środa, 29 września 2010

Belfast


Nie wiem, czy nazwa tego miasta nie pochodzi od "piękny" i "szybki"? Może to słówko jest jak husbandry?
W każdym razie przejechałam sama sobie filmem po sentymencie, o czym napomknęłam wczoraj, a skoro idzie zimno, to mnie ciągnie w wiadomym kierunku, o czym było dawniej. Po namyśle stwierdzam, że pogodę mamy jak w Eire, więc żeby te ciągoty i sentymenty połączyć bez rujnowania się na bilety lotnicze (które uparcie do Dub nie kosztują 1 zł, tylko yyyyyy, do tego jeszcze razy pięć, bo postanowiliśmy tym razem zabrać Blondie),  zadowalam się Irlandią Północną w wykonaniu hiszpańskim. O Boże, idzie zima, orzekł przychówek, przecież ich ostatnia płyta ubiegłej zimy prawie przymarzła w samochodzie do odtwarzacza. Cóż, mam nawrót fazy i tyle.


Dowiedziałam się od tej samej progenitury, że wcale nie mam wady wymowy, przecież mamo KydRRRyński mówi podobnie, poza tym, my rozumiemy co mówisz. (Czyżby???) Pretekstem była pogadanka pedagogiczna pt Korzyści z chodzenia do logopedy (i, młodzieży, koniec dyskusji). Próbowałam ich stRRRaszyć, że będą mówić R jak mama (czyli wcale), i masz Ci los.

***
Drogi Misiu Bląd, informowanie mnie o urodzinach Lemura o 21.30 daje mi małe pole do popisu z racji odległości. A życzenia mailem są płaskie i bezpłciowe. Sama wiesz.  
***
Podejmuję uroczyste zobowiązanie do nieuprawiania wywnętrzeń politycznych ani filozoficzno-prawnych o ordynacji z racji się zbliżających wyborów. Jednak, jak się dowiem, ze NIEKTÓRZY nie pójdą głosować, to zamarudzę na śmierć, jakem upierdliwa starsza siostra, przysięgam.  
Obiecuję też nigdy więcej nie tańczyć bez rozgrzewki. Głupota aż mnie w oczy kole jak patrzę w lustro, bo boli mnie wszystko, nawet pięty. Ale to nie do końca moja wina, to korki na Legnickiej, Braniborskiej i pl. Orląt - o 19.00!!! Nie wiem, co się dzieje z moim miastem... Bębny pilnie potrzebne!

Było, było, wiem, ale skoro już tknęłam Mago de Oz, to tak dla nastroju nie podaruję staroangielskiej ballady po hiszpańsku.

A dla równowagi Irlandia po dublińsku (też było, ale pasjami uwielbiam).



Dobranoc.
PS. W sumie wpadłam tu dziś tylko dlatego, że O. i B. wywołują u mnie poczucie winy. Z przymrużeniem.
PS.2. Z pikniku sobotniego wnioski: jak ktoś jest artystką z zawodu, to nawet w koszu piknikowym nieświadomie robi kompozycję, zamiast go spakować jak człowiek - na łapu-capu. Prawa autorskie na pół, bo koszyk Pani Grafik, a fotka moja. Jak nie lubię fioletu, tak mnie zachwyciło.

2 komentarze:

  1. o rajuśku, czy to są owocki derenia? ach, tęsknie za wrzosami po tym zdjęciu! śliczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. To są owocki derenia w celu nalewki. Nie znam się, powtarzam za kompozytorką :-)

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.