poniedziałek, 16 czerwca 2014

się wydawało

- Skąd masz dziecko? - pyta mnie jedna z tych kobiet, z którymi zawsze wchodzi się do tej samej rzeki, jakby rozmowę przerwało tylko wyjście na siku.
Po kwadransie wymiany faktografii wracamy do rzeczy istotnych, i jedynym zgrzytem jest jej pytanie o Pinkolę Estees. Ale co tam. W końcu widziałyśmy się troje dzieci temu, wliczając to przebywające aktualnie w jej brzuchu. Poza tym jest tak, jak się wydawało. Ludzie się nie zmieniają, kobiety też. Rozwijają się, niektóre dojrzewają. A ja osiwiałam.
Pięknie jest między nami* - jak zawsze.

Się wydawało, śpiewa siostra Wrońska.
Mnie też się wydawało. Dużo rzeczy...

Na przykład, że jak się nie łoży na utrzymanie dzieci, to się jest łobuzem.
Ale nie. Jest się sprytnym, mądrym i zapobiegliwym, że się babie dowaliło. Koledzy po pleckach poklepują.  A dzieci na zdjęciach są takie słodkie. W sam raz do chwalenia się sympatycznym koleżkom. O!

Czy też, że jak się jest matką, to się odzyskuje nieco mózgu. Ale nie. W kinie są specjalne seanse dla matek z dziećmi, w porze spacerku. Komedie romantyczne. No, ewentualnie melodramaty. Zatem poszłam sobie na wieczór autorski Autorki. I chociaż Mały Człowiek zachowywał się bardzo przyzwoicie (jak to dziecko matki z przerostem ęntelektualnego oglądu rzeczywistości) to jednak po kilku kuluarowych rozmowach typu "a moje to zostało z babcią/tatą/nianią/przywiązałam do płota" zaczęłam powoli rozumieć, że nie wypadało zabierać niemowlaka, choć temat bardzo był kobiecy. Że w zasadzie matką jestem w szkole, w kolejce do nieistniejącego gminnego żłobka, na placu zabaw i w Rossmannie gdzie z racji zakupów hurtowych mam zniżkę na pieluchy. Nie jestem matką dla pracodawcy - bo zasiłek macierzyński wypłaca mi ZUS, a przedstawienie w szkole to oczywisty pretekst żeby korporację oszukać, lenić się i działać na szkodę firmy, co mi chleb zapewnia.

I jak tu nie zostać feministką? Albo się jest matką zaszczutą, albo Szczuką.

Uparcie będę szukała piątej opcji. Bo tak.

* i niech tak zostanie przez następne dwudziestolecia.... i niech nie pozbędę się tego przeświadczenia, że całe życie jeszcze jest przede mną, jakiego nabyłam przed maturą



wtorek, 3 czerwca 2014

Deep blue(s)

Nie jest prawdą, jakobym nie pisała.
Szuflada elektroniczna się już nie domyka.
Pisuję także do gazet niepoprawnych, bo z okazji dnia matki Naczelna Feministka doprowadza mnie do rozpaczy i stanu kill'em all. Najbrzydsza Feministka natomiast zaczyna jakby myśleć logicznie i życiowo, co zasługuje na pochwałę (urody jej niestety to nie dodało). Najbardziej Denerwująca (mnie) Feministka też pisze, ale e-bookiem gardzi, więc nie czytam.*
Ad rem.
Piszę.
Dopadła mnie jednak skumulowana zaległa poczwórna depresja poporodowa, objawiająca się m.in. niemożnością zredagowania i wystawienia postów.
Objawowe leczenie czekoladą nie daje, panie doktorze, efektów. Co gorsza, mnie czekolada idzie jak zawsze w biust - skutkiem tego pozbawiam się prawa do głośnego wzdychania. Nieszczęśliwe bowiem mogą być jedynie matki-kaszaloty. Mnie nikt poważnie nie bierze, bo ja sobie zawsze poradzę. Taka nieracjonalna legenda miejska. A teraz i małomiasteczkowa.
 
Do dupy z tym wszystkim.
 
 
* Bywało już o nich drzewiej...Środa, Chutnik, Graff

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.