i opłukali swe szaty, i wybielili je we Krwi Baranka
Ze wszystkich czytań na dziś ta fraza najgłębiej ryje mi po mózgu.
Może z powodu pozornego paradoksu krew-wybielanie.
A może dlatego, że mimo iż szaty dziś złote, a nie purpurowe, martyrologia polska leje się zewsząd jak krew - aż do mdłości. Brrrr.
Ja jestem prosta dziewczynka i męczy mnie pomieszanie pogaństwa z chrześcijaństwem, wyłażące w takie dni. Głęboka jest jednak przepaść między polską kulturą i tradycją, ponoć katolicką, a chrześcijaństwem.
Albo jesteśmy społeczeństwem katolickim i mamy dziś wszystkich Świętych (ergo - żywych!!!), więc jedzmy, pijmy, radujmy się, alleluja (przypaliłam sernik), albo nie jesteśmy i naonczas rozdzierajmy szaty nad grobami przodków, składając im kwiaty i ogień w ofierze. Albo albo. Mix obu opcji jest niestrawny. Kult przodków jest - jak wiele innych rytuałów w tym dziwnym kraju - bardzo powierzchownie ochrzczony, choć to przecież ponad tysiąc lat!
Jak co roku toczy się nad kuchennym stołem dysputa o różnicy między życiem duchowym a życiem duchów i upiorów. Dobrze, że oponenci z góry już zakładają, że nie wynegocjują sztucznych kłów ani krwi.
Latorośl odciągając nawet Juniora od okolicznościowego stoiska w markecie mówi, głośno, żeby słyszeli wszyscy w promieniu 100 m "Masz konserwatywną matkę. U niej nie ma Halloween"
Uwielbiam publiczne komplementy!
"Lawę" to my sobie obejrzymy jutro. Oglądanie wczoraj byłoby poczytane mi za słabość lub zmianę stanowiska w dyskusji z przychówkiem na temat Halloween...
Dobrze chociaż, że nikt już ode mnie nie oczekuje - lata oporu - obecności na cmentarzach i small-talków w smrodzie parafiny, nadpalonych liści i naftaliny z powyciąganych odświętnie z szaf futer z wilka, lisa czy norek.
Wykorzystujemy jednak ten dzień żeby zobaczyć zmianę warty przy grobie - symbolu. Żyjemy wszak i cieszymy się świętem dlatego, że ktoś gdzieś zginął za nas. Junior duka napisy, zwracamy uwagę na dysproporcje między ilością bitew przegranych i wygranych, i powstania omawiamy. Królewna słuchała ze mną powstańczych śląskich pieśni... "To jest tak piękne, że aż chce się za Polskę umierać" powiedziała przy "Znam ja jeden śliczny zamek".
Symbol w szerokim znaczeniu jest wątkiem pogawędki, zakończonej rzuconym mi między oczy pytaniem "Co byś zrobiła, gdyby wybuchła wojna". To jedno z tych pytań,które można samemu sobie zadawać, jednak gdy pada z zewnątrz, ma siłę gromu. Bagnetu. Odpowiedź zaskakuje mnie samą. Ale nie dzieci.
Znają mnie.
W ostatecznym rozrachunku chodzi i tak tylko o to, żebyśmy TAM byli...