Miałam pisać. Bo się dzieje: tu dobrze, ówdzie niedobrze. Ale dzieje się dużo i szybko.
Zamiast tego, między postanowieniem a włączeniem lapsa przeczytałam
ja i moje wodne dzieci patrzyliśmy z cienkiej krawędzi pomiędzy wzruszeniem ramion a załamaniem nerwowym*
a jeszcze wcześniej słuchałam** live
i się mnie po prostu nie chce. Trudno na wymienionej krawędzi balansując, jeszcze pisać. Wtedy utrata równowagi murowana. Nie próbujcie, uwierzcie na słowo.
* Justyna Bargielska "Obsoletki". Książeczka cieniuteńka, a daje po mózgu. No powiedzcie sami, czy znacie trafniejszy opis stanu, gdy lewy górny róg duszy się podwija samowolnie do środka?! Naczelna feministka Sylwia Ch. napisała że "Bargielska wymiata: językowo, światopoglądowo i matkopoglądowo. Jeżeli ktoś w życiu zajmuje się pisaniem wierszy i dziećmi, a na dodatek ma odwagę szanować swoje życie prywatne, to zabija w nas skutecznie stereotyp samopoświęcającej się kobiety". I wiecie co? Tym razem nie podejmę z Sylwią Ch. polemiki, i to wcale nie z lenistwa!
** na OFFie. Nie znałam, poznałam, oszalałam.
kurczę! widzę, że ze spóźnieniem wczora postanowiłam sprawić (sprawunek) Ci tę książkę!
OdpowiedzUsuńMisiu, książka sama do mnie przyjszła, a czytanie zajęło mi 1 płytę Black Country Communion. Wstrząs mózgu jednak trwa.
OdpowiedzUsuń