wtorek, 18 maja 2010

Control (oraz wehikuł czasu)

Radio doniosło, że gazeta któraś napisała, iż ministerstwo pięknych i szlachetnych sztuk wszelakich zabrało się za promocję polskiej muzyki. Zastosowano moją ulubioną i wieeeelce skuteczna metodę nakazowo-rozdzielczą. Że teraz stacje mają odpowiedni procent muzyki nadawać w polskim języku. Hm, a jak gra Możdżer to się liczy? Albo Dikanda? A jak się nadaje w nocy? Bo radio moje np. wybrało sobie jeden dzień w tygodniu na tylko polskie granie, choć w pozostałe sześć też nie brak rodzimych kawałków.

Spójrzmy w oczy muzyce: nie każda stacja i nie każdy słuchacz gustuje w, dajmy na to, Pogodno czy Żywiołaku, albo w muzyce polskiej ale instrumantalnej. A ile z drugiej strony można stosować ekshumacji dzieł zaprzeszłych jak to Trójka w topie wszechczasów czyni. Bo większość aktualnego polskiego topu – zerkając na bestsellery z sieci sklepów – to kit kiczowaty i odpust zupełny. Jak pierwsza z półki dziewczynka o głosie jak każdy inny, zero rozpoznawalności such an awful sound, sto procent produkcji. Talent dziewczynka ma. Zabójczy. Zamordowała ostatnio Nancy Sinatrę: bang-bang. Żeby to chociaż zrobiła z wdziękiem, ale skąd. Mdło mi. Niech się Dwadwasiedemtrójek zlituje i nie emituje. Przez pamięć Nancy.
Na szczęście, przez pamięć Iana, emituje dziś także przyjemne nuty. Tego Iana, co – pamiętacie Control?- powiększył największą orkiestrę świata na własne życzenie. Nie, nie zacytuję Love will tear us apart again. Zastanawiam się natomiast zawsze przy okazji takich rocznic (30), na ile artystyczne samobójstwa są efektem weltszmercu, tego samego, który pcha do tworzenia, a na ile są częścią happeningu i autokreacji…

***
W ramach akcji korpo żywi, wspiera i ubiera udałam się wczoraj w godzinach mocno wieczornych na darmową rozrywkę, w towarzystwie koleżanki D. (tej, co góry podziwia z balkonu). Po 3 scenach podsumowała, że to Jane Austin, więc nudy, dobrze, że gratis. Nie wiem na pewno, ale podejrzewam, że film przedrzemała. Cóż. Nie ta sama długość fali. Ja natomiast, z pewną konsternacją stwierdzam, że z wiekiem robię się romatycznosentymentalna. Bo przy scenach ostatnich łza lała mnie się hurtem oraz w okolicy przepony cisło. Poza tym, co stwierdzam z metafizycznym zachwytem (niech mi będzie wolno, korzystając z mikrofonu recenzenta, pozdrowić Okruszynę), film na blogerskim czasie bardzo. Bo o poecie, co swe poezje pisał w oryginale. Może i zalatuje Jane A., ale mnie zachwyca. Z dwu obejrzanych (chwała korpo za bilety) ostatnio przeze mnie filmów w kinie jest to drugi (średnia zatem 100%) film nie dla dzieci, w którym reżyser(ka) nie pokazuje pary rozdzielnopłciowej in flagranti oraz piersią nagą nie epatuje. Widać się nie boi, że jak nie będzie momentów, to widz nie zaszczyci uwagą (niektórzy twórcy mają taką obsesyjną fobię i przyklejają sceny gdzie popadnie, a ostatnio także politpoprawne wątki gejowskie, do niczego nie pasujące i niczego do filmu nie wnoszące, wynoszące natomiast z widowni irytację w mojej osobie). Do tego szczyt napięcia spod herbu Erosa i Psyche, aż do obgryzania przeze mnie mentalnych paznokci, w obu filmach wspomnianych osiągnięty jest metodami symbolicznymi, delikatnymi. W Agorze – scena ze stopą, w Bright Star – scena ze ścianą. Polecam filmy oba, drugi bardziej. Filmweb pisze m.in.: Film Campion nie pasuje do współczesnego kina naznaczonego narracyjnym ADHD. Ale właśnie dzięki swej kontemplacyjności staje się obrazem wybitnym, symboliczną i przepięknie sfilmowaną historią niespełnienia i tragicznej miłości. Coraz rzadziej trafiają się dziś filmy tak bardzo subtelne.

Cytaty z filmu (z pamięci): Poezja zachęca duszę do zaakceptowania tajemnicy. Wiersz należy smakować zmysłami (coś mnie świta ze szkoły, że Keats miał jakieś filozoficzne porywy w sprawie sensualności). Zagadka: co Wiśnia wpisze w gugla po publikacji notki i obejrzeniu najnowszego Hałsa?
***
Wracam, także w nawiązaniu do ww. filmu kostiumowego, do tematu obiecanego foto z przejażdżki wehikułem czasu. A że dawno nie było konkursu, ogłaszam: znajdź 5 różnic między Wiśnią a obrazkiem.


PS. Jeszcze jeden brillant quote na dziś, z ciepłego jeszcze maila: Czy to nie cudowne, że najgorszego nawet pecha można zamienić w temat? Nie wiem, jak dają radę ludzie, co nie piszą (O. w wersji teacher).

Ja też nie wiem.

9 komentarzy:

  1. no proszę, nie wiedziałam, że jemu stuka rocznica dziś. dziwne, nie, że mi śpiewa w głowie akurat dzień przed śmiercią.
    0-włosy,
    1-rękawiczki,
    2-suknia,
    3-kapelusz,
    4-wachlarz,
    5-kolor tego wszystkiego,
    tak?

    OdpowiedzUsuń
  2. a, i nie zgadzam się, że niech nie nadają nowej wersji Nancy. jest niezła, klei się nerwowo i jest oldschoolowo fajna. jedyne, co mi w tej śpiewającej pannie przeszkadza, to że śpiewa teraz bez nazwiska. czemu już nie jest Anią Dąbrowską, tylko Anią? ile jest Ań w Pl, ręka do góry. czy ona chce z najpospolitszego imienia zrobić swoją markę? że jak ktoś powie "Ania", to pomyśli o niej? powinna zostać Dąbrowską.
    a propos Ań. kto ma dziś uro, pamiętasz? ja jeszcze nie dzwoniłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Smsa pisałam.
    Właśnie: pospolita. Mdła.3 razy było do zniesienia. Już nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  4. Krynolina! ja miałam na tyłku najprawdziwszą replikę krynoliny. Żadnego zamka błyskawicznego czy rzepa. Zakłądanie tego stroju trwało godzinę, z pomocą. I jak widać, mam gołe ramiona. Grzało bo było wielowarstwowe no i narzutka, i rękawiczki. CZAD.

    OdpowiedzUsuń
  5. oj tam, oj tam:) ta rwąca gitarka, mrrr. chociaż, rzeczywiście ona ma taki głos specyficzny, jakby płaski. i brzmi jakby była spięta - co nie jest w sumie fajne, ale jednak atmosferę robi. ale, co ja tam wiem:)

    OdpowiedzUsuń
  6. De gustibus non disputandum est.
    OK?

    OdpowiedzUsuń
  7. ale czemu, czemu, disputandum est, można sobie przecież pogadać, a i tak każdy zostanie przy swoim:) żeby nie było, nie ogłaszam Ani (sic!) królową polskiej piosenki, co to, to nie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytając wiersze Keatsa płakałam, znając jego biografię.
    Campion darzę uwielbieniem. Mam jej "Anioła przy moim stole" - ale to raczej mniej elegancki film niż ten, dramat i bieda, i - pisanie jako sposób na życie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ala, ale zdjęcie a'la epoka;)

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones