wtorek, 13 kwietnia 2010

Jaskrawie ciemny z niemocy artykulacji


Upraszam z góry osoby o wrażliwych oczach o wyrozumiałość. Na swe usprawiedliwienie podam fakt, że audio jest jeszcze gorsze niż napisanie. Ale dziś stanowczo jestem w k u r w i o n a.
Z przyczyn zasadniczo jak zwykle, ale to po prostu było tak zwane enaf.
W sumie się ciągnie od wczoraj, kiedy to spędziłam przymusową godzinę w korp, gdzie gra radio mocno frustrujące (ok., ostatni wyraz ocenzurowany, bo ono jest fku***). Dobra, fanką Góreckiego jestem chłodną, do Chopina nie dorastam, ale ile razy na godzinę można puścić z plejlisty Nothing else matters? Nie żebym coś miała do ballad. Ale litości. I niestety nieco się skonfliktowałam z łokciem. Że niby depresja narodowa jest obowiązkowa. No, politpoprawność jedno, ale chyba jakieś obywatelskie odruchy, że o ludzkich nie wspomnę, kazałyby znieść jakoś brak muzyki w centrum handlowym i zamknięte w niedzielę knajpy. Prywatnie nikt nie każe się smucić, a pij se to piwo i oglądaj komedie na diwidi, ale w przestrzeni publicznej przyzwoitość obywatelska by jednak mogła się odezwać. Ale nie. Może to taka dzisiejsza młodzież?! To wkurw pierwszy.
Drugi dziś: bo niby czemu, wszyscy prezydenci w Wawie, a tu Krk? I korpo odwołała z przyczyn niezależnych. Nie żebym była pierwsza do dwudniowych konferencji, ale zawsze to można do Blondie, zawsze to dwa dni bez „maamooo” – nie na tyle długo żeby dziko zatęsknić, ale wystarczająco by odczuć brak. I w ogóle, ja tu kombinuję i planuję, a tu znów rozsypka koordynacji aspektów.
Trzeci też dziś. Niepoprawny politycznie. Bo ja może nie jestem azjatycko białożałobna, ale jednak w żałobie. Choć, jako się rzekło, nie głosowałam, raczej byłam kontra, może nie globalnie, ale… I jeszcze ale, zastrzegam, że to co napiszę nie jest polityczne. A jeśli już to w temacie równi i równiejsi. I zastrzegam, że nie z zawiści. Bo dziś ogłoszono, że każda rodzina dostanie zapomogę jednorazową. W kwocie takiej netto, jak większość ludzi w tym kraju pewnie rocznie brutto nie zarabia. Zbulwersowało mnie to aż do szpiku oraz ścięcia się krwinek białych i czerwonych, niebieskich i zielonych chyba też, krwi beerhaminus*. A do tego Skarb Państwa, czyli, jako że mam wpisane w dokumenty obywatelstwo, także moja kieszeń, zafunduje uroczystości żałobne. Chwila. Jest równość? Wszyscy płacą podatki? Kapitalizm mamy czy państwo paternalistyczne? Dlaczego z kasy wspólnej? O ile mi wiadomo (a niestety dobrze wiadomo) za pogrzeb płaci Złodziejski Uparty System. I to nie za mało płaci, wystarczy. Czy z racji zginięcia w Tragedii na stypie będzie kawior rosyjski na łyżki? I jedwabne serwetki?
Naprawdę rozumiem ból. Wiem, jak to jest mieć w duszy dziurę wyszarpaną nagle i niespodziewanie, z minuty na minutę. I wiem, że kasa nie załata duszy, ale się przyda, i nie zazdroszczę, nie jestem zawistna. Ale. Równość? Gdyby, tfu, tfu, mnie coś ten-tego, czy moje dzieci dostałyby z kasy państwa 40 tysięcy? Rząd pewnie by powiedział, słusznie bardzo, że trzeba było się ubezpieczyć - racja stuprocentowa. Posłowie, członkowie stowarzyszeń, biskupi, działacze tacy oraz owacy raczej nie należą do grupy niezaradnej życiowo, nieświadomej i nieubezpieczonej. Lotnicy, borowcy i inni tacy też – choćby z racji zawodu. Dlaczego mnie nikt nie pyta, tylko lekką ręką wspiera z moich podatków? Ile jest rodzin, w których dramatem jest wiosenne kupno butów dla dzieci? Takim, że ten, kto ma buty najmniej za małe dostaje szmaciane tenisówki, a potem nie jest dylematem który rachunek najbardziej przeterminowany, tylko którego można w ogóle nie zapłacić w miesiącu butów. Ile jest domów uczciwych, w których pukanie do drzwi wywołuje lęk, a potem ulgę, że tym razem to nie komornik jeszcze? Ile dostaje mama dziecka z problemami? 60 zł? Sześćdziesiąt? Miesięcznie? Bo na wydatki socjalne państwo paternalistyczne równościowe nie ma?
Naprawdę życzyłabym wszystkim wdowom, sierotom i żałobnikom (o dzieciach obdarzonych przez Boga zadaniami nadzwyczajnymi życiowo, ale obdarzonymi w cichości, nie wspomnę) 40 tysięcy. Ale dostaną je równiejsi. Nie wiem, czy kryterium są katastrofy czy działalność. Bo jak już kiedyś tu było, dzieci na przykład jego renty z ZUS nie mają. Od rządu też nie. Bo Tata był zginął, minęło właśnie dwa lata, dzień przed Wiśni urodzinami. Ale nie był politykiem ani działaczem. Był naukowcem i pasjonatem, a jako że był na dorobku i stypendium, nie nazbierał składek dla potomstwa. A rząd ma w nosie, że niósł flagę i sławę Polski inaczej niż w wygodnym wyprofilowanym fotelu w biurze z klimatyzacją.
Więc wkurw.
Kolejny, malutki w porównaniu, to że jednak góry od kostiumu się powiększyć nie da. Co, mam sobie biust obkurczyć? Jestem do niego psychicznie przywiązana oraz emocjonalnie. Więc ja nie wiem, ryzykować, że mi na turnieju prawy atrybut nagle wyskoczy i się zapiszę w historii jako miast belly improwizacja quasierotyczna?! Czy mieć kostium jak Junior skarpetki, nie do pary, bo nudno?

Z pozytywów mikro: za to turniejowy jedwab się znalazł. W Lublinie. Oraz pani zapakowała i wysłała. Blondie wie, poszukiwania trwały aż jej się słuchać mnie nie chciało.
Drugi plus (no, wg mojej interpretacji…): *błysłam, och błysłam yntelygencjąyurodą swą wczoraj. Bo jako że musiałam odreagować łokcia oraz się kawy napić (Okruszyno! To nie było ukartowane, zaplanowane czy coś. Wyszło spontanicznie i nielegalnie, czasu było mało), się zaprosiłam na kanapkę z lattą. No i nad tą kawą wiadomo, o Tragedii i jakoś tak wyszło że o krwiodawstwie honorowym, płytek oddawaniu i grupach krwi. I tu wielkim wysiłkiem mózgowym było pojęcie jakim sposobem Ł. ma erhaplus, Mąż Jej Kapitan ma erhaplus, a Złotowłosa ma erhaminus. I za nic mi to nie chciało wyjść matematycznie, a na futro kota, to pamiętam z matematyki w szkole, że minus z minusem może dać plus, ale dwa plusy minusa?! No nie chciało mnie po neuronach przeskoczyć. Co z jednej strony rzeczywiście świadczy o moich zaśniedziałych trybikach matematyczno-przyrodniczych, ale z drugiej, jest hołdem swoistym świadomości osoby z zewnątrz, złożonym Rodzicielstwu Ł. i Kapitana. Bo to znaczy, że naprawdę nie brzuch matkę i ojca czyni, i to, że Złotowłosa się w brzuchu obcym zalęgła przez pomyłkę i do Rodziców trafiła nieco po terminie, nie ma znaczenia żadnego i ze świadomości jest wyparte. Nie że trauma, ale że kogo to obchodzi. Ja jak patrzę na swoje stado dzieci dzikich erhaminus to nie myślę wszak ze krew z krwi, kość z kości, tylko że ich kocham nawet jak jestem bliska nosów poobgryzania. Ł. też kocham.

I w ogóle. Dziękuję Okruszynie za dorzucenie do zestawu pocieszaczy Norwid-Asnyk Poety, Mistrza nad mistrze, przy okazji którego szacunek mój wątły do komitetu noblowskiego prysł zupełnie i się odrodzić nie może.
Aha. A propos: sytuacja nadzwyczajna, więc ja też niezwykłą rzecz uczyniłam, wyasygnowawszy monetę 2 zł nabyłam specjalny numer tygodnika, na papierze żenada i jakość druku takaż. Ale Ofiary nabrały twarzy (jak się nie ma TV i ma się lenia na fotonewsy w necie, to politycy są głosami w eterze, a nie twarzami), Junior przerażony oglądał zdjęcie rozbitego samolotu (jak można dzieciom na wiadomości w TV pozwalać?!), a ja czytam tekst Literata, co to w zasadzie światopogląd ma inny i niezgodny, ale ogląd świata podobny. I on pisze mi tak: Powinno się teraz pomilczeć, ale media muszą mówić. Też po to, by inni mogli milczeć.
Nie jestem medium, więc dobranoc. Mam randkę z C.S. Lewisem.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones