Gugle mówi, że dziś urodziny Kompozytora Potem Długo Długo Nic*.
Ano tak. Wszak. 170 lat.
W związku z tym ściagam z półki zestaw obowiązkowy, jako to dyrygentów Beechama i Halasza oraz skrzypka Kennedy’ego, otwieram szeroko okno, podkręcam volume, bo dźwięk kosiarki, jakkolwiek dostarcza ekstatycznego zapachu skoszonej trawy, powoduje jednak dysonans ze skrzypcami, i rzucam się w wir pracy.
Kot nadal leży na desce. Może ona mu po herbertowsku coś odpowiada?
W ramach odpędzania z nieba chmur koloru papieru toaletowego wybieram się w przerwie na lunch podsmażyć swe ponętne 57 kg w solarium. Ponieważ jest to śmiertelne, oświadczam na wszelki, że mieszkanie ma przypaść Królewnie, książkami i płytami się podzielcie, Kot ma trafić do Ł, jeśli ta go zechce, stroje do tańca puście na allegro a zysk przekażcie na pajacyka. Kredyt niech spłaci skarb państwa, bo ja nie jestem gorsza od martwego posła.
* Latorośl mówi, że długo myślał, że to część nazwiska, bo na pytanie o ulubioną muzykę miałam kiedyś powiedzieć na jednym oddechu „Czajkowskipotemdługodługonic”. Tak, długo nic, potem Musorgski z Prokofiewem, potem McFerrin, potem The Cure. Lista od dziesięcioleci niezmienna, doszedł tylko dekadę temu Jack White.
Aaa, przypomniało mi się co zapomniało się wczoraj, a ze śmiercia dzieci oraz z radiem skojarzyło. Bo nikt nie jest samotna wyspą. Taaak. Cytat zupełnie ale to zupełnie błędnie przypisywany Mertonowi. W Klubie Trójki wczoraj (do posłuchania tu – nie wiem jak zrobić link wprost do podcastu) nawiązno do Mertona, inspirację przypisując Heschelowi. A nie. Irytuje mnie to przypisywanie Mertonowi cudzych myśli. A przecież było w szkole średniej na literaturze o poetach metafizycznych. I był John Donne. I to on w Medytacjach napisał:
No man is an Island, intire of it selfe; every man is a peece of the Continent, a part of the maine; if a Clod bee washed away by the Sea, Europe is the lesse, as well as if a Promontorie were, as well as if a Mannor of thy friends or of thine own were; any mans death diminishes me, because I am involved in Mankinde; And therefore never send to know for whom the bell tolls; It tolls for thee. (Okruszyno, staroangielszczyzna jest piękna!)
Co oczywiście z nieco zapomnianym a w poprzednim numerkiem oznaczonej PL uwielbianym Hemingway’em się kojarzy jakoś szybciej.
Aaa, John Donne; jesteś jedyną kobietą, którą znam, co wie - nie licząc wykładowców z IFA - kto to był. Valediction:Forbidding Mourning, ćwiczenia z literatury angielskiej - moje ulubione literackie przedmioty! I powiedz, jak tu iść do szkoły uczyć dzieci kolorów...;)
OdpowiedzUsuńja też wiem:) more or less:)
OdpowiedzUsuńSpróbowałabyś Blondie nie wiedzieć! ;-)
OdpowiedzUsuńGeny, Okruszyno, geny... :-) Także te metafizyczne i duchowe :-) Jesteśmy z jednego, że tak powiem, chowu moli książkowych. Wiesz, zalezy w jakiej szkole, bo w mojej było tak, że do dziś z angielskich poetów kocham jeszcze Blake, z angielskojęzycznych - Pounda. Nie potrafię od czasów mundurka zapomnieć jego Erat hora, choc umknął mi już podział wierszy:
Thank you whatever comes, and then she turned and as the ray of the sun on hanging flowers fades when the wind hath lifted them aside went swiftly from me. Nay, whatever comes one hour was sunlit and the most high Gods may not make boast of any better thing than to have watched that hour as it passed
A to było "tylko" liceum.
Wiem! Natchnęło mnie! Okruszyno, musimy zmontowac w ramach lub oprocz modliszek jakis wieczorek (poranek, nevermind) literacki. Samozwańczy, na nasze potrzeby. Co Ty na to?
OdpowiedzUsuńDo jakiej Ty klasy, Alu, w liceum chodziłaś...? I'm impressed, Ezry Pound to nawet ja nie znam, choć słyszałam, że taki był. Więc na wieczorku literackim mogłoby się okazać, że jestem analfabetą. Ale jestem za:)
OdpowiedzUsuńOkruszyno, do normalnej :-) ale komfort był zajmowania się bardziej tym, czym się chciało bardziej. Łosiasta układała zatem wiersze o pratchawcach, czy nawet piosenki, a ja czytałam róznych brunetów w berecikach i próbowałam uczyć się języków niezbyt żywych.
OdpowiedzUsuńI skutek jest taki, że nawet mimo wizyty w elektrowni, do dziś nie wiem tak do końca, co to jest prąd i się go boję. Dlaczego moje auto jedzie tez nie wiem, poza tym, że nie pojedzie jak nie zatankuję. Ale jak to się dzieje, że z etyliny powstaje przemieszczenie auta?! Ale grunt, że na wieczorek dotrę :-)