sobota, 6 lutego 2010

No bravery


Dobra, żeby było jasne: J. Blunt jest sprawcą najnudniejszego koncertu ever. 3 piosenki pod rząd mogą wywołać problemy gastryczne. Ale ten kawałek mi przyszedł do głowy w trakcie się przedzierzgania. Nie żebym porównywała swoją zepsutą wannę z wojną. Raczej chodzi o no bravery only sadness. Co dla mnie byłoby zbytkiem luksusu. Raczej only bravery, no sadness. Bo mnie się zepsuła wanna. W jakiś tajemniczy sposób, jakby się zapowietrzyła i zatkała jednocześnie. W ramach nieustającego życiowego optymizmu nie posiadam się z radości, że to wanna a nie prąd (którego się irracjonalnie boję). Się przedzierzgnęłam byłam w polish plumber oraz dokonałam naprawienia usterki drogą wymiany czegoś, co nawet nie wiem jak się nazywa. (Mam talent??). Co mnie przybiło na duszy. Gdyż miałam spędzić upojne popołudnie z Ally McBeal oraz stosem prasowania (żony nadal brak). Ale skoro oddałam się męskim zajęciom, przybiło mnie i wzorem plumbera spędziłam resztę wieczoru oglądając film (w roli piwa napój wiadomy, co nie zwalnia Studentki itd.). Jednak moja wrażliwość pozostała na poziomie poniżej hydraulika, bo wstrząchło mną w kilku scenach. Jak czytałam książkę (do czego szantażem emocjonalno-intelektualnym zmusiła mnie Blondie parę lat temu), to byłam w stanie sterować swoją wyobraźnią pod kątem dokładności w wizualizacjach szczegółów. Ale sfilmowana scena konserwacji przeterminowanych zwłok tatusia-narkomana była ponad moje siły. Chociaż, skądinąd, absurdalność całości była taka ciepła i niewinna… oraz skojarzyła mi się z wierszem, który (o mnie też) napisała Maja L. Kossakowska, zamieszczonym w książce jej męża (cytat)

Maleńka królowa lalek, wróżka z patyków i błota.
Złości się i płacze z żalu, choć sypia w kołysce ze złota.
Ma usta o barwie wina i serce ostre jak szpilka,
sny jak motyle przypina, mała niegrzeczna dziewczynka.       
  
Z takich wyrastają wiedźmy. Te pozytywne. Kobiety, które wiedzą. Mam nadzieję, że ja też na taką wyrosnę. Ale nie o tym.  Mam taki sprytny plan, że jak już będę duża i bogata, to zlecę Okruszynie za obrzydliwie wysokie honorarium przetłumaczenie Pana Lodowego Ogrodu na język zagraniczny, w celu zrobienia w Hameryce filmu, z zastrzeżeniem że adaptacja, a nie based on (Polacy, z całym szacunkiem, ale nie daliby rady). Na co Studentka B. radośnie wymyśliła (nie czytawszy), iżbym ja, z racji niemania zmarszczek ale mania fajnych cycków (cytat, ale prawda to) zagrała tam główną rolę. NoWay. Najgłówniejsza na razie (do 3 tomu) żeńska rola to chip w mózgu Vuko, okazujący się następnie nagą wróżką a la Dzwoneczek. NoWay. Nie będę fruwać wokoło męskiej głowy. Nie w tym sensie. Ale w obrazy Boscha mogę wejść. W ramach wycieczki. O Grzędowiczu innym razem. Choć w dwa miesiące po lekturze ostatniego tomu zaczyna mnie trafiać, że czwarty się pisze dopiero, i znając tempo poprzednich, będę czekać ze dwa lata.
Mam dziś słowotok pisemny, więc ad rem powrócę.
Mam dość. Nie chcę być w domu ręką i żeńską, i męską. Dumna jestem, że potrafię, ale chciałabym móc nie musieć być. Z jednej strony parę stów do przodu, bo fachman by sobie policzył, z drugiej – kolejna sprawność w wyścigu do tytułu strong woman. A ja nie mam ochoty na umacnianie tego image’u. Nie będę udawać słabej mimozy, co to musi być uwieszona do ramienia męskiego. Ale chcę się czasem wesprzeć. Niech to ramię będzie silne, od mojego silniejsze, i ciepłe. Chcę. Mogę bez żyć, ale przyznaję się, że potrzebuję z. Chcę, potrzebuję, marzę o. Stąd no bravery, only sadness. Na odwrót znaczy. Pozwolę sobie na odrobinę luksusu, skoro wanna działa. A little bit of sadness.

***

Chyba o tym nie wspomniałam, ale Studentka Blondynka podobna jest do Scarlett Johansson. Wróć. Scarlett podrobiła wykrój ust mojej siostry. Oraz w Zaklinaczu skopiowała idealnie śmiech, ruchy i w ogóle. Podobieństwo to nie skłania mnie do uznania SJ za materiał muzyczny na sobotni wieczór. Sorry, Mały Misiu. 
Jak i nie White Lies. Wystraczjaco indie, za mało postpunk, za bardzo danceable. Ale na plus mętne skojarzenie z Joy Division.
W ramach odrobiny luksusowego smutku wybieram fado.  
    

2 komentarze:

  1. Żywię nadzieję, że nie masz idealistycznej wizji związków, w kórych chłop robi za plumbera. To tylko w takiej jednej reklamie o polskim hydrauliku. Tez wbijam gwoździe i zrywam parkiety. Gdyby nie kobiety, swiat stanąłby w miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze primo: mam idealistyczną wizję związku, bo naiwnie wierzę, że się mi jeszcze zdarzy. Taki zdrowy, jędrny i fotogeniczny.
    Po drugie primo: kobiety kręcą światem. Ale wydaje mi się, że posiadanie świadomości, że się ma alternatywę i możliwość powiedzenia chłopu: teraz ja trzymam obcęgi i podaję uszczelki, a ty kręcisz, nie jest złe :-) nawet jeśli się z tej alternatywy nie korzysta.

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones