Jesień ma niewiele zalet. Poza orgią kolorów wśród drzew i bezkarnym objadaniem się czekoladą i smażoną kiełbasą (marzy się prawdziwa kaszanka - żeby obłożyć się izolacją termiczną na zimę), niewątpliwą zaletą jesieni jest możliwość zawinięcia się w koc, może być z kotem, i słuchanie tego wszystkiego, czego się latem nie da, bo albo jest zbyt ciepło, albo zbyt długo jasno. tego, co albo jest z półki nazywanej przez Tubę Rona "grzałkami", albo jest nostalgiczne i melancholijne. Dziś stawiam na grzałki, bo potrzebuję, yyyhm, dopalacza.
Po maratonie ostatnich dni (torba spakowana w zeszłą środę wojażowała ze mną aż do późna w niedzielę, i do teraz stoi....) dziś, zaraz po pacyfikacji dzieci, od 20.01 planuję po prostu leżenie i gromadzenie wyżej wymienionej izolacji. Niech mnie Anioł Stróż broni przed pokusą sprawdzenia poczty służbowej.
Z planowanego repertuaru, trochę nowości, trochę odkurzanych płyt.
BTW - ostrzę sobie uszka w oczekiwaniu na nowe Fleet Foxes - jak donoszą na portalu, płyta jest na wykończeniu, oraz na Asę - coś mi w radio nowego mignęło. Będzie czym się delektować.
A jak się to robi, żeby objadanie się ww produktami wyszło bezkarnie? Jestem żywo zainteresowana.
OdpowiedzUsuńAch, stres wyżera.
OdpowiedzUsuńPoza tym, jak wiesz, należę do tych, co jak inni już śpią, pakują klapki i idą smażone i czekoladowe wypływać lub wypocić. Ostatnio wywisieć na ścianie wspinaczkowej. Standardowo wytańczyć. Ale i tak udało mi się nazbierać 2 kg okładziny. Mój model 19.75 tak ma, po prostu.