poniedziałek, 24 lutego 2014

money makes the world go round

czyli o gonieniu w kółko.
 
Budzę się w nocy i przypomina mi się, że nie dałam do ciasta jajek.
A jednak wszyscy jedzą, uszy się trzęsą.
Dało radę bez, choć przecież oczywistością jest, że jajko w cieście musi być. I cukier.
Kiedyś zapomniałam dać cukru, do takiego samego ciasta – stąd  rodzinny zwyczaj, że kroi się je na plastry i smaruje dżemem lub miodem.
Ciekawe, bez ilu oczywistości, uświęconych przepisami z (pra-pra-)babcinego zeszytu, da się żyć, myślę, przyglądając się zdjęciu na okładce mocno przeterminowanego Powszechniaka Tygodniowego – wydanie bożonarodzeniowe*.
Gdzie jest granica między rozsądkiem i oszczędzaniem a dziadostwem? Jak odróżnić luksus od niezbędności? Pytania wcale nie z kategorii metafizycznych. Alimentacyjne raczej.
Druga władza** powoduje we mnie bowiem fizyczne  niemal odczuwanie niewypowiedzianego społecznego oczekiwania, że jako matka będę 24/7 zapieprzać za pieniądze, które wszystkie oddam dzieciom, sobie zaś nie kupię płaszcza – a w każdym razie moim świętym, matczynym obowiązkiem, który mam obowiązek wypełniać z obowiązkową radością i śpiewem*** na ustach, jest kupienie płaszcza w lumpeksie, ewentualnie na wyprzedaży w sieciówce, a w wersji luksusowej – w internecie. Naonczas jednak obowiązkowym obowiązkiem jest podstawowe kryterium wyboru w postaci limitu ceny na poziomie 99,99. W złotówkach.
Jestem dziewczę ze  Śląska. Obowiązkowe i spolegliwe genetycznie.
Tylko, psze sądu, jeśli wydam wszystko na dzieci (które wszak, w teorii przynajmniej, drugiego rodzica mają, pracującego) i będę zawód swój wykonywać w byle jakiej koszuli z sieciówki, to jak prostytutka w cerowanych stringach - nie zarobię. Zawód zobowiązuje.
Czy uprawianie sportu przez 15 letniego byka jest matczyną fanaberią, czy zdrowotną koniecznością? Bo że pójście do kina nie jest żadnym wychowaniem kulturalnym, tylko zbędnym luksusem i życiem ponad stan, to wiadomo. Bilet do teatru jest dwa razy droższy.
Zapobieganie chorobom układu krążenia u matki poprzez sport jest idiotyzmem i rozwydrzeniem (umysłowym niezbornościom się zapobiec nie dało). Na szczęście korporacja ma gest kartowy.
Jakby kto pisać chciał z ekonomii doktoraty czy magistry, polecam się na konsultanta w temacie „Paradoks liczb – badania z perspektywy stron układu długu alimentacyjnego”. Dysponuję naukowymi dowodami na to, że zielona szkoła kosztuje 500 zł, a pińcet razy czy daje tysioncpińcet zet-eł. Jak również na okoliczność, że płacone alimenty są zawsze nieadekwatnie wysokie, a otrzymywane – skrajnie niskie. A także że uśrednianie kosztów utrzymania jest pomocne, ale prowadzi do wniosku, że powinnam rocznie kupować 12 par butów w rozmiarze 34,3: jedna para wiosna/jesień, jedna zimowa, jedne sandały i trampki do szkoły. Rozmiar – średnia arytmetyczna z trzech. Ilość – pary sezonowe plus trampki razy trzy.
VAT z butów nie poszedł był na politykę prorodzinną.  
Dla alimentacyjnego płatnika dziecko nie rośnie.
Dla żebrzącego stopa dziecka wydłuża się o cały rozmiar, albo dwa, w czasie między odejściem od kasy w CCC a postawieniem pudełka w przedpokoju.
Nobel czeka.
 
* Montesquieu się nie sprawdził. Wróćmy do koncepcji Locke'a
** W niedawnym, acz minionym okresie okołoświątecznym ze wszystkich opiniotwórczych, tfu, tygodników i innych periodyków, zerkały na mnie okładki landrynkowe jak ulotki Świadków Jehowy. Im bardziej areligijny charakter pisma, tym więcej próchnicogennej słodyczy na okładce. Tylko zdjęcie TP wydało mi się adekwatne: kobieta z dzieckiem na ręku. Ona uciekinierka, on - syn powity w obozie uchodźców gdzieś w Azji. Brud, smród, Boże Narodzenie. Uosobienie rodzicielskiej miłości, i życia silniejszego niż zło świata. 
*** Quand trois poules vont aux champs, tak gra pozytywka Małego Człowieka. Odczepić się kurczaki nie chcą. A Mały z chudego pisklaka zamienił się w kłębek fałdek, tłuszczyku i uśmiechu ocienionego rzęsami.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.