Oh, jaka piękna fraza, wielokrotnego użytku oraz zastosowania uniwersalnego.
Gdyż się zachwycam nowym Beirutem, w odróżnieniu od nowych gwiazdorskich płyt jakiś tam Red Hot Gniot. Lenny trzyma poziom średnio-niższy od jakiś 15 lat, więc co się rozwodzić nad tym. To z aktualności muzycznych.
Co u mnie, pytacie Państwo? Ano własnie jakieś tam betweeny.
W nawiązaniu bowiem do niegdysiejszego tutejszego wątku The Doors/Blake/Leibnitz/Huxley/Habermas, to ja dalej twierdzę, że drzwi percepcji istnieją i jest git. Chyba że ktoś trafi na drzwi, pod których progiem kryje się przepaść. Na 1000 mil w dół. Taka sobie niewinna szczelina, jednak głęboka, może bezdenna nawet. Zdradliwa i niemal niezauważalna. W linii prostej - blisko, jeden krok. W rzeczywistości - thousands miles....
Na ową przepaść przepastną trójwymiarową składa się niespójność deklaracji słownych leniwych, niedzielnych i teoretycznych ze słowami wypowiadanymi praktycznie, w toku życia i opowieści opartych na faktach, w trzecim zaś wymiarze - z czynami, albo z ich brakiem, gdyż teoria strun, która mnie fascynuje ostatnio w miarę moich ograniczonych możliwości percepcji (sic), głosi, że nic też może mieć energię. W którymś z jedenastu wymiarów.
Imaginowanie sobie tych 11 wymiarów teorii strun przekracza moje zdolności. Skoro Mazolewski gra na czterech strunach, a moje ucho i dusza ledwo ogarniają, to co tu 11 mogłoby zdziałać!
Żeby nie było, że nic Wam nie mówię: wakacje były objazdowe ośmiodniowe: dom-OFF-Kraków-Bieszczady-Jaskinia Raj-dom. Klatka po klatce migawki: wypełza człek z namiotu w festiwalowe błoto, wypełza człek a tu lis mu w oczy zerka, idzie człek a tu koń środkiem wsi, spod nóg tabuny jaszczurek, przy drodze która się kończy i dalej nie ma już nic tylko nieskończoność gór znak "zwolnij niedźwiedzie", w jaskini nietoperze a w słowiańskiej wiosce wojowie i wiedźma. I smak papierówek, taki chrzęszczący, jak w dzieciństwie.
Ale co z tego, skoro mój entuzjazm, radość, nadzieja oraz (w moim wieku można już być pompatycznym) otwarte serce utknęły w szczelinie, przepaści, w pęknięciu rzeczywistości.
Kiedyś opiszę to w iście wiktoriańskiej powieści, słowo. Niech no mi kto ze zdolnością manualną chustkę stosowną do ronienia łez wyhaftuje.
co za post! trzeba rzec, że nowe znajomości Ci służą na pisanie! mając na myśli nową damę na M! hell yeah! może i ja coś napiszę! [poza tabu{mgr}]
OdpowiedzUsuńTrochę więcej "wenowej"zasługi jednak przypisałabym rzeczywistości...
OdpowiedzUsuń