niedziela, 9 maja 2010

Magnolia part 2

No i wypaliło. Zagitowani bardziej mieli niedzielę niż ja, bo zanim oni dotarli, my byliśmy już w fazie pożerania prowiantu i zerkania na zegarek. Gdyż poza lenistwem w okolicznościach przyrody zaliczyliśmy dziś obiad na jednej nodze, imieninową szarlotkę, negocjacje w przechowalni psów i dzieci, mszę z łacińskimi kanonami dla gimnazjalistów (żeby kazanie było trochę dla dzieci, trochę dla mamy, tak wpół drogi), szykowanie się na zieloną szkołę (dzięki genialnemu planowaniu w wykonaniu Wiśni i Latorośli wciąż jesteśmy w trakcie, przy znaczącym udziale pralki program express oraz suszarki – dwa tygodnie będę unikać sąsiada, a dziecku wypomnę za dziesięć lat) oraz – znowu dłubanie na rzecz korpo.

***
Ale spotkanie w plenerze, mimo iż zupełnie nieelegancko z niego zwialiśmy, uprzednio je zmontowawszy, było bezcenne. Hitem dnia były kijanki w wodzie, tabuny kijanek (próbę uprowadzenia kilku w puszce po pepsi zmilczę) oraz przerabianie z Grzybkiem kamyków na beton do budowy piramid. Bo wiesz mamo, w Czechach to Grzybek był w piaskownicy moim kolegą, ale teraz to jus się psyjacielujemy, oświadczyła moja córka. Oraz płatki magnolii aktualnie suszone w książkach. Jeszcze pachną. Nie tak obłędnie, jak bzy dostane wczoraj od Złotowłosej, ale wiosna jest pełną piersią. To lubię.

***
Bezcenne jest też przekonanie się, że oprócz talentu do marudzenia ma się zupełnie niewymuszone i naturalne zdolności do robienia z siebie idiotki. Ha! Ostatnio przychodzi mi to z niezwykłą nawet jak na Alę McB łatwością. Nie chodzi mi o wybranie się w plener na kompletnym luzie, w butach nietrekkingowych (stopa mnie boli po przejechaniu po niej walcem juniorokształtnym, w kiecce a la mam-w-nosie-jak-wyglądam, i do tego z pazurami polakierowanymi pod kolor pasa do tańca, gdyż kto by się przejmował zmywaczem…. Nie mam też na myśli chwili gdy dając upust wczorajszym zachwytom zostałam uświadomiona, że wszyscy w tym kraju od dawna wiedzą jak wygląda paso doble, bo wszyscy oglądają gwiazdykendens czy jak tam się to nazywa, no i wszyscy wiedzą kto to jest Prokop. Dziękuję uprzejmie za ostrzeżenie, nie wyskoczę jak Ala z konopii z tym tańcem walki w towarzystwie bardziej w tefau wpatrzonym, a trzy dni w takim otoczeniu mnie nie ominą. Fiołkowa (mama Maliny) za to przyznaje się do kompletnej wolności, nawet od okołotefauowego Hałsa, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że życie w tych okolicach jest OK, zaś w okolicach korpo robi jajecznicę z mózgu i silnik z serca. Trzeba tylko czasem uważać, żeby nie robić z siebie idiotki za bardzo. Na moje ostatnie rzeczywiste rekordy w tej dyscyplinie spuszczam zasłonę litości i łagodności wobec siebie samej. Ale to i tak nic nie da… Przestałam się łudzić. Przeboleję i znów coś idiotycznego samo się wymyśli i zrealizuje, zanim ja nad tym zapanuję choć trochę.

***
Koleżance Urwanej, która donosi, że od jutra zostaje przechowalnią kota, gratuluję. Kot to jest przygoda.
Rozumem kota nie ogarniesz
Ni ludzką miarą nie obmierzysz;
Kot to istota sama w sobie
I tylko kochać go należy
(wariacja kota Jeremiego na temat Tiutczewa, nieco a propos Dnia Zwycięstwa, kot jako Rassija, że tak powiem).
Tej samej Urwanej (pełny pseudonim artystyczny: Urwana z Drzewa Owoców Zakazanych) dziękuję wreszcie i nareszcie publicznie (łagodząc nieco wyrzuty sumienia z powodu zaniedbania) za happening sprzed dni kilkunastu, oparty na trójpodziale latte-śliwka-cynamon. Afryka jednym słowem.


3 komentarze:

  1. Alu, pierwsze primo: wyglądałaś prześlicznie, świeżo i niedzielnie-wiosennie.
    Drugie primo: obuwie było ekologiczne i wręcz hippie. Później spotkałam wiele pań na szpilkach - sandałki przy szpilkach to buty trekkingowe.
    Trzecie primo: twoje wrażenia z paso doble są sto razy więcej warte niż wzruszenia widzów przy tańcu z gwiazdami, gdzie liczy się przezroczysta kiecka Liszowskiej (polska aktorka), a nie dramatyzm, estetyka itp..
    Czwarte primo: Prokop to nie Wiesław Myśliwski, nie trzeba wiedzieć, co za jeden:))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, Okruszyno, żeby tak inne happeningi idiotki dało się tak prosto zneutralizować :-)
    Notuję: Li-szow-ska. Tylko w czym ja ją (nie) widziałam? Przyda się do small-talkania :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze możesz small talkać o życiu bez tv i grach planszowych. Po wysłuchaniu dziś pr 1 PR stwierdziłam, że wyrzucenie tv to tylko kwestia czasu. W zasadzie od dawna jestem gotowa.

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones