Chciałabym pisać.
Łażą mi słowa po głowie.
Tłucze się coś. Kołacze. Cały, wielki, dziki tłum wpisów, wrzutek, piosenek, notek blogowych.
Ale - hurricane.
I jednocześnie - slow. I wbrew pozorom nie ma w tym sprzeczności. W tym huraganie, w pędzie na pozór szalonym jest wielkie ciążenie ku harmonii. W pośpiechu jest spokój. W kołowrotku - poczucie miękkości i bezpieczeństwa, bliskości. Poczucie że mam czas, nawet jeśli chwilowo nie do dyspozycji. Mam czas. Slow... to to coś, co niestety po polsku nie oddaje cudownego poczucia że puzzle są bliskie ułożenia obrazka, i że wszystko trafia na właściwe miejsca - nawet jeśli nie na zewnątrz, to w środku...
Slow.
Idę tańczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz