środa, 21 kwietnia 2010

Messing with another


Chyba to już cytowałam. Ale co ja mogę, zachwyca mnie ten zamęt w wykonaniu młodziaków (a wokal nie brzmi na 23, nie?). I ta solówka Johna – nomen omen – Younga w drugim kawałku…. Mniód.


***
Za sprawą mojej siostry zastanawiam się nad rzuceniem wszystkiego w (cenzura) i nad zajęciem się rozwijaniem mego malowniczego talentu. Będę się wynajmować na zawodowego marudę i psuć humor za kasę. Stawka będzie za pół godziny. Przez telefon. Live za dopłatą oraz latte.
Bo jakoś mnie zwątpienie we własne zdolności ogarnia. Nie mam talentu do bycia zwiewną blondynką z bogatym sponsorem. Nie mam talentu do zostania rekinem finansjery. Nie mam zdolności do grania w totolotka. Nie mam zdolności do posiadania odwagi do olania wszystkiego, zamieszkania na działkach i życia z zasiłku (może mam. Ale nie lubię wina owocowego z siarą). I nie mam zdolności politycznych. Zwłaszcza korporacyjno-politycznych. Okazało się, że jestem nielojalną koleżanką. Ale w sumie, jak się sypia od dwu lat z przełożoną (na szczęście cudzą), ale będąca przypadkiem żoną (także cudzą), mając własnego przełożonego, oraz żonę także własną, to ja się pytam, jak ja mam być lojalna? Wobec kogo? I o co chodzi? Ramię podać z rękawem do wypłakania? No przepraszam się z kolegą bardzo. Ale jakoś nie. W ramach bycia nielojalną, ale litościwą, incydent zrzucam na karb wina sponsorowanego przez pryncypała. I dlatego zawsze na niezobowiązująco obligatoryjne dinnery jeżdżę komunikacją niepubliczną. Rozwaliło mnie także stwierdzenie, że jestem stuknięta (a raczej uzasadnienie twierdzenia). Bo mam w domu kota, królika i psa, oraz dzieci (kolejność zacytowana). Stwierdzała osoba hodująca dwa szynszyle, fretkę, psa boksera oraz jamnika. Oraz negocjująca zmiany terminów służbowych z powodu braku opieki dla zwierząt. I to jest korporacyjnie OK. Jeśli ja bąknę że mi termin nie pasuje, bo nie mam z kim zostawić dzieci, jest to przynoszenie prywatnych i osobistych problemów do pracy, co jest zdradą wobec akcjonariusza. Karaną co najmniej dezaprobatą oraz miną i tonem ostrzegawczym. Ale co tam dzieci. Najważniejsza jest korporacja, i prawa zwierząt.

Noc. Reszta aktualności jutro, bo dziś już mi się nie chce.      

4 komentarze:

  1. jest tam kto? czy awaria internetu? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okruszyno, telefonicznie doniesiona awaria kąputera...

    OdpowiedzUsuń
  3. Awaria wszystkiego. Samochodu o przebiegu 3,5 tys, wciaz smierdzacego nowym plastikiem (co z majówką?!), awaria kompa (dostałam sprzęt zastęczy o funkcjonalności młotka, do ktorego nie moge podłączyc prywatnego dysku), awaria humoru, awaria poczucia sensu, awaria życia. Jak coś się naprawi, to doniosę natentychmiast. A na razie jestem offline, wehikuł czasu mnię cofł był w tył w czasy niejakiego króla Ćwieczka.
    Do poczytania się z Państwem

    OdpowiedzUsuń
  4. wiedziałam, że atom jakiś musiał to być. Alu McB, powodzenia w podnoszeni wyników krajowego czytelnictwa!

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones