czwartek, 11 listopada 2010

Not America

Żeby nie było, że o Polsce to Kaczmarski, a Szwedzi tylko z doskoku.
Mamo, a dlaczego jak mama jest biała, a tata czarny, to dziecko jest równo brązowe jak Aaron, a nie w kropki jak krowa?
Czy ktoś podsunie mi wyjaśnienie bez użycia słów "mitochondrium" i "deoksyrybonukleinowy"?!
Zachęcona przez Okruszynę słucham nudnego, zeszłorocznego Stinga. Towar z poprzedniego sezonu.
Jak moje kozaki. Zeszły sezon jest w korp faux pas. Dochodzę do twórczego wniosku, że cała korp w moim życiu to wielka gafa (tak, znów odbyła się kolacja z Don Corleone), ale nie mam siły na salwowanie się ucieczką, i jestem tchórzem. A może tchórzofretką w potrzasku, bo jak starym kawale: trzy firmy do mnie dzwonią. Trzy korp. I nie że gazownia. Tylko że zamiana siekierki na kijek może mieć sens tylko, jeśli kijek jest zaczarowany i rosną na nim banknoty w odpowiednich nominałach.  Poczułam się jak kot w pułapce w laboratorium szalonego naukowca, mogący wybrać mysz w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że w czarnym. Wiśnia może robić co chce, byle z korp za plecami. Albo otworzyć z Okruszyną (i Małym Misiem) spółkę z mocno ograniczoną odpowiedzialnością. Nie wiem tylko, w którym dziale gospodarki zarejestrować trącanie się łokciem przy muzyce, czytanie Donne’a, Pounda i Keatsa oraz picie kawy jako główne nurty działalności…. Napada mnie to ostatnio, kiedy chodzę po mieście i spod agitacji wyborczej wyzierają kolejne plakaty – AMJ, Chambao, Herbie Hancock – najtańsze bilety na AMJ po stówie i już nie ma, na HH nawet nie sprawdziłam. Jakbym była zawodowym słuchaczem, to by mi jeszcze za bujanie się po gigach płacono.
Wiem.
SZUKAM SPONSORA. Jakby nie cierpiał jeszcze na absencję prezencji oraz inteligencji, to grejt.
Poza tym, nadal pozbawiona sprzętu przez awarię, czytam książki. Stosik „do przeczytania” maleje. Słucham po kolei wszystkiego, co poruszało mnie do szpiku w tym roku i zastanawiam się, co skłania ludzi do układania różnych list. Idzie koniec roku, co widać po sklepach – stoją w nich choinki, bombki leżą w stosach. Tylko Mikołaj jeszcze się nie przechadza. Zanim przyjdzie połowa grudnia, będę fed up i ciężko będzie się cieszyć ostatnimi Świętami w Domu. Postanawiam więc nie zaglądać do sklepów. Zanim jednak podjęłam to postanowienie, byłam w sklepie sieciowym pretendującym do miana salonu (obecnie wystarczy postawić kanapę, pozwolić klientom na niej siedzieć i przeglądać ksiązki, oraz narzucić nieludzką marżę i już nie jest się sklepem, tylko salonem) i nabyłam (bez sponsora, z bólem serca) biografię pana Wojciecha Manna. I rzeczywiście mogłabym chyba zostać zawodowym słuchaczem muzyki, albo Jego Wielkości asystentką. Doczytawszy, jeszcze na sklepowej kanapie, prywatną jego listę 5 best coverów  z Rodrigo y Gabrielą (dopiero co cytowanym przeze mnie 11.10) oraz listę 5 best filmów muzycznych z It Might Get Loud – przewałkowanym z Blondie w pierwszej połowie roku, zaczęłam poważnie myśleć, czy może jednak nie porzucić korp na rzecz pisania o muzyce, bo skoro trafiam w trend, który się sprzedaje w książkach….  I myślę, czy moja listę top otwiera w tym roku Karen Elson czy jednak Joker’s Daughter? Karen bez posądzania o nepotyzm, choć jest żoną Jacka TheBest.

***
Zastępczy komp na szczęście nie odciął mnie od House MD ani od świata. Zaowocował nawet kontynuacją wspomnianych gdzieś w początkach października rozmów o Murzynach, sztucznych biustach i optymizmie. I ważą te rozmowy, i mimo że nie pomagają w podjęciu decyzji czy zmienac korp, to jednak przekonywanie mnie, że jestem wszak młoda, piękna, wszystko mogę, daje mi siłę. Ok., piękną sama sobie dopowiedziałam, ale przecież mogę.  
    
***
Oglądam też zaległości. Dzienniki motocyklowe. Pomijając nachalny wątek robienia ze zbrodniarza motywu na tshirty i gloryfikacji lewicowości, jedno mnie w filmie uderzyło: tam byle tirowiec, byle rolnik (z całym szacunkiem do ludzi ciężkiej pracy), cytuje (i czytuje) poezję. Mnie tylko dwa razy się tak w PL trafiło, spotkać obcego, co się poezji nie wstydzi, i to dwa razy autostopem w Bieszczadach. Widocznie w górach poezja jest stanem bezwstydnym i naturalnym, jak w filmowej południowej Ameryce. Widocznie tam poezja nie jest dla wariatów, tylko dla wszystkich. 
***
Miłość do ojczyzny też bywa śmiertelna napisała Lipska w wierszu z 1978. Jednym z moich ulubionych, tych, co wiszą nad biurkiem. Nie idziecie na wojne, by zginąc za ojczyznę, tylko po to, żeby jakis inny suk*** zginął za swoją zacytowało dziś jakiegos wielkiego dowódcę radio, cały dzień w temacie. Ale po co umierać, skoro jest tyle do zrobienia. Dlatego czasem żałuję, że this is not America. Troche ichniego poczucia bycia obywatelem na co dzień by sie nam przydało. Wiem, obiecałam nie wdawać się w agitację, ale jak Ktoś od prawie ważnych rozmów mi mówi, że nie głosuje, to mi ciśnienie skacze. Bo patriotyzm to przede wszystkim nieobojętność na to, co się dzieje na podwórku. A ja, po raz pierwszy w zyciu, zagłosuję na kogoś, kto ma w szyldzie inną partię niż ta, która ma słuszną rację, i nie na zasadzie mniejszego zła. Widać nie jestem takim betonem libertariańskim jak wyglądam.
Wątek ważnych rozmów wymaga wspomnienia Pępkowatego, którego znów ściągam myślami, i który jest dowodem na istnienie obcowania w sferze ducha, i dowodem na inne wymiary relacji, i w ogóle. Przyjaźń jest możliwa, i niech mnie Anioł Stróż pilnuje, żebym nie wątpiła w tę prawdę. 

A skoro P., to dedykacja dla Krk.

A teraz, proszę Państwa, zamierzam wraz z Klubem Samotnej Matki coś poradzić na mój, wspominany czasem, problem z piciem. Znaczy, będziemy trenować. McDreamy na początek.

4 komentarze:

  1. Alu, jestem za działalnością. Za klubem kanapowym, popadającym w umiarkowaną hibernację w porze deszczowo-śnieżnej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alez, w porze deszczowej oddamy się działalności czytelniczej z wiekszą siłą produkcyjną. Każda ksiązka, która przeczytamy wpłynie na PKB :-)Ciekawe, co na ZUS...

    OdpowiedzUsuń
  3. Może stypendium ministra za podnoszenie wyników czytelnictwa Polaków na arenie międzynarodowej?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty to masz łeb!!! Co dwie głowy ....:-) Ale z kolei życie za cudze podatki nieco gniotłoby moje poglądy ;-) Może zatrudnimy jakiegos eksperta z firmy konsultingowej, zawodowego fund-raisera? Koniecznie przystojnego ;-D

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.