Kota darzę miłością. Niejaki sentyment żywię do psa i
królika na sublokatorce.
Ale…
Dawno, dawno temu, ( może zbyt dawno, bo nie nadążam ) uczono
mnie, a nawet egzaminowano, z różnych praw. I bezprawia czasem też.
I do dziś tkwi mi w mózgu, że podmiotem zdolności prawnej, jest człowiek, ewentualnie
twór z osobowością prawną. Że tylko OSOBA fizyczna bądź prawna może mieć prawa
(i obowiązki).
Jak i skąd zatem, do cholery, wzięły się nagle PRAWA
ZWIERZĄT?!
Od kiedy zwierzę jest OSOBĄ?
Ja wiem, są różne
uczone Regany i Singery, ale kiedyś ziemia była płaska i też były na to naukowe
dowody.
Od kiedy zwierzę jest ważniejsze od konstytucyjnego prawa
wolności religijnej?
Od kiedy trzymanie przez właściciela (czy osoba może być własnością?!
A?!) psa na łańcuchu jest niehumanitarne, ergo bezprawne i karalne, a zabicie
dziecka z powodu zwichrowania chromosomu jest uprawnieniem? Dlaczego zatem
kobiety prawo nie nazywa właścicielką płodu?! A?!
Coś chyba przegapiłam, kurde!!!
Dawno temu poleciłabym wpis niniejszy jako zbiór przykładów
do zadania domowego o pytaniach retorycznych. Ale w dobie politpoprawności zaliczenie
wątpliwe. Chyba, że w odległej galaktyce…
Wyszło kiedyś w Parlamencie, tfu, Europejskim, że te same
osoby wybrane przez elektorat, gorąco optowały za aborcją, i z równym zapałem –
przeciw karze śmierci.
Ciekawam, co obrońcy praw (?!) zwierząt, gardzący kotletem jako
trucizna moralną, sądzą o karze śmierci oraz o prawach dziecka z Downem.
A może do logiki klasycznej, rozmytej, Godlowskiej,
Russellowskiej, arystotelejskiej, babskiej i niefregowskiej należałoby dodać
logikę praw człowieka, zwierzęcia oraz logikę praw roślin. Świerki za oknem
mokną. Niehumanitarnie.
A, jeszcze logika arcybiskupa.
Ale to chyba kij w mrowisko. Księży, lekarzy, nauczycieli
ani prezydenta nikt nie nauczył jak wyłożyć pogląd słuszny, nie tylko kiedy się
niemal wie, co się mówi, ale zwłaszcza, kiedy się plecie.
:)
OdpowiedzUsuń