A jeżeli jednak film*, to tylko o tym, że miłość ma więcej znaczeń, niż klasyczna greka przewiduje.
Nie będę się bawić w amatorskie analizy psychologiczne takie jak te rodem z zatrollowanych forów typu "dlaczegóż to facet/kobieta zostawia żonę/dzieci/kota/kaktusa w doniczce i gna na pół roku w góry w których dupa przy sikaniu odmarza, a mózg się lasuje z braku tlenu" - bo mnie takie eksperckie wypowiedzi z kanapy znad michy czipsów pozbawiają chęci życia, a na pewno wprawiają w zadumę nad sensem wolności słowa. Clou problemu Broad Peak była dla mnie egzotyczna wyprawa po himalaistów.
"Długi film" zmienił dwoma zdaniami mój pogląd na temat. Zrozumiałam motywację, choć z odrobiną przerażenia, jak bardzo spauperyzowała się nie tylko idea himalaizmu, ale i jak bardzo bezczelny stał się człowiek - ten z kasą, wspinacz komercyjno-turystyczny - wobec gór. Jak arogancki wobec śmierci!
Wychowaneomnie - zapewne mimochodem - w kulcie śląskich wspinaczy.
Kukuczka był herosem mojego dzieciństwa. Czarny album o Nepalu z portretami himalaistów piórkiem i ołówkiem Strumiłły był dla mnie jak "Poczytaj mi mamo".
Kukuczka był herosem mojego dzieciństwa. Czarny album o Nepalu z portretami himalaistów piórkiem i ołówkiem Strumiłły był dla mnie jak "Poczytaj mi mamo".
Ponad 50% studentów katowickiej AWF nie wie, kim był jej patron.
Znienacka książka Hugo-Badera dostarcza mi pięknego zamknięcia, klamry, do Jagielskiej. Jak dowód legalizacji mojego zżymania się na jej babską, żoniną-przy-mężowską nijakość, brak tożsamości. Bielecki - osoba, od której oceniania bardzo trudno jest mi się powstrzymać, mówi JHB o (swojej) żonie tak:
Myśmy świetnie się dobrali. Ona też ma swoje pasje, chodziła po górach,
a mnie poznała jako wspinacza i zdecydowała się z kimś takim związać życie.
Wiedziała, w co się pakuje. Do moich wyjazdów i wspinaczki ma taki stosunek jak
wszyscy ludzie gór. Jeśli nie jesteśmy władni zmienić sytuacji, to się nią nie
przejmujemy. Moi rodzice się zamartwiają, nie śpią po nocach, a Dobrochna idzie
do kumpelki na wino i plotki. Źle bym się czuł, gdybym wiedział, że ją zżera,
wyniszcza bycie z osobą, która ryzykuje życie. Jej nie wyniszcza. Wierzy w moje
umiejętności, w to, że wrócę szczęśliwie na dół, do bazy. Do domu. (…)
– Ona ma fioła na punkcie zwierząt – opowiada Adam. – Jest weterynarzem
i biologiem. Pracuje w lecznicy dla zwierząt, ma swojego konia, jeździ na nim,
robi doktorat z małp naczelnych na UJ-ocie. Dzwonię z telefonu satelitarnego
gdzieś z lodowej góry, sypie śnieg, huragan, na nosie wisi ogromny sopel, a w
słuchawce słyszę głosy dżungli, bo po drugiej stronie żona w afrykańskim lesie
deszczowym obserwuje pod parasolem szympansy i mangaby w naturalnym środowisku.
Ktoś taki jak ja musi się związać z osobą, która też ma pasję. Inny człowiek by
mnie nie zrozumiał. Partner himalaisty musi mieć własne, bujne życie. Inaczej
się wykończy.
– Od czekania.
– Tak. Od stresu pourazowego. Moja Dobrochna świetnie sobie z tym
radzi.
Młody, etycznie podejrzany, w polskim ćwierćświatku gór wysokich skazany na banicję (a może to auto-skazanie, foch?), czipsowych ekspertów od wszystkiego przeklęty...
Ale co racja, to ku przestrodze kurom domowym niskolotnym.
Ale co racja, to ku przestrodze kurom domowym niskolotnym.
*Jacek Hugo-Bader Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak wyd. Znak 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz