Kornem zalatuje aż miło. Nie zamierzam się wstydzić lubienia Korna, nie jestem wystarczająco sofistikejted. A Królewna mówi o Kornie że to miła muzyczka o mrozie za oknem.
Trzy dni minione były właśnie takie: jak uśmiech i pocałunek z innego, lepszego świata. A tytuł piosenki skojarzył mi się z innym letnim poprawiaczem nastroju.
Po trzykrotnym sprawdzeniu w serwisie radiowym jaki dzień tygodnia oraz miesiąca mamy wracam na małą chwilę do rzeczywistości. Uprawiam slalom między pięcioma balkonowo-salonowymi suszarkami marki IKEA, gratulując sobie w duchu pralki ultra silence, który to napis na obudowie okazał się prawdziwy – mimo dwu nocnych prań nie miałam dziś przyjemności z sąsiadem z dołu. Nie mogę jednak nijak dociec, jak udało się nam w trzy dni, zużywając po jednym komplecie ciuchów, zapełnić siedmiokilowy bęben na trzy zmiany. Keczup który złośliwie zeskoczył z ekskluzywnego tosta made by Boski na białą koszulkę nie chce zejść. Będę miała pamiątkę.
Latorośl oddalił się na warsztaty growe (od: gry), a ja, po wysłuchaniu w radio audycji o i z Karoliną Cichy (Cichą?), tą od Wawa2010, nie odnajduję w programie OFFa bandu o nieco informatycznej nazwie CtrlAltDel (i nie mniej technologicznym skrócie CAD). Wychodzi na to, że ich tam nie będzie, oraz że – oczywiście - przemknęli mi przez ucho wcześniej, ale nie wiem czemu nie wryli się z nazwą w pamięć trwalej. Pewnie brakowało zakotwiczenia i skojarzenia. Niemal wysnuwam z tego wniosek, że powinnam częściej zmywać metodą ręczną (tu Blondie mdleje z zaskoczenia) w odpowiednim, muzycznie inspirującym, towarzystwie. Niemal... Pozostanę jednak fanką zmywarki (spoko sister), na CAD rzucając uchem za pomocą strony internetowej. Bo może nie powalają na kolana, ale wstrzelają się idealnie w upodobania.
Nocny powrót z nieformalnego zgrupowania w leśnojeziornej głuszy owocuje przestawieniem się na tryb urlopowo-festiwalowy (udaje nam się nie wstać o 7.00!!!) oraz odkryciem nowego prawa Murphy’ego: jeśli wracasz do domu w nocy i „twoje” (na mocy niepisanej sąsiedzkiej umowy) miejsce parkingowe jest wolne, to na pewno usadowiła się na nim jedyna w promieniu 3 km kałuża o takim kształcie i rozmiarze, że nikt nie wysiada sucha stopą. Nie wspomnę (bo było do przewidzenia), o tym prawie, które mówi, że jeżeli po dwu dniach moknięcia nad jeziorem oraz jednym względnego niemoknięcia (względnego, bo brak opadu atmosferycznego wcale nie oznacza komfortu suchych ciuchów), wracamy do miasta, to czujemy się jak pieczone skwarki, bo pogoda i temperatura jak z letniej pocztówki.
Z innych twórczych rezolucji to myślę sobie, że oprócz tego czegoś o mądrej nazwie farmaceutycznej co pomaga na osy, powinnam trzymać w apteczce nagranie śmiechu Okruszyny i Opalonej, najlepiej w duecie, jako antidotum na własne babskie humory i schizoidalne obniżenia nastroju.
Droga ekipo, jeżeli to czytacie (choć uważam internet w czasie wakacji za bulwersujące zboczenie), to dziko Wam zazdrościmy (ale zrekompensujemy sobie poprzez muzykę) i prosimy o wpisanie na cały turnus w roku przyszłym na prawach uczestników pełnoetatowych. Mogę zmywać.
Życzymy Wam także pięknej pogody, wiatru w żagle i wytrzymałej plasteliny w łajbie.
(A sobie życzę żebym mogła usłyszeć to
w pełnej wersji w wykonaniu Dzielnych Żeglarek. Dziewczyny, to było rewelacyjne, szkoda, że odpłynęłyście).
Blog is closed because of OFF.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz