W nawiązaniu
do korelacji błony dziewiczej z duchowością.
W greckim,
czy to trychotomicznym, czy dualistycznym opisie człowieka ciało, oraz dusza (psyche)
i/lub/albo duch (pneuma) pozostawać mają w równowadze i harmonii.
Świat
dzisiejszy ma problem ze wszystkimi elementami. O ile ciało jest dość łatwe do
odróżnienia od – magmowato pozlepianych duszy, ducha, psychiki i intelektu, to
w obsłudze łatwe nie jest.
Ciało ma być
na pokaz, wszak w zdrowym ciele zdrowy duch, mniejsza o ducha, ale zdrowe ciało
świadczy o posiadaniu wszystkich klepek na miejscu. Ciało zatem albo się głodzi,
albo przekarmia, albo plaszczy dupą na kanapie, albo morduje na siłowni i w
ultramaratonie.
Ciało jest
śmiertelne, ale kto by sobie dupę, pardon, głowę, tym zawracał, pomyślimy o tym
jutro.
Po to wszak
mamy do ciała doczepiony umysł.
Intelekt
napychać należy różniczkami (wiadomo, potrzebne przy wydawaniu reszty gdy
kupujesz kartofle) i życiorysem Gagarina (serio! w III klasie powszechniaka),
nie dając narzędzi do samodzielnego myślenia. Jeszcze by jeden z drugim coś
naprawdę wymyślił, i byłby kłopot.
Miliardy z
moich podatków są marnotrawione przez system edukacji, a 99% obecnych
przedmiotów – nie podmiotów wszak – obróbki mózgów będzie używało umiejętności
czytania (pisanie niekoniecznie) głównie do obsługi smartfona. Wiem, wiem,
koniec z Jankiem Muzykantem, mamy edukacji powszechność (czytaj bezwzględny
obowiązek, niezależnie od chęci, potrzeby czy uzdolnień), jej równość (czyt.
równanie w dół) i darmowość (czyt…. nie, to miało być w pozwie o alimenty). I
jeszcze szkoła ma prawo do organizowania życia rodzinnego. To niedopieszczona
pani od historii, za gruby pan od muzyki z tłustą grzywką i kostyczna
matematyczka decydują, co będzie robić moja rodzina popołudniami i wieczorami.
Wolałabym
już chyba dyktat tefałenu.
A
jednocześnie wydaje się naukowo udowodnione, że człowiek może wszystko, byleby
tylko – sfinansowany w procesie edukacji i rozwoju z prywatnych, nie
publicznych funduszy – geniusz, niechby i amerykański, złamał kolejne tajemnice
i odkrył klucze DNA, dna i dny.
Ducha generalnie,
wiadomo, nie ma.
Jest dusza,
zwana potocznie psychiką, podlegająca ugniataniu jak plastelina – coachingi,
terapie, warsztaty, rozwoje osobiste i ezoteryka, a nawet urynoterapia
holistyczna. Nie jest łatwo mieć oprócz ciała i duszę.
Duch bywa.
Ośmieszony do granic możliwości w helloween. Bo go nie ma przecież, dzieci z 6
b wywoływały w toalecie po matmie i się nic nie działo.
Pomylony,
wstrząśnięty i zmieszany z psychiką leży bez tchu na kozetce. Psycholog drenuje
mu portfel.
Odesłany w
niebyt, bo niemodny.
Wyłazi
bokiem czasem, i wpada do kieliszka.
Albo
pomylony na skutek pobieżnej analizy przekrzywionym mikroskopem z bakterią
mordowany jest antybiotykiem czy tam homeopatią (nie mylić z homofobią).
Albo,
poobijany i ogłupiały patrzy mętnym wzrokiem na wschód. Nie w góry, skąd pomoc,
a w jakieś klasztory obwieszone odpustowymi wstążkami i terkoczącymi młynkami.
Jest on, duch ten, zmuszony do
założenia nogi na plecy i jedzenia tofu. Bo wiadomo, cebula, kapusta i reguła
benedyktynów z naszej strefy klimatycznej to jakiś zabobon i dieta toksyczna.
Tofu i koraliki to moc ducha, siła wewnętrzna i lekarstwo na śmierć. Amęt.
Czasem, jak
czkawka po wódce, przypomina się duchowi znękanemu, że ma doczepione ciało, bez
niego w sumie ani rusz. Tylko co z nim począć?
Na religii
uczyli, że seks jest be. Chyba, że są dzieci.
W filmie
momenty były, ale przecież trzeba spuścić wzrok.
Playboy
napisał, że seks jest zajefajny, kumple ze studiów podają numer pokoju, gdzie
dziewczyny za piwo. A koledzy z firmy wyliczają, ile kilometrów od domu kończy
się zdrada a zaczyna… no właśnie, co?
Joga z tofu
też nie lepiej. Albo tantra, jak przeżyć 17 orgazmów w trzy minuty
powstrzymując wytrysk przez 6 godzin, albo wyrzeknij się pożądań i nie
przedłużaj cierpień w kole samsary.
Czyli znów
to samo.
Zwariować
można.
A Grekom
wydawało się to tak proste: harmonia.
Takie
oczywiste, jak najbardziej przeze mnie znienawidzone z korporacyjnych
oszołomskich zawołań: life-job balance.
Bull shit,
jak mawiali samuraje.