Święta jednak się odbywają.
Koty, wbrew przewidywaniom, nie masakrują choinki. Wystarcza im odgryzienie skrzydeł jednego z tekstylnych aniołków.
Pies odmawia przyjęcia plastra szynki. Nawet on patrzy na jedzenie z wyrzutem.
Brownie jednak obstaje przy swoim: Trzeba jeść, Święta są!
Spod choinki wyciągamy, jak to w rodzinie moli, stosy książek. Potem następuje głośne czytanie Pagaczewskiego i podbieranie sobie "do przejrzenia" innych smakowitych kąsków. Stanowimy stado zadowolonych dzieciaków, każdy siedzi w innym kącie a to czytając, a to montując warhammerowy czołg czy bionicla. Kto jest kinestetykiem, wącha perfumy, żele i herbatę, przegryzając belgijską czekoladą, kto zgubił telefon (mam to po tobie, mamo), ustawia nowy aparat, kto ma nowe mieszkanie, delektuje się kolorami zdjęć do powieszenia w ramkach, kto ma pierdolca muzycznego, płacze nad dedykowanym mu specjalnym teledyskiem i wrzeszczy bez opamiętania nad zapakowanym własnoręcznie w papier i koronki prezentem od Wielkiej Aleli*, nie posiadając się z radości i zdumienia, jak się siostrze ta sztuka udała (nie deprecjonować własnych zasług w komentach!).
Święta są wild - bez presji, przymusu i karpia. I bez opłatka, bo nikt (znowu...) nie pamiętał.
Święta z tęsknotą i zerkaniem na telefon.
Such a perfect time!!!
*
Oglądamy filmy i rozmawiamy.
Dialogi na cztery i więcej par oczu.
Br - mecenas Bracki
B - Blondie/Brownie
W - Wiśnia
L - Latorośl
Wieczerza:
Br: Jesteś tak samo głupia jak nie masz cycków!
B: Mam cycki!
Br: To czemu ich nie nosisz?!
W: umiera w konwulsjach
B, Br: No i co się śmiejesz?
W (spazmatycznie): Bo ja na co dzień przebywam z trójką nieletnich, to mi brak takich dialogów z ajkiu!
L (z wyrzutem): Przecież się śmiałem!
Oglądamy "The Pillars of the Earth":
Br: Ale za przepiękna to ona nie jest...
W: Przecież to mroki średniowiecza, wystarczyło że nie miała na twarzy śladów po ospie i była śliczna...
B: No co wy, przecież było ciemno!
Br: Idę sobie zrobić drinka!
W: Z czego?
Br: Ze szklanki i burbona. Chyba że masz lód.
Br: Idę sobie zrobić drinka!
W: Z czego?
Br: Ze szklanki i burbona. Chyba że masz lód.
Gnicie moli książkowych:
B: Co czytasz?
W: pokazuje od niechcenia okładkę, na której widnieją ilustracje ze śladów kocich łapek...
B: O, śliwka! Czytasz konkurencję?!
Fakt, w rogu znaczek śliwki...
*
Rozmowy, świece, grzaniec, smsy z wybrzeżem, stolicą i terenami przygranicznymi. Muzyka.
Rozkminianie strachu przed zmianą i chęci bycia po-zmianie. Grzebanie w rozpaczy, a niech tam, bank z komornikiem mnie zlicytują. Łatwiej wtedy spakować cztery walizki. Byle tylko w stolicy praca była. Byle było dla Kogo tam jechać. Byle był czas, żeby go z Kimś móc dzielić. Bo czasem, paradoksalnie, czasu jest więcej, gdy jest się daleko, kiedy jest się w codzienności - odświętnym.
Sis odsłania wszystkie pozorności, za którymi się chowam, uciekam, unikam decyzji...
A zresztą, znowu konkluzja jest ta sama: my, w naszym wieku, my, matki samodzielne, mamy w życiu jeden problem: brak pieniędzy. Tak bardzo wiążący do tych pozornie posiadanych na własność skrawków przestrzeni i rzeczywistości. Gdyby pieniądze były i starczały do pierwszego, nawet ułożenie sobie relacji z ludźmi byłoby prostsze.
Pozorne pozorności, opcje zamiast planów.
A przecież to powinno być tak proste, jak piramida Maslowa.
Coś nie styka.
Mam piramidę nie po kolei.
*
Czytam. W końcu są Święta, trzeba się nakarmić!
Nieprzystosowanie do obłąkanego świata nie świadczy o obłędzie (Jeanette Winterson, O sztuce. Eseje o ekstazie i zuchwalstwie)
Jako zdrowe, dorosłe osoby potrafimy bowiem opuścić drugiego i samemu zostać opuszczonym. Jesteśmy też zdolni oddać się drugiemu i nawiązać głębokie więzi z drugim człowiekiem. Zdolni by się złączyć i oddzielić, być z kimś blisko, a równocześnie pozostawać samemu. (Judith Viorst To, co musimy utracić)
Ja osobiście uważam jedzenie za jedyną rzecz intymną, którą można robić publicznie, najlepiej z przyjaciółmi (przyjaciółkami), a która daje czasem nawet większą satysfakcję niż inne rzeczy intymne, ponieważ nie pociąga za sobą żadnych zobowiązań ani rozczarowań z własnych możliwości. Dzień bez dobrego jedzenia jest dniem straconym, a dzień z podłym jedzeniem jest klęską żywiołową. (Alosza Awdiejew, wywiad)
Słownik używany przez propagandę kraju prowadzącego wojnę lub popierającego ją jest zakłamany jak język myśliwych. Nie ma "zabijania", "krwi", "ofiar". Jest "opanowanie przestrzeni powietrznej", "wyłuskiwanie", "chirurgiczna precyzja" oraz "pomyłki", gdy zostaną ujawnione ofiary. (...)
Czy być kobietą oznacza olewać świat, co najwyżej bojąc się i zabezpieczając? (...) jestem odwrócona plecami do małej polityki, przepychanek między partiami i poszczególnymi facetami nazywającymi siebie politykami. Świadomie się od tego izoluję, trochę pogardzając i mając to za śmietnik wydzielający toksyny. Ale los świata nie jest mi obojętny. Ani los ludzi, niezależnie gdzie żyją.
Moje wszystkie potrzeby są zaspokojone.
I obym nie myliła ich z kaprysami, powinnościami i obiektywnymi standardami.
(Sonia Raduńska Solo)
(...) słucha się zawsze mówiącego mężczyznę, a pomija mówiącą kobietę, tak są od wieków rozłożone racje. Gdy mówi kobieta, to ludzie czytają tekst przez stereotyp kobiecości: widza kapelusz na głowie i torebkę w ręku. Gdy mówi mężczyzna - mówi człowiek. (Julia Hartwig, wywiad)
* Nie, nie zdziwię się gdy powiecie, że fraza Alela Diane niewiele Wam mówi. Że wcześniej nie mówiła Wam nic. Że znacie ją od Brownie albo z mojego bloga czy fejsa. Ja nie twierdzę że ona jest sławna. Jest WIELKA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz