poniedziałek, 13 grudnia 2010

Christmas jam

Nie wiśniowy. Ale też smakowity.  
Okruszyna piecze pierniki i torty. Ja też postanowiłam zostać Nigellą, wersja beta (zacznę od próby nabycia jej - Nigelli! -  apetycznych gabarytów a la Monica Belucci). Ja zatem udam się do kuchni, a Państwo w tym czasie posłuchajcie muzyki. Najlepszej chyba orkiestry na mrozy. Idealnej do quizu "jaka to melodia wpadła im w ucho, kiedy siadali do grania?" I jest Joy to the world (prawie). Kolejność przypadkowa, głównie z płyty „Lost Christmas Eve”, ale nie tylko. Proszę się nie zrażać dwoma wersjami Adeste. Są różne jak Syberia od Zakopanego. Choć w sumie, kiedy mam pod Tatry pojechać, to co za róźnica? Daleko, zimno i śnieży. Ale oscypki przywiozę. 













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones