Baletki dotarły. Śliczne, ze skórzanymi podpiętkami. Jestem babą i nabycie nowego obuwia wprawia mnie w sielski nastrój, zwłaszcza że obyło się bez koszmarnego wizytowania sklepów.
***
***
Wrr. Znowu pada. Więc automatycznie miasto się zatyka. Stojąc w korkach, czytam reklamy nade mną, pode mną, obok i wokoło. I oddaję się stosownym refleksjom.
„Szanty – największy festiwal piosenki żeglarskiej i folk. Miasto żąda dostępu do morza!!” – taaaa. Zapomniał copywriter dopisać, że Śródziemnego. W Katalonii najlepiej. Tam śnieg pada rzadko. I Barcelona jest.
„Targi turystyczne – wyjedź do ciepłych krajów” – wiedziałam! wiedziałam, że nie tylko ja mam dość zimy. Gotowam jeszcze uwierzyć w podejrzaną teorię Darwina i uznać, że odzywa się we mnie jakieś coś atawistycznego, ptasiego, ciągnącego do odlotu jak najdalej od zasp na parkingu. Albo coś Muminkowego. Dusza Włóczykija. I tak nie wierzę w ewolucję, więc mi obojętne, czy wg niej pochodzę od Małej Mi, czy od mary patagońskiej, czy od wróbla.
Po korkach część bardziej hardcore – parkowanie w okolicy Rynku. Ale magia jest, wolne miejsce też, i nawet parkuję bez kręcenia na 17 razy. Ha! A następnie wpada na mnie znienacka R. Nienacko z obu stron oczywiście jest czasem pracy, ale udaje nam się ukraść 40 minut i z zimowego Nienacka uciec do Afryki. Gdzie spędzamy nielegalny czas na leniwych banałach o tym, jak to dobrze, że nie wszystko się zmienia, że można rozmawiać raz na pół roku i bez problemu kontynuować poprzednie wątki, nad niereformowalną i niezmienną latte i czekoladą (białą…). Z uprzejmości podsiorbuję. Kakao ma być kakaowe. Ale jestem za mało asertywna, żeby psuć sobie kradzioną sielankę filozofią smaku. No i – nie o to chodzi w zNienackach.
R. – dzięki!
***
Tłusty czwartek. To magia albo cud, że po naciśnięciu na brzuszek nie wychodzi mi uszami nadzienie z pączków. Czterech z serem oraz trzech z różą. Przychówek trawi leżąc pokotem. Chyba smalec ich przygniótł do podłogi. Ale jaki spokój! Magia!!!
***
Mnie zeżarło tylko szafę, Studentce ktoś ukradł cały Internet!!! Troszkę podejrzewam, że to kara za zamiast się uczenia - pisanie maili do radia (czytanych potem przez redaktora na antenie), ale ciiii. Niech się Misio uczy.
***
Mnie zeżarło tylko szafę, Studentce ktoś ukradł cały Internet!!! Troszkę podejrzewam, że to kara za zamiast się uczenia - pisanie maili do radia (czytanych potem przez redaktora na antenie), ale ciiii. Niech się Misio uczy.
Wiśnia od mary patagońskiej, blondie od wróbla, jak najbardziej. blondi kocha wróble (i nienawidzi gołębi - jest tzw. hejterką w tej kwestii...). oraz odzyskała za pomocą chytrej rączki serwisanta internet. a mogła odzyskać przez telefon, gdyby tylko pani z firmy "halo?" słuchała, co blondie mówi. przy tym internecie to blondie, co prawda, wykazała się iście wróblim móżdżkiem, ale spuszczamy na to miłosiernie zasłonę milczenia...
OdpowiedzUsuńAle śmiać się mogę? Coby kalorie z pączków z dymem puścić?
OdpowiedzUsuńE, a Bracki w takim razie od Małej Mi? It works for me :-D :-D :-D
OdpowiedzUsuńBTW. w KRK chyba każdy zdrowy człek jest gołębim hejterem, chyba że KRK z dziada pradziada...
this i cannot say. ja - im dłużej bym w krk żyła, tym bardziej hejterką. myślę.
OdpowiedzUsuńod Mi? może Filifionki? Bracki... pochodzi... prędzej od Buki chyba:/ zapytaj Latorośli!
Ale jesteś w KRK bez ukorzenienia, no. Buka. Maybe.
OdpowiedzUsuńukorzeniacza? :p baaj!
OdpowiedzUsuńTo ja idę do kuchni sobie zrobić latte. Po mojemu. Instant, woda, mleko oraz dwa pączki z wczoraj. Tylko Afryki dokoła ani śladu. A w opowiesci o Muminkach byłabym Filifionką, która wpuszcza do domu trabę powietrzną w celu posprzątania:)
OdpowiedzUsuńTy, to JEST MYŚL!!! Nastał nowy dżinsdej, w domu hmmm.... przemilczę, a siły sprzątającej nadal brak. Ciekawam tylko, co nastąpi szybciej: trąba w naszym klimacie czy mój obłęd :-) Poza tym obawiam się, że na skutek przedawkowania Mago de Oz w ostatnim czasie, na skutek trąby powietrznej skończyłabym jak Dorotka :-)
OdpowiedzUsuńAha, czy w Twoich okolicach trąba gotuje, pierze i prasuje?
Trąba robi wszystko, tylko najpierw dała się zrobić w trąbę. Właśnie skończyła sprzątać i piec babeczki. Nie polecam obłędu, lepszy bałagan. Bardzo dziękuję za śliczny kubeczek na latte. Wzruszyłam się:) Pozdrawiam, Trąba.
OdpowiedzUsuńsię wtrącę za pozwoleniem. 1) czemu jestem przedstawiona jako pochodząca od wróbla rodzaju male? można by i tak powiedzieć, ale to sięganie dosyć daleko... 2) kubek filifionkowy jest czad!:)
OdpowiedzUsuńYyy. Bo ja jestem po uniwerku nieprzyrodowym. W takim razie upraszam o wynalezienie w wiki-grafiki wróbla płci właściwej. A ktoś z obecnych chadzał w bluzie Muminkowej kiedyś. By może zajrzał do reaktywowanego sklepiku firmy E. w B.center, co? Jakieś blogersko-muminkowe gadżety by może oczka wypatrzyły?
OdpowiedzUsuńOkruszyno, nie trąb :-) Filifionka bardziej twarzowa.
o!o! bluza już za mała, czeka w szafie na następne pokolenie rosnące (że nie będę palcem wskazywać). ale doznałam czelendża...b(onarka):p?tam jest gorzej niż w filmach z j.bondem, że groźnie i w ogóle można stracić duszę oraz umrzeć zanim się dojdzie do drugiego końca:/ ale czelendż to czelendż. moje umiejętności się apgrejdują jak mniemam, po skończeniu, nie?...będzie raport z misji, w swoim czasie.
OdpowiedzUsuńps.przecież ja się nie uczę o ptakach. czytam wiki tylko;p