sobota, 19 kwietnia 2014

Holy Week

Napada mnie serwis informacyjny. Bombarduje. Przestrzela serce serią z automatu.
Nie, z tego buntu wobec porządku stworzenia nie wyrosnę. Nie zgodzę się z rzeczywistością. Nie uznam za logiczne argumentów teologicznych, etycznych, biologiczno-behawioralnych ani tych z fizyki kwantowej.
Zostaje mi bezsilność, złość i absolutny brak empatii dla dorosłych. I wielki, coraz większy wkurw na państwo, które tam, gdzie nie jest potrzebne, wpuszcza swoje pasożytnicze macki i zżera tkankę jak złośliwy rak. A tam, gdzie mogłoby trochę pomóc, umywa ręce.
 
Przecież głodne dziecko płacze!!!
 
Zrasta mi się ten - kolejny - medialny szum i pełne hipokryzji oburzenie "opinii publicznej" z Wielkim Tygodniem. Ale to nie daje ulgi.
 
Powierzchowny spokój przychodzi dopiero, kiedy śnią mi się dzieci. Chodzą tam i z powrotem po wielkich, szerokich schodach jak z amerykańskiego filmu o bogaczach. Ale ja wiem, że to specjalna wersja drabiny. Wszystkie dzieci mają białe, falbaniaste sukienki, o jakich marzą sześcioletnie księżniczki. Obsiadają mnie na jakiejś powyginanej miękkiej kanapie i z uśmiechami jak słoneczka mówią jedno przez drugie "Ale o co ci chodzi? NAM TU JEST DOBRZE!"
 
Czy ja wierzę w sny?

niedziela, 6 kwietnia 2014

everyday robots

Urzekło.
Nie wideo, tylko tekst.
Nie nawet że portale i technologia, ale idea sama, tak przylegająca do codziennej rutyny matkizdzieckiem, wciąż jeszcze pisanych w symbiozie.
Nie, nie mam depresji.
Siadałam sobie niegdyś do tego posta - już niemal zaakceptowałam fakt, że między impulsywną potrzebą wypisania się, myślą uchwyconą a przyciskiem "opublikuj" księżyc wielokrotnie doświadcza diety i efektu jo-jo - z zamiarem wywiązania się z zanotowanych ołówkiem olśnień, oraz z obietnicy rozwinięcia tematu kimż jest biblijna feministka, ale znów nici...
Bo jestem zła.
O ile coś tam pamiętam z rozrodu rozwielitki, pączkowania drożdży i kopulacji ptaków, o tyle nigdy nie byłam w stanie pojąć jak rozmnaża i rozpełza się plotka. I po co.
Czy jeśli następnym razem pokażę się na mieście z Brackim, to ktoś upubliczni informację, że sypiam z młodszym (OMG!), nieco łysiejącym blondynem? A jeśli z Brownie - to zostałam lesbijką?
Mam dementować, że wspólny pokój jest przeszłością od lat ponad trzydziestu?!
Mam oświadczać uroczyście, że nie jestem wielbłądem?
Nie jestem wielbłądem. Więcej: nie jestem wielbłądem głuchym ani ślepym, a moja pielęgnowana naiwność dotyczy starannie wyselekcjonowanych obszarów rzeczywistości. Użalanie się zatem nad moim zmarnowanym życiem za moimi piegowatymi plecami jest stratą energii.
I made my own rules.
Naprawdę, ludzie, darujcie sobie...


Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.