piątek, 19 lutego 2010

Drzwi


Dobitnie, dosadnie i zagranicznie dałam dziś wyraz stanowi swej duszy poprzez Łał. Co najmniej dwukrotnie.
Gdyż zostałam zainspirowana, zaskoczona oraz wiedziałam.
Zainspirowana w temacie drzwi. Stąd oczekiwanie na słońce.
Zaskoczona – że można TSO słuchać przed zapadnięciem zmroku. Muszę spróbować.
Wiedziałam, wiedziałam, że te drzwi Morrison, przy całym swym talencie, od kogoś pożyczył. Bo drzwi wymyślił Blake (jako się rzekło, Wiśnia lubi Blake’a), poczciwy Aldous H. dodał do drzwi rzeczy po obu stronach. A Jim – odwagę.
Odwagę przejścia podziwiam. Co wyrażam publicznie.
A może to drzwi, na które Blake, Huxley, Morrison patrzyli pod kątem nieco innym niż reszta ludzkości i każdy zostawił na nich swojego klejaczka (w jęz. zagr. post-it) z adnotacją? I Morrison drzwi nie pożyczył, tylko swoim talentem oraz sławą uzupełnił?
Wiśnia stoi przed drzwiami. Jak i pewnie Ktoś-Kto-Zainspirował.
Nie mam talentu do klejaczków. Z odwagą u mnie różnie.  

***

W sumie to  teraz, po całym dniu, bardziej mi brzmi w temacie BSC niż The Doors, ale ciężko znaleźć Dziewczynkę w sieci (trzeba dać volume trochę na minus i nacisnąć play).

Bo ja dziś złamałam postanowienie i dałam upust frustracji. W cudzym imieniu, Ktoś stracił pracę. Blondie, ja muszę odespać tydzień w P. i wyspać się na następny – też w P., więc nie dzwoń od razu pytać :-) to nie ja, ja mam dżob. Ale współczuję, bo to niefajne jest. Zwłaszcza jak jest  nieelegancko, pokrętnie zrobione. Buuu

A do tego jestem mniejszością. Przytomnie zauważyłam to jakiś czas temu, że – o dziwo – jednak tzw. świat myśli inaczej niż mój tout le monde. Ale dziś, po wysłuchaniu w porannym (u red. Manna) i popołudniowym ZD3 rozmów, się lekko poirytowałam. Bo nie mam reprezentacji w sejmie, sejmiku, senacie itd. W statystyki nie bardzo wchodzę. A w moim imieniu pani Jaruga dziś walczy o parytet. Że niby w polityce za mało kobiet, bo polityka brudna. No tak. Jakby weszły kobiety, to by złagodziły obyczaje. Zmieniły układ. Mają predyspozycje, tworzą relacje, liczą się z ludźmi, nie nadużywają władzy. No, powiedzmy. Tylko polityka brudna, więc kobiety nie wchodzą w to. Gdyby weszły, to by wyczyściły… i jak wczoraj. Repryza. Repryza. Cody brak.
Więc, skoro demokracja, w klasycznej teorii, to władza większości, a faktycznie, w bieżącej rzeczywistości (nadal schizofrenicznej), terror mniejszości (najwygodniej w UE być czarną muzułmańską lesbijką na wózku inwalidzkim, zakażoną jakimś paskudztwem i wychowującą dziecko z probówki), to może ja powinnam zacząć się buntować? Bo mnie dyskryminują i mobbingują politycy (bo na nich nie głosowałam), i pani Jaruga., Chutnik, Graff, niekompletnie odziana Gretkowska, Środa i kto tam jeszcze (bo mi wmawiają że ja chcę parytetu – a ja nie chcę). Prześladuje mnie architekt miejski i jego koledzy od wszystkiego, np. MPK, bo jak miałam dziecko w wózku, to były wysokie krawężniki i wąskie drzwi od autobusu, a teraz jak biegnę do pracy, to mi w bruku łamią się obcasy. Mężczyźni. To oni tworzą takie patriarchalne buble jak Rynek. Kobiety to by zamiast Rynku.... :-) Gdyby w polityce było więcej kobiet – mówi do mnie pani ww. – toby mnie się te szpilki nie łamały, i miałabym możliwość iść do pracy, bo miałabym przedszkole (statystycznie nie mam. Chociaż mam. Bo teraz jestem w domu z dziećmi, bo statystycznie nie pracuję. Znaczy pracuję, ale domowa praca kobiet jest nieopłacana. Hmm. Ciekawe, co na to przychówek. I korpo, co mi zabrała biurko). I panowie by myśleli inaczej, o tych krawężnikach choćby. I kobiety by ich nauczyły, co ważne, co uchwalić. Taaa… Już widzę tłum parytetowych polityczek przecinających wstęgi na otwarciach żłobków i przedszkoli. Jakoś bardziej widzę te wstęgi w biurach pro choice. Pro homo. Pro UE. Pro polityczki. Nie pro Wiśnia. Nie pro Wiśnia family.
Ale co tam ja. Mała pesteczka jestem. Panie ww. wiedzą lepiej, czego chcę. Repryza. I tak nie słyszą, co gram.     

***

Zainteresowanych informuję, że w M. w P. na obiad był sandacz. Jakby ryba. Jakby bezmięsna. Jakby wegetariańska. Choć nie wiem, bo jakby się mówi „mięso ryb słodkowodnych, mięso ryb morskich”, więc jakby mam mętlik w temacie kulinariów. Ale było pyszne. Serio. 
P.S. Dżinsdej z nazwy. U mnie gajerekdej.

2 komentarze:

  1. Przeczytałam równiez cytaty o rzwiach obok. Ja zawsze myślałam, że jest tak jak pisze Leibnitz: człowiek to monada bez okien i drzwi, bez narzędzi komunikacji. Dlatego po części też blog zaczęłam pisać - żeby znaleźć jakąś szczelinę, mysi tunel, jesli nie drzwi.
    Huxley, Huxley mi się tu bardzo spodobał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajrzyj tu: http://www.scribd.com/doc/8303031/Huxley-Aldous-Drzwi-Percepcji.
    Mnie jakoś z Leibnitzem nie było po drodze :-) ale jakbyś coś miała w temacie...

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones