Wczorajsze odejście Gary'ego uderzyło we mnie bardziej niż można by się po mnie spodziewać. Ubolewam. Komputer zepsuł się zupełnie, co nie oznacza że korp wyciuła grosz i sprawi mi nowy. Absolutnie nie. Ale może chciałabym Focusa* zamiast Fiesty?
I jak tu zachować noworoczne postanowienia? Że nie kląć?
Dzielnie, zgodnie z kolejnym postanowieniem, nie czytam plakatów koncertowych, ale McFerrin.... Teresa Salgueiro (TA Teresa z Madredeus), Gotan, Kidjo, Corea... Nawet nie czytając plakatów nie da się nie wiedzieć, a sala koncertowa rzut beretem, na lodowisku. I teraz: wydrzeć samej sobie z gardła na McFerrina czy na Teresę? Bez reszty da się przeżyć (zwłaszcza bez Corei, z przyczyn ideologicznych)... Bez Nich - nie.
A może ktoś mi na urodziny, imieniny i Mikołaja (awansem) bilecika zafunduje? Brownie? Zrzutka?
* Krowiaste auto niemożliwe do zaparkowania.
Zgłoś się do korpo boskiego Andy'ego! Po pięciu latach pracy dają firmowe netbooki, bardzo zgrabne. Z biletami zaś od czasu kryzysu nędza.
OdpowiedzUsuńHmmm. Wyszło mi z obliczeń, że może jednak zdobycie nowego narzędzia pracy w obecnej korp zajmie mniej niz 5 lat ;-) poza tym w netbooku chyba nie ma szufladki na płyty...
OdpowiedzUsuńA co do biletów, to kto?! JA?! JA nie zdobędę?! :-D