wtorek, 20 listopada 2012

Jestem anonimowym melancholikiem

Na odwyku.
Przy kolejnej zapałce łamiącej się pod naciskiem powiek uświadamiam sobie, że czas pędzi tak bardzo, że chyba zapomniałam w tym roku mieć porządną, jesienną depresję.
I wpadam w doła, że nie mam doła. 
Bo jak to tak, nawet deprechy nie mogę mieć? Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi, nawet jesień w tym roku jakoś tak mnie olała, przegalopowała obok i zima.
Nie udało mi się jeszcze zgubić rękawiczek, a już od dawna bardzo zimno mi w łapki.
Gdzie te długie wieczory nad laptopem? Herbata rooibos earl grey? Oglądanie Sliding doors i Poppy?
Gdzie powody do narzekania? Gdzie?
Sting z płytą adwentową za pasem, a tu nic, żadnej melancholii.
Poza średnim, statystycznym natężeniem bejbiblusa. Blues spóźniony nieco,  wynikający ze zmęczenia i nierównowagi przychówek vs matka. Nadal 3:1. Obecnie przekłada się ta proporcja także na wynik. Przegrywam z kretesem. Nie ogarniam.

Ale wiem jedno: w tym roku przynajmniej jasne jest kto jest winny wszystkiemu.
Bo to przez Pana świat wygląda zawsze kolorowo. 
Bo to Pan ma anielską cierpliwość do mnie i do moich kłopotów, lęków i schiz. 
Bo to Pan jest zawsze kiedy potrzebuję wsparcia, silnego ramienia do wypłakania i szerokiej klaty do sięprzytulania.
Przez Pana nie mogę mieć deprechy.    
To Pana wina.


1 komentarz:

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.