sobota, 8 maja 2010

Saturday - I'm in love

Wracam z turnieju zakochana na zabój. Nie takie flirciarskie pitu-pitu jak w sprawie tribalu słowiańskiego teoretycznego. Strzała w serce, prosto. Wbita głęboko. Wychodzi na to, że przemawia do mnie taniec, który jest wyrazem spójnej filozofii, opowiada jakąś historię, ilustruje coś konkretnego, a nie taki taniec, który jest malowniczy albo technicznie doskonały, a do którego ideolo się dorabia a posteriori.
Dance is a song of the body. Either of joy or pain (Martha Graham). Belly śpiewa o kobiecej duszy, tribal o duszy pogańskiej, zielonej, pierwotnej, bolly o miłości i tęsknocie, flamenco o pasji wynikłej z bólu i buntu, o odwadze, (no i jest  z kategorii WOW, happy-go-lucky, Almodovar, Espana, Barca, te klimaty), ale to paso doble, taniec żywiołów, namiętności i współistnienia w interakcji pozornej walki, zwaliło mnie z nóg. Miłość od pierwszego wejrzenia.
Wróć. Nie miłość. Zakochanie. Zauroczenie. Namiętność. Fascynacja.
Przejdzie mi, niestety. Wtedy, gdy dotrze do modułu racjonalista7.5 fakt, że paso doble to co najmniej jeden zajęty wieczór tygodniowo więcej, nie licząc warsztatów, oraz, co gorsza, i co nie do przeskoczenia, że nie da się paso tańczyć z Jeansową, jakkolwiek fantastyczną towarzyszką w belly by nie była....  
Na razie jednak krew we mnie wrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones