niedziela, 12 grudnia 2010

...how've you gotten by so far without having no visible scar


Ob. Ziółkowski M. mnie zdrzaźnił. Co ja mogę, że jak słyszę słowa "największy", "muzyk" i "współczesny" wypowiadane w bezpośrednim swym sąsiedztwie, to mam jedno skojrzenie? Z White'm Jackiem, oczywiście? Drugie z Bobby'm McFerrinem, ale drugie dopiero. Tak Ziółkowski opowiadał, tak opowiadał o zaprosznych na Open'era, aż kiedy dotrało do mnie, że "gwiazda" nie była w Polsce (a obaj najwięksi wszak byli), miałam wizję jakiegoś cudownego wskrzeszenia i przyjazdu Led Zeppelin albo Velvet Underground, co najmniej. A tu - pinku-pinku, Coldplay. O ja przepraszam, ale że co? I właśnie dlatego Open'er nie ma szans na moją wizytę. Chyba żeby Jack znów, to może ewentualnie (nadal, mimo upływu dwu pór roku, nie przeszła mi zazdrość, że Blondie go na własne oczy i uszy miała, a ja wciąż jeszcze nie).

***
Nie chce mi się. A chciałam coś tam o poranieniach i bliznach. Innym razem.
Mam dość zimy. Śnieg powinien kończyć się w Szklarskiej. Przeżywam bolesne deja vu, poza tym wszyscy znów jeżdżą na nartach, a ja mam nienaostrzone łyżwy.
Lenię się, po dokonaniu czynów bohaterskich w postaci rozbrojenia szeregu bomb biologicznych i epidemiologicznych. Czytam. Słucham.

Nie potrafię w sobie wzbudzić entuzjazmu z okazji Świąt. Re-kolekcja, odnowienie i przejrzenie wspomnień i skojarzeń pozytywnych wszelakich, nie jest w stanie zmienić mojego letargu w temacie. Wspomnienia smaku moich ulubionych potraw (Mały Misiu, trzeba się podzielić... czy ja mogę tylko ciasta i kapustę z grochem? z powodu niechcemisieniozy zaawansowanej?) też mnie nie porywają.

Jedyne co, to songi okolicznościowe mnie pociągają i zachwycają. Niestety, zagraniczne. Moim absolutnym hitem wszystkich Świąt od zawsze jest Adeste. Lubię nasze kolędy, ale tylko lubię - nie potrafię zachwycić się polską twórczością okolicznościową, sama  nie wiem czemu.

Poza AMJ nie przypominam sobie jakiś nowatorskich, odkrywczych, porywających aranżacji, i zastanawiam się, czy to kwestia jakości naszych kolęd i pastorałek, czy - bardziej prawdopodobne - jakiegoś zardzewiałego i zbyt czołobitnego do nich podejścia naszych producentów i artystów? I jeszcze sobie myślę, czy w jakimś podlondyńskim kościele (może Okruszyna wie i mi powie, jak ozdrowieje) Adeste też jest beznadziejnie zawodzone obok tonacji i bez tempa jak nasze Lulajże, czy mordowanie kolęd to tylko polska specyfika? Wiem, że do Świąt dwa tygodnie, ale nie wytrzymam i muszę zacząć słuchać christmasów.    

2 komentarze:

  1. Okruszyna nie wie, ale się zapyta:) Moja ulubiona to jeszcze "God Rest Ye Merry Gentlemen".

    OdpowiedzUsuń
  2. No ba! :-)
    Oh tidings of comfort and joy...
    Za analizę porównawcza bede wdzięczna ;-)

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones