wtorek, 25 maja 2010

Need holiday

Blondie kawka kracze, a ja mam (na zamówienie?!):
1. Wsypkę. Śladowe ilości z ingrediencji na opakowaniu przy stężeniu czekolady w moim organizmie przestały być śladowe. Ups.
2. Seks w wielkim mieście. Tak! Taka padła propozycja. Co tylko potwierdziło słuszność mojej decyzji z zimy, żeby zachować bezpieczną odległość. I nawet próba salwowania się ucieczką w inny repertuar (Książę Persji – litości, na to to ja mogę syna zabrać) nie przekona mnie że są tu jakieś zbieżności fal. Matko, czy ja wyglądam na publiczność Księcia albo Sex'n'City?! (dobra, może wyglądam, ale oszczędźcie mi prawdy). No nie o to mi chodziło. Nie ten model, nie ten typ. Ale z drugiej strony, jakiś postęp jest: facet próbował zaprosić mnie do kina. Nie ten facet, nie ten film, nie ta data, ale zawsze liczy się fakt, nie?

***
Po raz pierwszy od lat trzech z kawałkiem wpisałam słowa kluczowe w wyszukiwarkę na portalu należącym do selektywnej gazety. Wyskakujące okienko mnie zapytało, czy szukam pracy stałej, czy tymczasowej. Dobre pytanie. Tymczasowej, oczywiście. Do emerytury.
Stałą mam. A raczej bezprzerwną. I nie respektujacą weekendów. Ani przyjazdu Argentyńskiej. Zamiast z nią, spędzę weekend z funduszami timingowymi. Albo weekend z A., a noce wszystkie z funduszami. Wkurza mnie to. Szkolenie we wtorek. Do wtorku – codziennie szkolenia inne, po 6-8 godzin. Daleko. Zero negocjacji terminu. Zero motywacji pozaideowej i pozaetosowej. A do tego, mimo dyplomu w temacie, ja nie mam zielonego pojęcia, co to jest. Hedging OK, laveraged OK, ale timing? Litości. I na matematykę chyba tu nie mogę liczyć. Upraszam zatem o wsparcie moralne dla mych wapniejących synaps.

***
Latorośl, na wagarach kontrolowanych (i bolesnych, enefzet się przejął i wizyta już w piatek; ma ktoś numer do House'a albo Little Grey?) wyciąga niezależne harcerstwo z Brytfanii, z nową ich, jeszcze w miarę świeżą, płytą.
A ja chcę wakacji.
Od wszystkiego. Także od rozżalenia, że nie mogę mieć takich, jak mi się marzą. Żeby ich kawałek był w domku co się tarasem łączy z domkiem blogerki zza miedzy. Niestety, totalizator sportowy nie chce partycypować w kosztach. A przecież nie chcę do Puerto Rico...

4 komentarze:

  1. Misiu...
    a ja chyba nie przyjadę jednak we w piątek, o czym, jeśli nie zapomniła, doniosła Ci Królewna pewnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Misiu. Fundusz timingowy dotrzyma mi towarzystwa, oraz Blondie Argentyńska. Jedno z nich się pewnie chichra.
    Królewna nie zapomniała. W ogóle nic nie powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  3. well...
    a w ogóle, to nie wyglądasz na s'n'c ani księcia persji, nie bój nic. niektórzy nie widzą za dobrze:) ale ale: fakt faktem! chichr:)

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones