wtorek, 11 maja 2010

Volver

Jako że nastrój wcale nie lepszy niż godzinę temu, a niepójście spać w terminie czwarty już raz z rzędu, nic tylko grzebać gwoździem w duszy. Etap ay, ay cantaba u mnie nie nastąpi z przyczyn genetycznych i wrodzonych, etap ay, ay gemia nie nastąpi, bo dzieci śpią. Oddaję się więc memu zajęciu ulubionemu, znaczy się robieniu nic. Zwykle nic wychodzi całkiem duże i okrągłe. Dziś jest kanciaste i po prostu XXL. Ale w końcu pracowałam nad nim od powrotu z majówki, a podwaliny położyłam wyjeżdżając. W domu syf nieziemski. Kot nadal mieszka na niezłożonej od 29.04 desce. Na myśl o tym, że skończą mi się wyprasowane koszule do gajerków, ogarnia mnie panika. Podpadnę kotu jak nigdy.
Robienie nic bywa też dla niepoznaki nazywane uprawianiem domorosłej filozofii. Okruszyna dostarcza tematu, jako że rację ma.
Mimo iż przez 35 lat mego świetlanego żywota nie udało mi się ustalić na czym ona polega, i tak mam niezwyciężone poczucie, że mam misję. Że non omnis moriar, (whatever comes), że volver będzie możliwe. Co gorsza, mam (nieuzasadnione najprawdopodobniej) poczucie, że na ustalanie konkretu misji mam jeszcze caaaałe życie doczesne.
A tu czas pomyśleć o zabezpieczeniu spuścizny. Dyski odpadają.
Jak na zawołanie radio (puszczające wczoraj do mdłości U2, ale zrehabilitowane nieco poprzez zaproszenie red. Sommera – wow!!! Są libertarianie na świecie! Jako krasnoludki! Ktoś je zauważa! koniec dygresji) opowiada mi rano o komputerze Odra. Że był, ale już nie jest. Że 40 m. kw. Że właśnie wyłączono ostatni, a wszak do czterdziestki paru lat mu brakowało. Nie wiem, czy za rok ktoś zapisy z Odry odczyta, ale się łudzę, że mój dysk nie przepadnie, że jednak potomność, misja, pal sześć portret i farelkę z kafli ceramicznych. Radio opowiada mi także, że Odra zamiast dysku miała karty perforowane, wytłaczane za pomocą koralików na niciach. Kojarzy mi się to z kipu. I chyba słusznie. Kipu nikt nie odcyfrował. Perforacje za lat kilka staną się językiem martwym, może nauczanym na zasadzie łaciny technicznej. Kiedy oglądałam to pismo sznurkowe, wyglądało ładnie. Gotowy materiał na odjechane naszyjniki, kolczyki czy bransoletki. Nie wiem, jak tak naprawdę wyglądają bebeszki mego dysku, ale obudowa jest milutka. Może za sto, dwieście lat ktoś sobie z niego zrobi jeśli nie kolczyki, to etui na fajkę? Nakrycie głowy? Popielniczkę? Non omnis….



Skoro już odgrzebałam Estrellę, nawiązując do aktorów Almodovara (bo on piosenki za aktorów uważa), pozwolę sobie jeszcze jej Brella wrzucić:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones