wtorek, 27 listopada 2012

that's where You belong

Oh it's hard to
be a boy when
all the men have
lost their joy
and they can't find the ones they left behind.

Harder still to think of
being a man
in this world of
no lessons or love,
it's only war that men be thinking of.

Should you stay or should you come down with me ?
Is that the question
you are asking of me ?
And do you think that you can take the answer ?

As it turns, you have to wear life well.
Come down with me,
come when you need me
but for now I want you to be happy...

Sometimes life does
things to you
that will hurt you
and confuse you,
but when you're left behind
you're sure to find.
 
I am with you though I can't come with you.
I am in you and I'm always part of you,
and all you ever have to do
to bring me to you
is ...

Come down with me,
come when you need me,
but for now I want you
to be happy.

So you must go back home,
that's where you belong.
You must go back home.

You must go back home,
that's where you belong.
You must go back home,
and I can't come along...




Welcome home.

wtorek, 20 listopada 2012

Jestem anonimowym melancholikiem

Na odwyku.
Przy kolejnej zapałce łamiącej się pod naciskiem powiek uświadamiam sobie, że czas pędzi tak bardzo, że chyba zapomniałam w tym roku mieć porządną, jesienną depresję.
I wpadam w doła, że nie mam doła. 
Bo jak to tak, nawet deprechy nie mogę mieć? Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi, nawet jesień w tym roku jakoś tak mnie olała, przegalopowała obok i zima.
Nie udało mi się jeszcze zgubić rękawiczek, a już od dawna bardzo zimno mi w łapki.
Gdzie te długie wieczory nad laptopem? Herbata rooibos earl grey? Oglądanie Sliding doors i Poppy?
Gdzie powody do narzekania? Gdzie?
Sting z płytą adwentową za pasem, a tu nic, żadnej melancholii.
Poza średnim, statystycznym natężeniem bejbiblusa. Blues spóźniony nieco,  wynikający ze zmęczenia i nierównowagi przychówek vs matka. Nadal 3:1. Obecnie przekłada się ta proporcja także na wynik. Przegrywam z kretesem. Nie ogarniam.

Ale wiem jedno: w tym roku przynajmniej jasne jest kto jest winny wszystkiemu.
Bo to przez Pana świat wygląda zawsze kolorowo. 
Bo to Pan ma anielską cierpliwość do mnie i do moich kłopotów, lęków i schiz. 
Bo to Pan jest zawsze kiedy potrzebuję wsparcia, silnego ramienia do wypłakania i szerokiej klaty do sięprzytulania.
Przez Pana nie mogę mieć deprechy.    
To Pana wina.


wtorek, 6 listopada 2012

do my hair up tight

Czy ja przypadkiem nie ujawniłam się kiedyś jako ortodoksyjna fanka talentu (nie mylić z innymi aspektami życiorysu) oraz urody niejakiej Sinead O'C.? 
Czy ja przypadkiem nie odkryłam w sobie pewnego pokrewieństwa dusz z niejaką Ally McB.? 
Bo, proszę P.T. Czytelników, będąc w pewnym hotelu w, nie bójmy się tego słowa, prowincjonalnym mieście, w Polsce BCDEFGH..., korzystając z dobrodziejstw niebytności drugiej połowy objazdowej trupy szkoleniowej (połowa owa udała się na eskapadę odkrywcy do galerii handlowej, ale nie bądźmy rasistami, w różnorodności upodobań siła i potencjał), udałam się do hotelowej siłowni, spa, potem pilingi, maseczki, i, last but not the least, why not, farbka na włoski. I co? I się wziął sspsuł prysznic, sam zupełnie, normalnie Tonieja i Samosię ze mną przywędrowały...Kiedy się sspsuł? Jak to - w trakcie wyżerania przez farbkę mojego wątłego móżdżku.... Ergo - w celu zminimalizowania skutków mcbealizmu upodobnię się do Sinead w wersji sprzed lat 25. Ale nie będę śpiewać, słowo honoru. Chociaż to mnie się snuje po głowie, nie tylko z racji włosów. 
I can't believe me luck 
he's the sweetest man you could find 
Ma kto maszynkę?

czwartek, 1 listopada 2012

przychodzą z wielkiego ucisku

i opłukali swe szaty, i wybielili je we Krwi Baranka
Ze wszystkich czytań na dziś ta fraza najgłębiej ryje mi po mózgu.
Może z powodu pozornego paradoksu krew-wybielanie.
A może dlatego, że mimo iż szaty dziś złote, a nie purpurowe, martyrologia polska leje się zewsząd jak krew - aż do mdłości. Brrrr.
Ja jestem prosta dziewczynka i męczy mnie pomieszanie pogaństwa z chrześcijaństwem, wyłażące w takie dni. Głęboka jest jednak przepaść między polską kulturą i tradycją, ponoć katolicką, a chrześcijaństwem. 
Albo jesteśmy społeczeństwem katolickim i mamy dziś wszystkich Świętych (ergo - żywych!!!), więc jedzmy, pijmy, radujmy się, alleluja (przypaliłam sernik), albo nie jesteśmy i naonczas rozdzierajmy szaty nad grobami przodków, składając im kwiaty i ogień w ofierze. Albo albo. Mix obu opcji jest niestrawny. Kult przodków jest - jak wiele innych rytuałów w tym dziwnym kraju - bardzo powierzchownie ochrzczony, choć to przecież ponad tysiąc lat! 
Jak co roku toczy się nad kuchennym stołem dysputa o różnicy między życiem duchowym a życiem duchów i upiorów.  Dobrze, że oponenci z góry już zakładają, że nie wynegocjują sztucznych kłów ani krwi.  
Latorośl odciągając nawet Juniora od okolicznościowego stoiska w markecie mówi, głośno, żeby słyszeli wszyscy w promieniu 100 m "Masz konserwatywną matkę. U niej nie ma Halloween"
Uwielbiam publiczne komplementy!
"Lawę" to my sobie obejrzymy jutro. Oglądanie wczoraj byłoby poczytane mi za słabość lub zmianę stanowiska w dyskusji z przychówkiem na temat Halloween... 
Dobrze chociaż, że nikt już ode mnie nie oczekuje - lata oporu - obecności na cmentarzach i small-talków w smrodzie parafiny, nadpalonych liści i naftaliny z powyciąganych odświętnie z szaf futer z wilka, lisa czy norek.   
Wykorzystujemy jednak ten dzień żeby zobaczyć zmianę warty przy grobie - symbolu. Żyjemy wszak i cieszymy się świętem dlatego, że ktoś gdzieś zginął za nas. Junior duka napisy, zwracamy uwagę na dysproporcje między ilością bitew przegranych i wygranych, i powstania omawiamy. Królewna słuchała ze mną powstańczych śląskich pieśni... "To jest tak piękne, że aż chce się za Polskę umierać" powiedziała przy "Znam ja jeden śliczny zamek". 
Symbol w szerokim znaczeniu jest wątkiem pogawędki, zakończonej rzuconym mi między oczy pytaniem "Co byś zrobiła, gdyby wybuchła wojna". To jedno z tych pytań,które można samemu sobie zadawać, jednak gdy pada z zewnątrz, ma siłę gromu. Bagnetu. Odpowiedź zaskakuje mnie samą. Ale nie dzieci. 
Znają mnie. 
W ostatecznym rozrachunku chodzi i tak tylko o to, żebyśmy TAM byli...

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.