środa, 19 maja 2010

Za szybą

Wypiłam kawę.
Na chandrę będę za twarda.
Przynajmniej się postaram, choć to niełatwe. Wczoraj odmówiłam oglądania zdjęć Mostu Dębnickiego w Krk. Dziś jechałam w mieście innym przez Most Tolerancji, pod którym z Odry wystawały czubki drzew. Wróciły wspomnienia. Pamięć strachu, smrodu, ale także wolności od wszystkiego, co popłynęło wtedy.
Teraz jest smutniej. Woda wszystko okleiła, bzy przestały pachnieć (ale rzepak smierdzi jak zwykle).
Byłam dziś w miasteczku pięknym, gdzie główna ulica ma równy bruk, ¼ miasta to klasztor, ¼ to cmentarz ewangelicki z lapidarium (nie wiedzieć czemu akurat dziś zamknięty na łańcuch z kłódką!), a reszta – święty spokój. Jak w bajce. Byłam trzeci raz, i chcę jeszcze.

***
Pożyczyłam od Urwanej z portalu:
Pasuje mi do deszczu.

***
Niezbyt mi po drodze z nachalnym ekologizmem w stylu Camerona i New Age (aczkolwiek film miły dla oka, z tym, że mógłby trwać 5 razy krócej, bo nudno). Stąd też zastrzegam, że wszelkie skojarzenia są koincydentalne.
Siedzę bowiem w betonowym bloku, ileś tam metrów nad ziemią (udając sama przed sobą, że nie, bo boso, a boso znaczy na ziemi, w realności), odgrodzona od powietrza oknem z moskitierą. Siedzę w mieście, w którym duchy moich poprzedników szepczą w innych, niepolskich językach. Siedzę i czytam list wodza indiańskiego z okolic dzisiejszego Seattle (tam gdzie Greysy), napisany do prezydenta w 1855 roku:
A więc wielki biały wódz z Waszyngtonu mówi, że chce kupić naszą ziemię. Jak można kupić lub sprzedać niebo? Ciepło ziemi? Pomysł wydaje nam się dziwny. Nie jesteśmy właścicielami świeżości powietrza ani blasku wody. Jak więc możecie je od nas kupić? Każda cząstka tej ziemi jest dla mojego ludu święta, każda sosnowa igła, każda piaszczysta plaża, każdy strzęp mgły pośród ciemnego lasu. Każda polana i każdy brzęczący gdzieś owad są święte w pamięci i świadomości mego ludu. Czerwony człowiek ceni powietrze, bo wszystko oddycha tym samym. Biały człowiek zdaje się nie zauważać powietrza którym oddycha, ale ja, może dlatego, że jestem dzikusem, tego nie rozumiem. Jeśli sprzedamy wam naszą ziemię, kochajcie ją, jak myśmy ją kochali, dbajcie o nią, jak my o nią dbaliśmy. Bo gdyby wszystko znikło, człowiek umarłby od wielkiej samotności duchowej.

Patrzę przez okno: za szybą, na dole, jest trochę trawy, nie wszystko znikło.
Ale czy ja przypadkiem nie umieram?

2 komentarze:

  1. Dzięki za linka o autyzmie.
    Nie umierasz, tylko świat się atomizuje:) choć powinnam może wstawić to":("

    OdpowiedzUsuń
  2. A... ale mam nadzieję że od atomizacji do wybuchu atomu daleko ;-)
    Link sam się trafił. Znaczy, autor zarekomendował po starej znajomości, ba, po starej sublokatorce nawet ;-)

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones