Nie a propos OFFa.
Nie a propos sesji zrobionej na szaro.
Nie a propos oczu przez które można widzieć na wylot, aż do obrazu na ścianie za czaszką.
Nie a propos tego, że powinnam dostać medal za umiejętność bezinteresownego robienia z siebie nieskończonej idiotki.
Pozbawiłam wczoraj Kogoś lunchu. I nie mogę się zrehabilitować koszem ani jeżyn, ani wiśni.
Można jednak być too open, i wyłożenie własnego serca na cudze biurko może być faux pas - bo chyba zraniło, i raczej nie mnie. I co teraz mam robić?
A może ten Hey czepił się ucha właśnie ze wszystkich powodów wyżej wymienionych, z każdego po trochu
Boli mnie pestka.
Wiśnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz