sobota, 19 października 2013

ale za to - Niedziela! (z notatnika czytelnika)

Czytanie recenzji zapycha kanały, przez które napływają nowe idee. To kulturalny cholesterol.*
No dobra, przyznaję: prostacko nieco wyszło w sprawie tytułu.

 

Ale już wiem, dlaczego tak mnie pociągają dzienniki S.S.
Nie żebym była jakąś znawczynią dzienników, pamiętam że czytałam  Anne Frank, w polskojęzycznej wersji z lat 80tych, czyli ocenzurowanej, a potem Tyrmanda 1954, i chyba tyle. W każdym razie żadne inne mi nie utkwiły w duszy.
Jakoś mnie nie pociąga zaglądanie komuś do kalendarza, że dziś na obiad fasola, a w radio niedobre wiadomości.  Albo że coś tam. Dzienniki to w sumie taki ekshibicjonistyczny, analogowy reality show.
 
Co zatem jest takiego w Susan?
 
Zgodność.  Równoległość pojmowania.
 
Nie czytuję recenzji, chyba że to notka społecznościowoportalowa kogoś, czyjemu gustowi ufam, zawarta w dwu-trzech zdaniach. Albo informacja wydawcy na skrzydełku obwoluty.
 
W przypadku S.S. wystarczyło nazwisko - po O fotografii, i Widoku cudzego cierpienia, i czytelnicza intuicja.
 
Nad drugim tomem Dzienników doznałam olśnienia.
 
Czytam je, upajam sie nimi, bo - to nie jest dziennik!!
Książka równie dobrze mogłaby mieć tytuł Uporządkowane kartki z zeszytów. Zachwyca mnie, bo to nie kronika życia zewnętrznego, kalendarium wydarzeń, sprawozdanie z codzienności – mimo że materiału byłoby więcej niż w przeciętnym życiorysie amerykańskiej kobiety: trudna młodość, pogmatwana relacja z matką, studia, małżeństwo, dziecko, rozwód, romanse, kariera, podróże, rak, rewolucja w kulturze i obyczajach…. Niby to wszystko jest w Dziennikach, ale tylko jako blade tło, sygnalizowane inicjałami spotkanych osób, lub podane niemalże jak przypis do refleksji.
 
Odrodzona i Jak świadomość  związana jest z ciałem to kronika dojrzewania. Chociaż „kronika” to też słowo nie do końca adekwatne, bo brak tu kronikarskiej, archiwistycznej skrupulatności Piszącej. Daty są co prawda chronologicznie poukładane, ale wiele – zbyt wiele jak na dziennik, pamiętnik czy kronikę – tych dat dopisanych jest ręką Davida Rieffa, niepewnych, kreślonych.
 
To mnie właśnie tak uwiodło: że życie Susan, jej notatki, jej „dzienniki” (mimo wszystko to jednak wygodne słówko) to zapis dojrzewania, rozwoju intelektualnego, odkrywania duchowości i cielesności, wewnętrzna i bardzo intymna droga. Inspirowana i karmiona wydarzeniami zewnętrznymi, stanami i etapami życia – macierzyństwem, małżeństwem, lekturami, pracą – ale to co było dookoła, to nie było życie Susan, to były jej circumstances. Niezależnie od tego, czy to Ona je wybierała, czy one wybierały Ją – zawsze były tylko impulsem i pożywką rozwoju, szukania, odkrywania.
 
Zdarzają się jednozdaniowe notatki, po których odkładam Świadomość i potrzebuję czasu, żeby podnieść się z mentalnych łopatek.
 
Jakiego rodzaju jest „ja”? Czy trzeba wierzyć, że Bóg jest Kobietą, aby mówić „ja” w rodzaju żeńskim i pisać o ludzkiej kondycji.
Kto ma prawo mówić „ja”? Czy trzeba sobie na nie zasłużyć?
 
 
Po notce o „ja” – dwa dni. Pamiętając, że w angielskim „ja” jest (zawsze!) majuskułą pisane, (nigdy!) nie może być pominięte w zdaniu, bo jego brak kompletnie położyłby gramatyczną strukturę, trawiłam tę notkę długo, drugiego dnia sięgając nawet do podręcznika psychologii międzykulturowej, żeby sobie usystematyzować mętlik w głowie, wyhodowanej w strukturach języka w którym  „ja” ma rodzaj. A człowiek domyślny, nie tylko w jezyku, ma rodzaj zawsze męski... To nasze „ja”, samo w sobie gramatycznie niekonieczne, ale nieusuwalne w koniugacji, kształtuje nas na swój obraz….  A pytanie Sontag jest tym bardziej twórcze - i konieczne.
 
 
Są listy rzeczowników lub przymiotników, czasem w różnych j językach. Zastanawiam się, czy delektowała się ich brzmieniem, odcieniami znaczeń, czy może po prostu wkuwała francuski…

Zachwyca mnie odrębność Susan od świata, i jednoczesne jej w nim zakorzenienie wszystkimi zmysłami, jej umiejętność sygnalizowania swoich stanów, impresje zamiast nudnych opisów i analiz rzeczywistości te stany wywołujących:
Zamiast charakterystyki kogoś czy opisu spotkania: Nie obchodzi mnie, czy ktoś jest inteligentny; przy każdym spotkaniu, kiedy dwie osoby zachowują się wobec siebie naprawdę po ludzku, powstaje „inteligencja”
Zamiast kroniki turystycznej: Wszystkie stolice są bardziej podobne do siebie niż do innych miast w krajach, w których leżą (nowojorczycy bardziej przypominają paryżan niż mieszkańców St. Paul)
Zamiast zmagań z własna młodością a potem z młodością syna: Każde pokolenie musi na nowo odkryć duchowość
Zamiast biadolenia po…. (zawodzie miłosnym?): Najdroższa ––––––
Przepraszam, że nie pisałam. Życie jest ciężkie i trudno się mówi przez zaciśnięte zęby…
Zamiast wielkiego opisu filmu/mody/Marleny Dietrich: Badanie absolutnej natury dekorum: styl unieważnia osobowość…
 
I:
 
Pisarze sądzą, że słowa znaczą to samo –
*
Kobiecość = słabość (lub siła przez słabość)
Brak obrazu silnej kobiety, która jest po prostu silna + mierzy się z konsekwencjami
*
Nazywanie emocji („Czuję się strasznie”) od ich wyrażania („Och…”) odróżnia odpowiedź, jaką się otrzymuje: „Dlaczego?” bądź „Co się dzieje?”. Nazywanie emocji w tym celu, by ją rozładować – co jest praktyką bardzo zalecaną przez psychoanalityków – z pocieszyciela czyni partnera w rozumowaniu.
*
W XIX wieku kobiety są „politycznie przezroczyste”
(po zmianie kolejności cyfr - nic by się w prawdziwości zdania nie zmieniło.... dopisek mój)
*
 
Dużo mnie kosztuje ograniczenie ilości cytatów, słowo.
Jakby ktoś chciał - watermark pozwala na dzielenie się elektryczną wersją książki.

PS. Tak z kronikarskiego obowiązku: MB oraz starsze rodzeństwo zmaterializowali dziś drewniane, ikeowskie łóżeczko. Zerkam teraz na zmieniony wystrój wnętrza (zewnętrznego) i odczuwam namacalność, wspólność ze światem zewnętrznym, tej zmainy, która dotąd rozwijała sie tylko we mnie, w brzuchu. Tej nadziei, która się ziszcza powoli, tego czekania, które powoli jest ciężarem nie do uniesienia.
Czekam.

 
* wszystkie cytaty z Susan Sontag "Jak świadomośc związana jest z ciałem. Dzienniki, t.2 1964-1980", wyd. Karakter 2013, wersja e-book

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.