czwartek, 5 kwietnia 2012

głupie listy w nich miłość

Pamiętacie taki wiersz Poświatowskiej?
Czy ja czasem nie mędziłam już o korzeniach poezji, heksametrach i o słabości do organicznego związku mowy wiązanej z muzyką?
Kilka tygodni z GPSem powoduje, że bez niego zapominam mapy i błądzę. Podwarszawskie sypialniane wioski są takie same wszystkie. Kończy się trzaśnięciem drzwiami samochodu i spacerem po lesie, żeby ochłonąć. Szpilki po tej eskapadzie już do niczego się nie nadają. Potrzebuję nowych butów. Ale to nie moja wina. Winę bierze na siebie kto inny, a przecież to tylko błędne założenia oczywistości i brak uważności. Tak nie chcę.
Mimo słuchania do upadłego dla podniesienia poziomu wiary w siebie (i w to, że jestem warta miłości) Soy la magia, soy la luz, czepia się mnie Poświatowska w męskiej interpretacji. I nie będę analizować wtf. Bo nie!

Wracam do domu po 12 godzinach (w tym 1 w porannym korku, 1 na bizneslancz, 1 na spory i kłótnie, 1,5 błądzenia...) i łzy same mi lecą z żalu za urlopem którego nie mam i za niespnającymi się aspektami życia. Kocham swoją pracę, ale zmęczenie zżera tę namiętność, rozwadnia ją, bagatelizuje i trywializuje, niczym barchanowe majtki udomawiające dziki seks.

(Prawie) pełnia Księżyca przepala mi mózg, jestem zmęczona, drażliwa, kłótliwa i psuję popołudnie Oficerowi, szarpiąc w swoją stronę rzeczywistość, opierającą się kosmicznym wymaganiom i pytaniom, których zdawać nie należało.

Mój związek z uniwersum Triduum sprowadza się w tym roku do słuchania Brackiego z płyty, i do konstatacji, że skoro Pępkowaty będzie we Wro, a ja sernik zawiozę do Krk, to się miniemy - więc kanonicznie Święta i tak nie będą ważne. Moje Święta wszak, moja rezurekcja, to ten jedyny w swoim rodzaju Facet, bez którego byłabym kim innym i gdzie indziej. 
Może mniej bolałoby, że te dni spędzam co prawda z ludźmi, których kocham - ale znowu nie ze wszystkimi na raz, fizycznie blisko (bez podtekstu - fizycznie znaczy na wyciągnięcie ręki). Marzy mi się takie świętowanie jak naście lat temu, zatrzaśnięte drzwi, spakowane torby i wypad grupowy gdzieś z dala od brudnych okien, w towarzystwie będącym światem całym i środowiskiem, i wsparciem. Ale na to czekamy do majówki.
Rozmawiam z przychówkiem, że nie daję rady, zmęczenie jest silniejsze ode mnie. Oni jednak nie chcą słyszeć o wagarach z Soboty. Wielka-Noc, znaczy noc w kościele, dzwoneczek, świeczki i pracowita pszczoła exultetu, oraz bębny nad brzegiem Czerwonego Morza. A ja nie wiem, czy dociągnę, czy nie zasnę w pół drogi do Krk....

Siły, życzcie mi na święta fizycznej siły. Albo cudownej umiejętności życia bez snu.  

4 komentarze:

  1. Życzę stabilizacji. Wisienko, nie daj się ukatrupić!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że do zobaczenia na majówce :-*
    Spokojnych Świąt Tobie, Skakance, Grzybkowi i Boskiemu

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję, zatroskanym serduchem ogarniam krwiopijczą W-wę i Was - by było pogodnie, rodzinnie, świetliście.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kraków :-) Brownie z Brackim nas wyrwali z krwiopijczych szponów, co jednakowoż powoduje dziką tęsknotę za innymi warszawskimi czynnikami.

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.