wtorek, 28 września 2010

Wśród ptaków wielkie poruszenie


Nie żebym o.f. Osieckiej była, nie. Umiarkowanie doceniam. Ale czy cokolwiek pasuje do jesieni bardziej? Może tylko Niemen genialny z Tuwimem mimozowatym (nie, to nie jest epitet pod adresem skamandrytów).

Tydzień z hakiem przemknął, zapełniony mnóstwem spraw i sprawek, izbą obrachunkową która wzrok sokoli kieruje ku ciału społecznemu okołoszkolnemu. Wieczory oraz noce pełne księżyca spędziłam na pisaniu uchwał z pamięci – bo wszak doskonale pamiętamy wszystkie decyzje z czterech lat ostatnich podjęte na mocy paragrafu blebleble ustawy o systemie oświaty, blebleble. Sprawdzam tylko czy nie były podejmowane, ups, w niedziele. I tworzę tę pianę, blebleble. Czy przypadkiem nie przekonywałam kogoś ostatnio, że rada rodziców to słodycz sama? Głupia byłam.
Pełen muzyki tydzień był, jasna rzecz. Sister dostała misję zdobycia droga radiową Santany, ale nic z tego nie wyszło. Skończyło się na nabyciu drogą internetową marnych empetrójek. Póki co. Starzeję się. Skąd wiem? Coraz większa we mnie miłość do coverów, coraz większe wzruszenie, i coraz więcej przypomnień-wspomnień-wypomnień…


Genialne, genialne! W oryginałach i w coverach. Miód na duszę, balsam na ucho.
***
Tak…powyższe zaczęłam pisać w sobotę, po czym nastąpiła inwazja kasztanowej armii, przywleczonej z pikniku w Parku Sz. Ostatnie leżenie na trawie w tym roku i takie tam. Następnie zaś oddaliśmy się tworzeniu jeży, koników, pająków i co tam komu do głowy przyszło o kształcie obłym z czapeczką lub w kształcie kasztanowatym (nie ma w UE przepisów jakiego kształtu ma być kasztan?! Żadnych wytycznych jakie odstępstwo od kuli jest akceptowalne?!).
Sen weekendowy czternastogodzinny mnie sfrustrował. Poczułam się niedoceniona w swym intelekcie. Moja własna podświadomość mianowicie zafundowała mi sny tak sugestywne, wyraziste i pozbawione wszelkiej subtelności i symboliki, że było to aż uwłaczające. Jakbym świadomie o tym wszystkim - tęsknotach swych, brakach i marzeniach, a także pewnych takich niedoskonałościach, nie wiedziała, no litości, naprawdę.
Wyspana, po śniadaniu, leniwa, ale szczęśliwa (oraz w piżamie całodziennej) dokonałam rzeczy karygodnej: odebrałam pocztę służbową w niedzielę. Zapalenie płuc, awaria, cza ratować firmę. Żeby sobie nie psuć humoru, postanowiłam zająć się tematem w nocy, jak dzieci śpią, po powrocie z basenu, przez godzinkę-dwie. Godzinka-dwie pracy wykonanej z serca i z satysfakcją dała adrenalinę, adrenalina nie pozwoliła zasnąć, o 1.30 po przeliczeniu baranów w korp. odpaliłam AllyMcB. Kocham Jona BonJovi (niekoniecznie jako muzyka, nie jestem o.f). W serialu jest boski. Z wyglądu. Jak Korwin-Mikke z rozumu (da się posłuchać, polecam). O aktualnościach wywnętrzałam się u Blondie.
I tym sposobem w towarzystwie Jona i Ally nie mogłam zasnąć, w końcu zdrzemnęłam się 2 godziny i rano dowiedziałam się, że praca była niepotrzebna, bo jak wiadomo, w korp wiatr od zarządu wieje kędy chce. Zwłaszcza kiedy szefowa ma wypadek (blondynka za kierownicą w służbowym aucie z komórką przy uchu – no i z jej winy…). Ona leży, bo boli, a praca się sama nie robi. Piasek zatem pod powiekami mam i mieć będę, więc proszę docenić że jednak coś tu ściubię, przywołana do porządku. W piątek korpobal, kiecki, szpilki, parfiumy, a ja będę przysypiać na przemówieniu pryncypała i akcjonariusza.
***
Za trzy tygodnie wesele a ja nie mam tarczy obronnej przed omami i opami. Niech mnie ktoś wspomoże.
***
W blogu z boku pod datą jutrzejszą polecam wpis muzyczny o Dub. Pojechał mi filmik po sentymentach.
***
W głowie hoduję bębny, ciesząc się ciągle na Momo, a także oczekując przesyłki ekonomicznej ze strony internetowej Innego Artysty, co Sabla Tolo przecenił że grzech nie nabyć, naprawdę, zwłaszcza że to perełki.
Zawsze twierdziłam, że perkusiści są najprzystojniejszymi ogniwami w zespołach (pacz: Fred Young. Pacz: Tom M – uznany przeze mnie największym bębniarzem we Wro. Urwie mi głowę za ten wpis, ale wiem co twierdzę, wystarczy uchem rzucić. Didaskalia dla O.: bębni fenomenalnie kolega z tej pracy, co my z Boskim, ale nikomu się nie chwali, na koncertach się chowa za sprzęt). Mam słabość do drummerów i już. Argentyńsko-dublińska: spox, słabość jest teoretyczna, nie tykam muzyków zwłaszcza cudzych.

I mam słabość do bębnów: tabli, djembe, darbuki, taiko czy jak tam tym membranofonom i talerzom (saggaty to też talerze, nie?).



Na portalu multiinstrumentalista donosi, ze mu muzyka idzie cudnie, ale związek zdechł. Nie można mieć wszystkiego, poza tym że artyści jakoś tak yyy, no.... Nie mniej, współczuwam, zwłaszcza że jakaś plaga czy cóś, pogoda nie sprzyja. Aczkolwiek zmiany są dźwignią rozwoju. Taka oto archiwalna dedykacja żeby nie napisać o dwa słowa za dużo…
***
Leje. Leje. Nadeszła pora herbaty białej, gorącej, albo czerwonej. Idzie zima, Indianie nosza chrust a Wiśnia założyła skarpetki – niechybny znak, że zimno. Kaloryfery zapowietrzone ale raczej nie u mnie tylko gdzieś w pionie, bo ja odpowietrzam aż do smrodu wody dwa razy dziennie (mąż Ł w roku ubiegłym przeprowadził eksternistyczne szkolenie telefoniczne). Kolejka do fachmanów ze spółdzielni, tych od pionu, na półtora tygodnia, łaskawi są pracować od 9 do 15, no mniód.  
***
ZAPROSZENIE DO LEKTURY OBOWIĄZKOWEJ. Było o nich tu, byli oni tam - na OFFie znaczy. 
***
Czai się jesienna depresja (wskaźnik wzrostu spożycia czekolady jest tu lepszy od barometru) - ale co tam, jeszcze do wiosny się rozkręcę, jeszcze do wiosny się roztańczę. W realu i przenośni. 

2 komentarze:

  1. od 1 października wszyscy obowiązkowo powinniśmy walić w bębny co wieczór, mniej by było agresji na drogach;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ku uciesze naszych sąsiadów :-)
    Tak, darbuka albo tabla są gdzieś na liscie do Mikołaja... Mniej wiecej od dwu lat :-) Taki bowiem bęben wielki jak taiko jest pewnie wart samochód :-) I skoro jestesmy blokerskami - sciany by go nie wytrzymały :-)
    Ale porządne wybębnienie się, nawet z rzadka, dobrze robi na duszę, to fakt, i produkuje endorfiny. Na razie skupiam się na talerzykach, wszystko przed nami. Jak obczaję jakieś bębny dyskretne, dam znać. Kiedyś chyba było o wykrzyczaniu się, nie? Widac zatem rozwój artystycznych form muzycznych wyrażania emocji ;-)

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.