Tak, Misiu, muzyka jest dobra na wszystko. Nie rób sobie na sumieniu wyprysków z powodu się odurzania dźwiękiem tym i owym. Wczoraj zaś była rocznica urodzin Wasowskiego Seniora, radio więc mnie podtrzymywało na duszy w czasie 14 godzin poza domem w ulewie i na drodze nr 5.
A przedwczoraj, w czasie odbywania niedzielnej rutyny – kościół – fontanna – lody zerkała na mnie z plakatu Zuzanna V. Ech… Na szczęście jestem dużą dziewczynką i mam świadomość, że podeptane nogi, ciuchy polane cudzym piwem i wąchanie potu innych fanów nie są warte 50 zł za bilet na koncert w plenerze. I tak pewnie będzie dead weather bo zimno i deszczowo (hm… dla Jacka pognałabym nawet na plener z telebimem). I Gothan Project też zerkał. Ale co tam.
Pamiętacie film Karmel? Tak mi się odpomniał z racji Suzanne (skojarzenie, piosenka jest z dekadę strasza od filmu).
Jak ktoś nie widział, a płci jest żeńskiej – obowiązkowo. Film z gatunku „bez ADHD”. Jak ktoś jest płci odmiennej, niekoniecznie, z całym szacunkiem.
Szkolenie z funduszy było, mięło, mam z głowy, odeśpię od jutra do niedzieli. Jednak rozmowa z pryncypałem powoduje u mnie bunt. Nogi na biurko, głowa do Norwegii, czytam. Jestem na etapie Wikingów powoli oswajanych z chrześcijaństwem, więc w odtwarzaczu na repeat all tracks nastawiam To the Nameless Dead. Kiedyś już pisałam, że teksty Alana kojarzą mi się wprost z tekstami Kaczmara.
A muzyka mnie pasuje do sirkumstanców, bo jest dobra na wszystko. I zazdroszczę Okruszynie, że Ona bez pryncypałów się obchodzi, wystarczą Jej pryncypia.
Aaaaa, jeszcze ogłoszenie. Poszukiwane:
Ale nie z YT. W formie płyty najchętniej. W polskiej strefie internetu zakupowego nie ma. Null. YT z portalu pożyczyłam od Urwanej. 14 dolców plus przesyłka niekoniecznie (zwłaszcza przesyłka…). Po mojej śmierci, w czasie sekcji przed kremacją ku swemu zdziwieniu odkryjecie, że na wewnętrznej stronie mojej czaszki, na wysokości nerwu wzrokowego, wyryte są słowa (yyyy nie pamiętam? R. Tagore?!): Jeśli masz dwa kawałki chleba, daj jeden biednym, a drugi sprzedaj i kup hiacynty, aby nakarmić swoją duszę. W roli moich hiacyntów książki i muzyka, ale jednak z chlebem bywa cienko. Więc te bagsy, (ale nie 9.99 za empetrójki - o, nie, ta muzyka warta jest cywilizowanej formy), to ja wyrwę samej sobie z żołądka, jakby kto z P.T. był w kraju zagranicznym, w good music store. Się polecam oraz uiszczę.
Mój szef potrafi być bezlitosny, a ocen kwartalnych udziela takich, że powinnam założyć związek zawodowy.
OdpowiedzUsuńDziś robiłam zajęcia o reklamie i jej mechanizmach, zobacz to a propos szefa:
http://www.youtube.com/watch?v=bpVP70U9LDg