wtorek, 17 maja 2011

I can't find myself

Jadłam dziś pierwsze prawdziwe, kupione na polu, truskawki. Za kilogram plus garstka czereśni (a jakże) zapłaciłam tyle, co za wczorajszy biznes-lancz. Chwila hedonizmu nieokiełznanego, metafizycznej zmysłowości: truskawki.

Jeśli już dziś ktoś puka w jej drzwi to z całych sił przeciąg trzaska złudzeniami.

Zagubiłam się gdzieś po drodze, między sobą a innymi, między Kantem i Derridą, fenomenem i noumenem. Wszystkie demony rodzą się z braku komunikacji, mawia zawodowy guru, cały Habermas na nic, skoro brak przedmiotu dywagacji - komunikacji.

Wyrzekam się noszenia cudzych ciężarów samodzielnie. Cudze są cudze, a moje są moje. Mogę pomóc. Pomóc, nie nieść za kogoś. Przestałam się łudzić, że mogę. W krzyżu mi trzasnęło, Tuna była świadkiem - a musicie wiedzieć, że to fizjoterapeutka z powołania.
Nie zaprzecza to przyjaźniom i siostrzeństwu i podarowaniu najlepszej energii, jaką mogę wykrzesać. Dla kogoś, a nie za niego.

Ale ściana, przed którą się obudziłam jakiś czas temu, okazała się granicą. Skończył się nawet pas ziemi niczyjej i wewnętrzny margines. Granica jest jak u Goodkinda - nieodwołalnie nieprzekraczalna. Może są w niej drzwi - ale ja ich nie widzę. Leibnitz?
Oczywiście, kłamię w tej chwili sama sobie, bo wciąż na dnie szklanki telepie się kropla wody i krwi, i łza  - a to znaczy że drzwi jestem skłonna wydrapać pazurami.

Naukowy dowód na ekstraordynaryjność tego stanu, i oczywiście jego przejściowość? Jestem w stanie wysłuchać więcej niż dwu piosenek Grabaża pod rząd.

Bełkot? Może, ale ulżyło mi, suszę skrzydełka w słońcu.

A na dowód (naukowy) że zachowuję równowagę (przynajmniej muzyczną) garść coverów.
Definicja wyrażenia "a cappella":
Jazz Sebastian Bach (1963):

Swinging Mozart (1965):

Around the world (1991):


oraz włóczący się za mną od wczoraj:


Dialog na cztery nogi:
-.....
- Nie spakowałam ksiażek bo byłam głupia?! W sumie to dalej jestem. Kurwa. Ja nigdy nie dorosnę.
- ....??? Kontynuuj?
- Nie mogę, inteligencja mi się skończyła.
....
Wszyscy wiedzą, kto z kim, prawda?

5 komentarzy:

  1. Ale na truskawki spotykające nas w różnych momentach życiowych zawsze można liczyć:)
    P.S. Leibnitz musiał być skończonym pesymistą. Zapewne melancholicznym introwertykiem, więcej brzydkich słów nie będzie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. to mówiłam ja!19 maja 2011 22:58

    !!w dialogu na cztery nogi, z którego wynika, że prezeska to tyle ma kłód pod nogi w życiu, że głupieje, a niektórzy to jej jeszcze te szpilki wtykają jak wilki(!), to mówiłam (m.in.) ja, ja-(rząbek wacław)blondi konkretnie.
    ps. obudź mnie jutro o 6!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jadłaś grzybki? Piłaś nieprzegotowaną wodę? ;-D Dobrze, mały misiu. cmok

    OdpowiedzUsuń
  4. to też mówiłam ja!19 maja 2011 23:27

    hep!o, aż mi się czka, przepraszam!
    "miś", misiu, przeca!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty sprawdzaj mniut zanim, misiu, zjesz ;-)

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.