Kraj ciszy.
W ciszy przejazd przez Warszawę, o czym informuje nas radio.
W ciszy stoimy na Rynku, przed ratuszem, gdzie ktoś wczoraj położył wydrukowane naprędce zdjęcie w foliowej koszulce i tytułową stronę wczorajszego wydania popołudniowego jednego z dzienników. Wartę przy tym symbolicznym pomniku trzyma straż miejska. Gazeta rozmaka, ale strugi deszczu nie gaszą tysięcy zniczy, setki kwiatów nie więdną. Junior, jak zwykle zafascynowany fontannami dość szybko zarzuca moczenie palców w lodowatej wodzie i z namaszczeniem niesie przez kałuże i stawia na bruku zapaloną lampkę.
Przemakamy w tłumie i w ciszy.
***
Radio, co bardzo rzadko się zdarza, nadaje Czajkowskiego i Mussorgskiego. Zastanawiam się, czy to świadomy wybór redakcji, czy to zbieg okoliczności, że to Rosjanie. Junior się dziwi ale i cieszy, że media publiczne doceniają „muzyczkę”.
A ja uciekam od oficjalnej żałoby muzycznej w fado, i jak wczoraj – w TSO.
***
Pomaga mi tłum.
Pomaga spotkanie Okruszyny, przelotne, ale ciepłe.
I radio, w którym dziś wspomnienia o tych Ludziach, jako o konkretnych osobach, a nie o pełniących funkcje przedstawicielach, działaczach, legendach. Ukonkretnia to i urealnia ich śmierć. Ale nie pomaga się pogodzić. Uspakaja mnie trochę opinia psychologa z audycji, a potem kazanie OP, że takie poczucie odrealnienia jest normalną, zdrową niemal, reakcją obronną. I że z nią też można sobie poradzić. Ale na razie czas stoi w miejscu. Jest tylko cisza. I w ciszy – muzyka.
A, przy okazji, jakby komuś znów przyszło do głowy, żeby nas odwiedzić, uprzejmie proszę się trzymać pierwszego natchnienia i nie przejmować ewentualnym piżamaday. Z piżamy zawsze można szybko wyskoczyć, a spotkania przy herbacie czy latte są bezcenne. Warte nawet lekkiego zażenowania z powodu piżamki w świnki czy też niezbyt błyszczących sreber rodowych.
Od kiedy usłyszałam o Twojej idei "pidżama day", przestałam się martwić przedpołudniami spędzanymi z dziećmi w piżamach. Kiedyś robiłabym sobie wyrzuty, od kilku miesięcy - ćwiczę luz. Masz na mnie bardzo pozytywny wpływ:)
OdpowiedzUsuńTak, do myśli o tym, co się wydarzyło wczoraj, też ciągle wracam jak do czegoś nowego - mózg się jeszcze nie przestawił na nowe definicje rzeczywistości.
Hmmm, może nie weryfikujmy, czy opinię "pozytywny" podziela Boski... ;-)
OdpowiedzUsuń