Jadłam dziś pierwsze prawdziwe, kupione na polu, truskawki. Za kilogram plus garstka czereśni (a jakże) zapłaciłam tyle, co za wczorajszy biznes-lancz. Chwila hedonizmu nieokiełznanego, metafizycznej zmysłowości: truskawki.
Jeśli już dziś ktoś puka w jej drzwi to z całych sił przeciąg trzaska złudzeniami.
Zagubiłam się gdzieś po drodze, między sobą a innymi, między Kantem i Derridą, fenomenem i noumenem. Wszystkie demony rodzą się z braku komunikacji, mawia zawodowy guru, cały Habermas na nic, skoro brak przedmiotu dywagacji - komunikacji.
Wyrzekam się noszenia cudzych ciężarów samodzielnie. Cudze są cudze, a moje są moje. Mogę pomóc. Pomóc, nie nieść za kogoś. Przestałam się łudzić, że mogę. W krzyżu mi trzasnęło, Tuna była świadkiem - a musicie wiedzieć, że to fizjoterapeutka z powołania.
Nie zaprzecza to przyjaźniom i siostrzeństwu i podarowaniu najlepszej energii, jaką mogę wykrzesać. Dla kogoś, a nie za niego.
Ale ściana, przed którą się obudziłam jakiś czas temu, okazała się granicą. Skończył się nawet pas ziemi niczyjej i wewnętrzny margines. Granica jest jak u Goodkinda - nieodwołalnie nieprzekraczalna. Może są w niej drzwi - ale ja ich nie widzę. Leibnitz?
Oczywiście, kłamię w tej chwili sama sobie, bo wciąż na dnie szklanki telepie się kropla wody i krwi, i łza - a to znaczy że drzwi jestem skłonna wydrapać pazurami.
Naukowy dowód na ekstraordynaryjność tego stanu, i oczywiście jego przejściowość? Jestem w stanie wysłuchać więcej niż dwu piosenek Grabaża pod rząd.
Bełkot? Może, ale ulżyło mi, suszę skrzydełka w słońcu.
A na dowód (naukowy) że zachowuję równowagę (przynajmniej muzyczną) garść coverów.
Definicja wyrażenia "a cappella":
Jazz Sebastian Bach (1963):
Swinging Mozart (1965):
Around the world (1991):
oraz włóczący się za mną od wczoraj:
Dialog na cztery nogi:
-.....
- Nie spakowałam ksiażek bo byłam głupia?! W sumie to dalej jestem. Kurwa. Ja nigdy nie dorosnę.
- ....??? Kontynuuj?
- Nie mogę, inteligencja mi się skończyła.
....
Wszyscy wiedzą, kto z kim, prawda?
Ale na truskawki spotykające nas w różnych momentach życiowych zawsze można liczyć:)
OdpowiedzUsuńP.S. Leibnitz musiał być skończonym pesymistą. Zapewne melancholicznym introwertykiem, więcej brzydkich słów nie będzie;)
!!w dialogu na cztery nogi, z którego wynika, że prezeska to tyle ma kłód pod nogi w życiu, że głupieje, a niektórzy to jej jeszcze te szpilki wtykają jak wilki(!), to mówiłam (m.in.) ja, ja-(rząbek wacław)blondi konkretnie.
OdpowiedzUsuńps. obudź mnie jutro o 6!!
Jadłaś grzybki? Piłaś nieprzegotowaną wodę? ;-D Dobrze, mały misiu. cmok
OdpowiedzUsuńhep!o, aż mi się czka, przepraszam!
OdpowiedzUsuń"miś", misiu, przeca!
Ty sprawdzaj mniut zanim, misiu, zjesz ;-)
OdpowiedzUsuń