sobota, 13 lutego 2010

In the cold, cold night


Coś się Jack White odczepić nie chce. Wiem, Meg nie jest zwalającą z nóg wokalistką, ale nie o to chodzi. Przynajmniej można usłyszeć, co śpiewa. I nie wiem – o śmierci? O miłości do starszego? nieśmiałego? mężczyzny, i to miłości nieakceptowanej przez innych? O potrzebie bycia blisko? W cieple (przenośnie, choć zima trzyma…). Jakoś mnie dziś ta śmierć naszła. Tekst godny dysputy niczym Czarne Kowboje – do zamknięcia 7K.

***

Przetańczony, dobry dzień.
Zmęczenie ogromne, ale dobre, dające radość.
Ciało ma własną, odrębną duszę, tak gdzieś przeczytałam. Wtłoczono mi do głowy już bardzo, bardzo dawno temu trójpodział na ciało, duszę i ducha. Co spowodowało potem niekończącą się dyskusję z Pępkowatym, gdzie w tym podziale psychika, i w związku z tym, czy jest ona śmiertelna, czy nie.
Jeżeli jest jeszcze czwarty element, ta pogańska, biologiczno – biochemiczna (endorfiny J ) dusza ciała (jakkolwiek niuejdżowsko teraz bredzę), to właśnie przechodzę stan totalnej integracji. Czuję się w tym zmęczonym ciele zupełnie adekwatnie, jakby ten wysiłek osadzał mnie w nim w 100% - co nie zawsze dzieje się na co dzień, kiedy zmęczenie ciała wynika z przepracowania, ale przecież to nie ciało pracuje, tylko najczęściej sama głowa, a reszta ciała służy tylko do pomocy. A belly-zmęczenie to taki fajny, uskrzydlający stan. Nic nie boli, a jednak czuję każdy  mięsień, jestem w stanie wiedzieć, gdzie on jest, choć zwykle nawet nie pamiętam, że go mam, bo na co dzień nie używam. Taką euforię dać może jeszcze zmęczenie w górach, po przejściu np. z Kremenarosa na Rozsypaniec.
I jeszcze coś ją daje… Ale tylko mgliście pamiętam, co…. Ech…

Radio się ekscytuje medalem na Igrzyskach XXI Zimowej Olimpiady. Ups. Umknęło mi, że już są. Wolę się ruszać niż podziwiać innych.      

***

Trąba powietrzna nie nadeszła. R2D2 model housewife 1.0 – brak. Ale przychówek odgruzował własny pokój.   

Za to w kuchni kałuża. Puściły rurki pod zlewem. Może mam manię prześladowczą, ale zaczynam podejrzewać, że jestem w ukrytej kamerze i zdobywam tajną sprawność weekendowego hydraulika. Idzie mi chyba nieźle. Ale nie bawi ani trochę. I, ponieważ wcale tej sprawności nie chciałam, przemyśliwam, czy to molestowanie, lobbing, mobbing, opresja, stalking? Bez Strasburga się nie obejdzie.  

***

Blondie, przepraszam za nierozmawianie telefoniczne. Próbowałam wydrukować opowieść, która jest zawsze prawdziwa. Z załącznikami. Ale drukarka ani myślała się ruszyć. Więc walczyłam ze złośliwością IT.
Ucz się, Misiu. 

7 komentarzy:

  1. To u mnie mozesz potańczyć do elvisa w wersji chacarron. Puszczam i się śmieję jak głupia do sernika:) Sernik dobry był?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mniamuśny. Uuu, maccarron chacarron to wyższa szkoła jazdy :-) No i trzeba sobie fryzurę Elviską wyhodować. Poza tym, jak sobie imaginujesz, Waćpani, tańce w konwulsjach ze śmiechu? Ale dzięki za prze-cenienie moich możliwości tanecznych:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. ha! dzięki za kawę z szafy! my blood type is coffee:D tak tak, Wiśni blood type, na pewno.
    wow. no można i tak z tą zimną nocą...i godny dysputy może i też, ale przyznam, że trudniej mi wykminić "czarne kowboje" niż to.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo Czarne są mistrzowskie, nie? Się kiedyś wywnętrzę na temat ten i liczę na współpracę interpretacyjną.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aha. Okruszyna ma tę samą grupę krwi. Z domieszką czekolady :-D, jak ja z domieszką truskawek i wanilii.

    OdpowiedzUsuń
  6. mój blood type się chyba przeinaczył na herbaciany...będę się czuła wyobcowana...
    no. dawaj dawaj. przytoczę interpretację Brackiego wówczas. ha! a nowe lao mam już niemal w zanadrzu, co się tłumaczy na: w zamówieniu:) i tylko się jeszcze muszę pod brackiego podpiąć i zakupić bibelot na marcowy koncercik, niestety w nielubianym przez nas klubie studio...chichr!

    OdpowiedzUsuń
  7. Lao się nie przechwala. Się ma szanse za VW zrewanżyc w takim razie.
    Studio, chichr, ma fatalne zaplecze ;-/

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones