poniedziałek, 21 lutego 2011

Strange kind of woman

Oj tam, oj tam.
W zasadzie to nie tyle dziwny, ile z sił opadły, lazy troszkę.
"Kocham cię mamo" mówi Królewna usmarowana batonem od Billa i Klejaczka, z którymi relaksowałam się w stylu niezupełnie do mnie podobnym ostatniego weekendu, i kompletnie mnie tym rozczula, a że własnie słucham sobie Jeremy'ego Samolot, robi się błogo, lekko i poniedziałek rozmywa się w sinym mrozie.

Dziś był jeden z tych dni, które się rozwarstwiają nie tyle na ciąg zdarzeń, ile na mnóstwo pojedynczych, drobnych wydarzeń, rozmów, maili, listów poleconych, spóźnień i telefonów, które z osobna byłyby kamykami do kopnięcia butem, ale wszystkie razem, dokładane od samego rana rosną w górę nie do przebycia i nie do uniesienia.
Po przymknięciu powiek miesza się w mojej głowie widok stosów przeprowadzkowych kartonów  Starszej Siostry z brzmieniem słów wypowiedzianych jak wróżba: "Kobiety takie jak wy do niczego nie dojdą".

Otrząsam się z półprzymknięcia oczu i wiem dokładnie co oznacza "takie jak my", bo to my, ale nie jestem pewna co znaczy "niczego". Czego? Domu z ogrodem i bezpiecznikiem życiowym w postaci mężczyzny z kilkoma zerami po ostatniej cyfrze w zarobkach? Wymuskanej łazienki? Wakacji na Bali?
Ja naprawdę mogę żyć sikając w niewyremontowanej łazience, to tylko łazienka. I wolę dobrą książkę od trzydziestej pary dobrych butów, mam tylko dwie nogi. I Bieszczady od mocno teoretycznej satysfakcji pokazywania znajomym zdjęć "to słoń, a to ja". Wolę mieć przyjaciół, a oni mnie lubią bez tła w postaci słonia czy piramid.
I nie mam nic przeciwko pozerskiemu wypinaniu piersi z myślą "to ja", kiedy czytam psychologiczno-socjologiczne analizy o nowych rolach społecznych, o zagubieniu mężczyzny nienadążającego za samodzielną, niezależną kobietą - gatunkiem bardzo trudnym do udomowienia (co wcale nie warunkuje przecież bycia singlem po wieki wieków). Silna jest we mnie nadzieja, że istnienie mężczyzn którzy rozumieją różnicę między byciem facetem potrzebnym (do roli bezpiecznika czy wkręcacza śrubek choćby) a byciem chcianym (w celu dzielenia z nim fascynacji życiem) - nie jest mitem. I nie tylko są niemitologiczni, ale rozumieją,  akceptują i internalizują tę nową rolę - jak mawiają analizy i doktoraty z psychologii społecznej.

A w ogóle, to miało być coverowo, dla Brownie, o tym, jak w czasach gdy Jimmy Page spał spokojnie, bo anioł stróż Jacka White'a siedział na chmurce i piłował sobie paznokcie w oczekiwaniu na przydział*, było tak:

A dziś może być tak:

* mój anioł jest z tego samego przydziału, i mam nadzieję, że nosi równie staranny manicure.

Aha, i jeszcze łazi za mną upierdliwie

bo w szkole mowa była nie tylko o podnoszeniu kwalifikacji, ale i o latających gitarach.
    
      

5 komentarzy:

  1. Książki zamiast butów - o tak. Chyba że chodzi o buty do chodzenia po górach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, nawet w góry wystarczą dwie pary na osobę :-) Czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  3. dziewczyny! nie rezygnujcie zbyt pochopnie z butów! jestem zaniepokojona...ja rozumiem, role, dusze, mądrości, facety, książki, ale buty tu wcale nie wadzą! im więcej buty, tym lepiej! buta, im więcej buta.

    a czemu coverowo dla mnie? ponieważ mam ostatnio fazę na najlepszy cover EVER DONE, a ja nigdy nie mówię "best ever"? lepszy nawet od coverów, które w swej noworolowości popełniało placebo?

    OdpowiedzUsuń
  4. Coverowo a bo tak :-) się domyśl troszkę :-)
    Co do butów. Do życia wystarczą dwie pary: martensy i szpilki. Marteny od złej biedy mogą tez być w góry (jak wiadomo, szpilki też, vide droga do Morskiego Oka), stąd - dwie pary. Reszta to wariacje na temat, do sześćdziesiątej pary raczej nieszkodliwe ;-) A Ł. mówi mi własnie że ona też ma poniżej dziesięciu par, klapkami na basen licząc. Co jest dowodem i kropka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje ulubione obcasy mają 12 lat i wyglądają jak kupione wczoraj.
    Pozdrawiam miłe Panie.

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.