poniedziałek, 30 maja 2011

Close your eyes, clear your heart, cut the cord

Pay my respects to grace and virtue
Send my condolences to good
Hear my regards to soul and romance
They always did the best they could

Jestem zmęczona.
Ubolewam z Siostrą.
Ale chyba wybrałam opcję ucieczki do przodu od tego bólu, niby mówię sobie głośno: SLOW, ale gna mnie dziki gon. I sama nie wiem, czy ten ból już jest przebolany, czy wciąż jeszcze mam łzy do wypłakania. Maleńczuk - którego zaczynam doceniać i szanować za teksty - śpiewa właśnie w radio: kogo to obchodzi, kiedy boli? Tylko Ciebie, tylko mnie

Sis, Bracki - no wiecie. 


Tak, też się nie spodziewałam po sobie tej piosenki.  
No to dla równowagi na przykład to:

wtorek, 17 maja 2011

I can't find myself

Jadłam dziś pierwsze prawdziwe, kupione na polu, truskawki. Za kilogram plus garstka czereśni (a jakże) zapłaciłam tyle, co za wczorajszy biznes-lancz. Chwila hedonizmu nieokiełznanego, metafizycznej zmysłowości: truskawki.

Jeśli już dziś ktoś puka w jej drzwi to z całych sił przeciąg trzaska złudzeniami.

Zagubiłam się gdzieś po drodze, między sobą a innymi, między Kantem i Derridą, fenomenem i noumenem. Wszystkie demony rodzą się z braku komunikacji, mawia zawodowy guru, cały Habermas na nic, skoro brak przedmiotu dywagacji - komunikacji.

Wyrzekam się noszenia cudzych ciężarów samodzielnie. Cudze są cudze, a moje są moje. Mogę pomóc. Pomóc, nie nieść za kogoś. Przestałam się łudzić, że mogę. W krzyżu mi trzasnęło, Tuna była świadkiem - a musicie wiedzieć, że to fizjoterapeutka z powołania.
Nie zaprzecza to przyjaźniom i siostrzeństwu i podarowaniu najlepszej energii, jaką mogę wykrzesać. Dla kogoś, a nie za niego.

Ale ściana, przed którą się obudziłam jakiś czas temu, okazała się granicą. Skończył się nawet pas ziemi niczyjej i wewnętrzny margines. Granica jest jak u Goodkinda - nieodwołalnie nieprzekraczalna. Może są w niej drzwi - ale ja ich nie widzę. Leibnitz?
Oczywiście, kłamię w tej chwili sama sobie, bo wciąż na dnie szklanki telepie się kropla wody i krwi, i łza  - a to znaczy że drzwi jestem skłonna wydrapać pazurami.

Naukowy dowód na ekstraordynaryjność tego stanu, i oczywiście jego przejściowość? Jestem w stanie wysłuchać więcej niż dwu piosenek Grabaża pod rząd.

Bełkot? Może, ale ulżyło mi, suszę skrzydełka w słońcu.

A na dowód (naukowy) że zachowuję równowagę (przynajmniej muzyczną) garść coverów.
Definicja wyrażenia "a cappella":
Jazz Sebastian Bach (1963):

Swinging Mozart (1965):

Around the world (1991):


oraz włóczący się za mną od wczoraj:


Dialog na cztery nogi:
-.....
- Nie spakowałam ksiażek bo byłam głupia?! W sumie to dalej jestem. Kurwa. Ja nigdy nie dorosnę.
- ....??? Kontynuuj?
- Nie mogę, inteligencja mi się skończyła.
....
Wszyscy wiedzą, kto z kim, prawda?

czwartek, 12 maja 2011

You don't know my mind

Na początek zagadka, bo dawno nie było: i kto to gra oraz śpiewa? W nagrodę płyta.

Czytając w wannie:
Włoski dyplomata hr Ciano ułożył świetny aforyzm: zwycięstwo ma wielu ojców, klęska jest sierotą - może myśmy [Polacy] się klęską zaopiekowali.... (prof Bralczyk w Wiedzy i Życiu 5/2011).
Słówko na dziś: prokrastynacja. Ładnie brzmi, bez podtekstów.

Wychodząc z wanny i próbując żyć:
Mam obrzydliwe poczucie, że doszłam do ściany. Nie walę w mur, po prostu obudziłam się parę dni temu i zobaczyłam ścianę, the wall. I ciągle oczywiście są następne cegły. Czuję się tak, jakby samo istnienie ściany miało jakąś moc, promieniowanie, na skutek którego moje życie się rozpada na kawałki, za motylą nogę i koci ogon nie dające się skleić. Trochę pociesza mnie fakt, że Starsza Siostra też dziś tak ma, że nie ogarnia. I że jest ze mnie dumna, bo stukam, trzaskam i strzelam. Ouzi or ouzo...




Tak, siedzę i płaczę. Nie, nie mam miesiączki ani pryszczy, księżyc jest w dobrej fazie, sputniki odleciały, bzy pachną, na ziemi raj. 
Nie, nic nie możecie dla mnie zrobić. Wy nie. Chyba że dysponujecie cud-niezawodnym sposobem jak w trzy dni wyhodować skórę grubą, pozbyć się nadwrażliwości raz na zawsze, tego jeżowego miękkiego brzuszka, tej części wiśni poza pestką. Jak olać - tak, żeby nie zależało. Jak nie odczuwać bólu. 
Myślcie nad zagadką. Podpowiedzi możliwe, oczywiście.

PF jako czkawka, spóźniona, z zazdrości że Młodsza była, a ja nie.  


PS. Co robi Latorośl? Produkuje właśnie swój autorski teledysk do piosenki Sabatona, bo posklejał już i pomalował wszystkie mikroskopijne figurki RPG które wygrał w konkursie.... W szkole był ostatnio w piątek, bo szkoła to strata czasu. W sumie.... i tak właśnie wpędza w kompleksy matkę, po co szkoła.

niedziela, 8 maja 2011

zdradzi nas wszechświat


Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata,
za niepewność - wśród jego pewności,
za to, że odczuwacie innych tak, jak siebie samych,
zarażając się każdym bólem,
za lęk przed światem, jego ślepą pewnością,
która nie ma dna,
za potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemi,
bądźcie pozdrowieni.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za wasz lęk przed absurdem istnienia
i delikatność nie mówienia innym tego, co w nich widzicie,
za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z niezwykłością,
za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego,
za nieprzystosowanie do tego, co jest,
a przystosowanie do tego, co być powinno,
za to, co nieskończone - nieznane - niewypowiedziane, ukryte w was.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą twórczość i ekstazę,
za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk,
że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami.

Bądźcie pozdrowieni za wasze uzdolnienia - nigdy nie wykorzystane -
(niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli poznać wielkości tych, co przyjdą po was)
za to, że chcą was zmieniać, zamiast naśladować,
że jesteście leczeni, zamiast leczyć świat,
za waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę ,
za niezwykłość i samotność waszych dróg,

bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi.



/Kazimierz Dąbrowski  - Przesłanie do nadwrażliwych/  

środa, 4 maja 2011

Real world

No, thanks. 

I'm not going there.

Jak to szło? Było już kiedyś o skradzionym cytacie Donne'a:
No man is an Island, intire of it selfe; every man is a peece of the Continent, a part of the maine; if a Clod bee washed away by the Sea, Europe is the lesse, as well as if a Promontorie were, as well as if a Mannor of thy friends or of thine own were; any mans death diminishes me, because I am involved in Mankinde; And therefore never send to know for whom the bell tolls; It tolls for thee.
Dla leniwych tłumaczy Barańczak: 
Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on Tobie.

Zniesmacza mnie szum, fiesta, zmanipulowany, rozentuzjazmowany tłum tępych Amerykanów.
Czy widziałam zdjęcia? Łaaał, o ja cieee, mocne!
Nie widziałam, nie zobaczę. Wystarczy mi radiowy serwis, strzępy niusów o pełnych godzinach i fejsbukowe zdjęcie tego cholernego plebsu. Czy oni naprawdę wierzą w pogrzeb na morzu, bo tradycja islamska? Że wojsko w ogóle przez mgnienie oka pomyślało o szanowaniu cudzej - wrogiej - tradycji?! PHI!!!

Żal mi ich. Propaganda aż boli. Biedny naród. 
Biedni muzułmanie, nie mniej zmanipulowani.  
Dla jasności: nie popieram terroryzmu. Rozumiem źródła. 
Nie znam się na islamie. Szanuję. Nie wiem, co to znaczy, z płyty wzięłam, bo lubię. Nie odróżniam sunnitów od szyitów. A muzyka suficka. Jak oni tańczą!  

Jestem za karą śmierci. Nie uznaję samosądów. 
Tak, wiem, gdyby go złapali, dziesięciolecia czekałby na wyrok i egzekucję, a może nie, bośmy ekologiczni i humanitarni. Kant się w grobie przewraca, i w niebo gwiaździste o pomstę woła.  
Fiesta z okazji śmierci? Śmierć człowieka umniejsza mnie. Zwłaszcza taka, bez wyroku. Wstyd mi. Jakiż to elementarny brak szacunku, jakie zatracenie się i zadufanie. 
I jakże lukratywne kontrakty dla komentatorów, wieszczących zemstę, wróżdę i zamachy. Przemysł wojskowo - śmiercionośny znów ma rozpędzone koło zamachowe - nomen omen. Się interes rozkręci na nowo, bo już nudno było, nawet cywilów ostatnio nikt nie wysadził w powietrze w większej ilości. 
Wstyd, hańba, zniesmaczenie, zdziwienie, że propagandowe ściemy są tak łatwe do przełknięcia. 

Breakfast




Time Tested Beauty Tips

For attractive lips,
speak words of kindness.

For lovely eyes,
seek out the good in people.

For a slim figure,
share your food with the hungry.

For beautiful hair,
let a child run his fingers through it once a day.

For poise,
walk with the knowledge you'll never walk alone...

People, even more than things,
have to be restored, renewed, revived,
reclaimed and redeemed and redeemed ...

Never throw out anybody. Remember, if you ever need a
helping hand, you'll find one at the end of your arm.

As you grow older you will discover that you have two hands.
One for helping yourself, the other for helping others

by Sam Levenson
(A favourite poem of Audrey Hepburn.) 

Sami powiedzcie, czy znajdując przed śniadaniem w zakładce "Messages" taki właśnie wiersz, można sie nie wzruszyć? Mniejsza o jakość wiersza... Lubię takie prezenty. 
I jeszcze od Okruszyny dostałam podarek:
  
Wzruszyłam się. Na obrazie Mylesa Sullivana na skrzyneczce, a jakże - Audrey. 
Dziękuję ofiarodawcom. Stukrotnie

niedziela, 1 maja 2011

...that's not the shape of my heart

I know that the spades are the swords of a soldier
I know that the clubs are weapons of war
I know that diamonds mean money for this art
But that's not the shape of my heart
/..../
Those who speak know nothing
And find out to their cost
Like those who curse their luck in too many places
And those who fear are lost
*
Tak, widzę ten błysk zdziwienia w oczach Brownie. Ale przecież nie mówię, że Sting w swej doskonałości i artyźmie przestał mnie nudzić. Duecik jest nawet wart posłuchania, kimkolwiek jest ta wokalistka.

Generalnie: nuda. Jak Sting.  
Nuda. Leżę. Nasłuchuję dzieci na placu zabaw, przejętych chyba moim stanem, bo nad wyraz karnie trzymają się wyznaczonego obszaru - tego, który jest widoczny z mojego okna.
Kiedy nudzi mi się leżenie i przyzwyczajanie się do bólu (dopadła mnie choroba?! Tym gorzej!... Dla choroby!), leżę i czytam.
Kiedy nudzi mi się czytanie, śpię.
*
Kiedy już nie mogę tego znieść, zbieram się i jadę do Starszej Siostry umierać. 
Umieram na grillu, z makijażem zrobionym przez Rudą - cudnym, więc niemal stuprocentowowo płaczoochronnym. 
Kiedy patrzę w lustrze na swoje zielone oczy, jedyne, co mi się nasuwa, to smoke on the green water. Pięknie. 
Sześć kobiet, nie licząc dzieci i psów. Zaklęte chwile. Zakładamy zatem stowarzyszenie. W mojej pracy alkohol fakturuje się jako organizację konferencji. Czy ktoś ma pomysł, jak przemycić we wniosku o dofinansowanie stowarzyszenia mięso na grilla, sałatkę i piwo oraz chianti? Niech się UE na coś raz przyda!  
*
Nudo mi i źle. Nie wiem, co bardziej. Chcę zagłuszyć nudę i ból myśli, ale Latorośl pojechał jako delegacja na wyjazd majówkowy, i nie ma w domu zagłuszaczy które dałyby radę (tak, mój syn wszedł w wiek leżenia na podłodze i słuchania Sabatona patrząc w sufit). Królewna u Starszej. Junior przykolegował się do sąsiadów. 
Nuda.
Nuda, jak oglądanie w kółko tego samego ulubionego filmu.
Taaak. Dobre rady których wysłuchałam, deklaracje że nie pozwolę się skrzywdzić, które złożyłam, zwłaszcza Siostrom i Łosiastej, na nic. Nuda jak Leon. Jak moje oglądanie Leona. Jak zwykle naiwność wierzy, że nie wybuchnie, że Leon wstanie i się otrzepie, że będzie jakiś bardziej banalny happy end niż tylko sentymentalny do porzygania Sting i zakorzenianie maranthy. Tym razem ja mogę wystąpić w roli zawodowca, i dać się roztrzaskać. A moduł racjonalista.7.5 samoistnie pracując w moim mózgu chyba przestanie się dziwić. 
I tylko na dnie pestki tli się nadzieja, że jednak skóra zgrubnie, choćby o milimetr. 
Not shape of my heart? Nie gram w karty, nie potrafię. Wielu rzeczy nie potrafię. 
Pestkę w kształcie serca wkładam do zamrażarki, to znieczula.

Może drugie w ciągu dwu miesięcy zapalenie oskrzeli zbiegłe w czasie z diagnozowaniem rzs to nie przypadek? Wiem, że mam mądre ciało, cudownie wyszło z poprzednich dziwnych medycznych przypadków, kiedy to i owo się wyprostowało. Myślę sobie, czy rzs, czające się przecież od lat (kolana, nadgarstek w gipsie, diklofenak, takie różne drobne bóle, które zwalałam na przetrenowanie, to były zwiastuny) wylazło teraz akurat przypadkiem, czy jednak.... Stres wyzwala rzs.  Pryncypał? Wątpię. Mam mądre ciało. Wiedziało wcześniej ode mnie, że no glory.

Nuda.
Nudne to wszystko jak moje własne utyskiwanie na nieuleczalną głupotę i naiwność.


Naive song wszechczasów z racji płyty Herbiego. Starsza Siostra nawet bezczelnie zimą wygrała bilet i poszła na koncert, jeszcze w czasach zakotwiczonego strychu. A ja dopiero teraz doznaję olśnienia, i eksploatacja płyty w ostatnich dniach znacznie przekracza normy techniczne.  

PS. Nie należy się przejmować zbytnio. Tak jak zwykle, wystarczy. Każdy dołek kiedyś się kończy. Na każdy telefon człowiek, a nawet kobieta, kiedyś przestaje zerkać z nadzieją. Resistire. I will survive.


Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.