarza.
Dziś 9. Dzień wykładowczyni akademickiej, naukowca, filozofki. Odważnej kobiety, myślącej samodzielnie, ciężko pracującej. Habilitacji odmówiono jej z bardzo merytorycznej przesłanki: bo kobiety się nie habilitowały, i już.  
I cóż? I jest ona dla hagiografów dziewicą. Nie naukowcem/czynią. Nie filozofem/fką. Dziewicą. Czasem jeszcze zakonnicą i męczennicą. Sprawdzam w brewiarzu, w kalendarzu, w internecie.
Cały dorobek naukowy, duchowy, życiowy, zamknięty w, za przeproszeniem, jednym zakamarku ciała.    
To, czy realizowała swoją płciowość – seksualność – kobiecość praktycznie i aktywnie, nie tylko intelektualnie i społecznie, ale intymnie i w naturalnych (od Boga danych) relacjach, po ludzku mówiąc: to, czy uprawiała seks, czy miała stosunki, czy jej ciało pozostawało zamknięte kawałkiem błony, jest ważniejsze niż cały jej duchowy proces zmian, pięknie pokazujący w jakim związku i harmonii pozostaje intelekt z duchem, a psychika z duchowością.
Czy KRK nie mógłby trochę odpuścić lilijek niewinności i zastąpić je atrybutem książki, laptopa i mikroskopu?
Wszak Edyty droga ku wierze, ku mistycznemu przezywaniu relacji z Ukochanym, była drogą par excellence intelektualną, nie zabił w niej nowoczesnego ateizmu cud, tańczące słońce, wino w kadzi na wodę czy stygmaty. Zaczęła od Husserla, analizowała metodą dyskursywną Akwinatę, skończyła na Janie de Yepes.
Zakochała się w Bogu - z rozsądku.
Czy zamiast afirmować dziewictwo, niezrozumiałe i staroświeckie, nie lepiej pokazać kobietę-naukowca? Nie chodzi o chwyt marketingowy, tylko o prawdę wiary – nie taką podaną do wierzenia, tylko o prawdę o tym, skąd i czym wiara jest – a czym nie.
Że relacja z Bogiem to nie wiara w Boga (szatan i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą – też wierzą W Boga. Tak jak ja wierzę w istnienie Alfa Centaurii. I nic z tego nie wynika).
Że wiara to wiara BOGU, a nie W Boga, czyli: relacja i zaufanie.
Relacja to nie wiara. Wiara to nie religia. Religia to nie relacja. Duchowość to nie sentymenty, bo duch to nie psychika.
Nie, nie chodzi mi o to, że można do wiary kogo przekonać gadaniem, choćby i w naukowej nowomowie, trudnymi wyrazami ze słownika fenomenologii i postnowoczesnego egzystencjalizmu.
Wiara jest darem i łaską, których można wszak poszukiwać.
I w poszukiwaniach tych błona dziewicza w ogóle nie pomaga… nie jest też warunkiem sine qua non świętości, jak napletek lub jego brak nie warunkuje stanu łaski. Mężczyzn nikt nie pyta, czy rozsiewają własne DNA po drodze ku świętości.
U kobiet otwarta pochwa jest niemal równoznaczna z zamkniętą bramą cnoty. Nie o cnotę ściśniętych kolan chodzi. O hart ducha i prawość w życiu, także tym łóżkowym.
Wyrzeczenie się tego aspektu u mężczyzn jest występkiem i drogę na ołtarz zamyka,  co boleśnie niejaki Orygenes odczuł na swej biografii. Dla kobiet pójście za – nomen omen – czuciem woli Bożej, jak mawiała babcia, gdy starsze kuzynki strzelały oczami za chłopakami, jest może i naturalne i dobre, powołaniem jest rodzić, ale świętość formalnie potwierdzoną to wyklucza. Bo powołanie do rodzenia powołaniem wzniosłym jest, ale brudnym.    
Matka boska nie miała miesiączki (chyba że błękitną, jak w reklamie, i pachnącą rumiankiem), nie wiedziała w ogóle skąd się biorą dzieci (bo takowe przynoszą aniołki, nie mylić z niejakim Gabrielem) oraz nie karmiła piersią. Dziecko nie srało w pieluchy. No way.
Co na to Matka Boska? Ta Żydówka, wiecie która…

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.