sobota, 27 lutego 2010

Such a lovely day part two


Wiśnia took the "Which Alice In Wonderland Character Are You?" quiz and the result is Alice. You are curious, a bit naive, polite and a bit dreamy. You enjoy creating your own Wonderland in your daydreams. Reality is too boring for you at times. You're classic and sweet. Ha! Uwielbiam quizy na pewnym portalu. Inny test tamże poinformował mnie, że moją dekadą były lata 70. No, jeśli je uzupełnić o końcówkę 60tych, może być. Czyli się urodziłam troszkę za późno. A kiedyś portal oświadczył, że jestem jak Holly Golightly, innym razem że jak cannabis. Rozwijam samoświadomość. Z przymrużeniem. Okruszyna pisze mimochodem, że jak człek pogodny, to nie roztrząsa filozoficznych tematów. To ja postaram się wykazać na przykładzie własnym, że lovely day może wręcz polegać na roztrząsaniu. W przerwie między rozgryzaniem kolejnych wzorów matematycznych czy aktuarialnych nawet, sięgnęłam po lekturkę i wyczytałam tam bardzo inspirujące tezy o liczbie(?), cyfrze(?) zero. Podaruję sobie dywagacje na temat nudy w szkole na lekcjach oraz tego, że jak Hamerykanie się wezmą za tłumaczenie matematyki, ekonomii, filozofii czy socjologii, to czytelnik nie ma poczucia że spotkał w autorze boga, tylko kogoś, komu zależy, żeby mały żuczek zrozumiał, co czyta. Generalna różnica między np. akademickimi podręcznikami hamerykańskimi a rodzimymi, don’t U think so? Polskich naukowców-wykładowców z pasją tłumaczących na poziomie przeciętnej Wiśni spotkałam może z pięciu… Blądi, pamiętasz mego promotora? Wracając, idea zera bardzo mnie zainspirowała. Dzielenie przez zero, i dzielenie przez ułamki, i idea nieskończoności, jako dopełnienie zera… Samo do głowy by mi nie przyszło, że matematyka jest nadal, nie tylko historycznie, siostrą filozofii! Przeczytanie takiego rozdziału do kawy na podwieczorek otwiera nowe szufladki w mózgu, a to znacząco pozytywnie wpływa na pogodę ducha, zwłaszcza gdy można z czystym sumieniem powiedzieć sobie: zrozumiałam to!
***
W drugiej przerwie – kolacyjnej - przejrzałam magazyn ilustrowany (w tym miesiącu nie zdążył się zakurzyć), i poza informacją że w miejsce młotków wracają szpilki (miód na mą duszę i nogi, mniejsza z tym, że te pokazane w gazecie są za minimum 1450 zł, to niemoralne jest, nawet nie są to blahniki), czytam także o tym, czego mężczyzna chce od kobiety. Mądre to. I myślę, jeśli rzeczywiście są tacy mężczyźni, którzy są świadomi, że chcą tego, czego chcą, to welcome, ja wiem, że to mam. Tylko że ode mnie chyba nie chcą chcieć. Nie wpadam w doła, Blondie, luz, bo to luźna uwaga. I jeszcze czytam sobie, brzydkie słowo na K, znaczy kryzys, jako szansa przemiany – tak, mówcie mi jeszcze, dziennikarki. Co wy wiecie o kryzysie. Artykuł o naczelnej euroentuzjastce pomijam, wracam do wzorów. Dziś pełnia, więc cała noc przede mną.
***
Hasło na magnesie z mojej lodówki głosi, że nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy. Rozglądam się wokół i dochodzę do bardzo budującego wniosku, że co jak co, ale w ostatnich dniach należę do ścisłej czołówki niepustego zbioru kobiet interesujących. Więc jednak na matematykę mogę liczyć, jak mawia kampania społeczno-naukowa.

2 komentarze:

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones