środa, 16 lutego 2011

Irlandzki

Wolę irlandzki luty od polskiego. Marznę. Łypię po świecie zamrożonym lewym okiem, prawe niewyspane, i też marznie. Nie miałam kompa, miałam czas, komp wrócił z naprawy i wiatr świszcze mi w uszach. A nie, to czas pędzi.
Jeśli ma kto na zbyciu ze dwa wiaderka niewykorzystanego czasu, chętnie wezmę w komis. Nie mam czasu poskładać muzyki, która dzieje dookoła w jedną całość ze mną. Chwile w których świat jest jak idealnie  dopasowane puzzle a otulające mnie dźwięki pasują jak ulał do materii, chwile, które są skończonymi bańkami czasoprzestrzeniodźwięku - pękają i zostawiają po sobie tylko zapach, nieuchwytny.

Niby Brownie ma podobnie, ale ona w końcu się formalizuje jako wyżej wykształcony obywatel, ku chwale, a ja co? Nie mam czasu na nic, czas wyparowuje, i przez to mam wieczne zaległości w pracy i spaniu. Ona jednak zdążyła już nabyć, zapewne jako pierwsza w kraju, karnet na oś wakacji i wydarzenie roku. Rok dzieli się na przygotowania do OFFa i na wspominanie OFFa. Ale ten rok ma jeszcze w środku McFerrina, i płytę gitarową. Płytę, której jeszcze nie ma i nie wiadomo kiedy. Jak Me&Myself&I. W odróżnieniu jednak od M&M&I, mały czarny krążek udający winyl śpi spokojnie na moim biurku, więc jak kto chce posłuchać awansem, welcome:

Kompletnie nie pamiętam, dlaczego mi ten kawałek pasował do chwili. Bańka pękła. Ale pachnie. Jakby Kleinem, Calvinem Kleinem, ale nie do końca.

Co się dzieje, pyta Mały Miś. Nie wiem, jakbym wiedziała, byłabyś pierwszą dobrze poinformowaną osobą. Słowo starszej.    

Kto, do cholery, czyta w XXI wieku Minkowskiego? Ale, jak mawia mój ulubiony "Sliding Doors": Nikt się nie spodziewa hiszpańskiej inkwizycji. Może brak spodziewania jest kluczem do dostania tego niespodziewanego?

Jeśli wydaje wam się, ze bredzę, macie rację: wydaje wam się. To wszystko ma głęboki sens, tylko nie wiem jeszcze jaki. Czas pokaże, jak będzie miał moment zatrzymania.


Dobrze chociaż, że wciąż mam czas, by być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.