czwartek, 20 maja 2010

Hydropiekło

Jakby ktoś nie pamiętał, o czym Blondie pisze, nie że o Fishu, tylko:
Nie da się żyć w mieście nad rzeką i nie jeździć czasem mostami. Dziś dwa razy, tam i z powrotem, jak hobbit. Pociarało mnie po plecach, bardziej niż wczoraj, wszak to moje miasto, moje mosty i moje wspomnienia. A Powodzianka wyglądała upiornie na tle szaroburej wezbranej. Tak wezbranej, że aż właśnie zrobiło się tło. Brr. I te drzewa, stojące w środku koryta, choć wiem, że nie. I Słodowa, zanurzona w rzece schodami nabrzeża.
W mieście lekka panika. Trzeci z dzisiejszych biznespartnerów odwołał spotkanie serwisowe, bo strach blady padł i ludzie pouciekali do domów. Zamiast więc 6 godzin tylko 4 mówiłam dziś o matematyce, na którą mogę liczyć, ale o której pojęcie mam bledziutkie. Niektóre linie telefoniczne nie działają. Wody na IX piętrze brak. Na VII też. Nie nałapałyśmy, bo nie oglądamy TV i nie wiedziałyśmy, a poczta pantoflowa dotarła post factum. O mało nie wystukało się post mortem. Well, czyżby z powodu zalania Trestna?
Sewer miasta przeciążony.
Czuję się bezpiecznie, wisząc IX pięter nad gruntem, choć może nie powinnam, Ślężę (tu: rzekę, nie górę) widzę z okna. Szarobura i dużo jej, na szczęście jeszcze w korycie, choć z perspektywy bloku wygląda, jakby wody było równo z poziomem pól po obu stronach. Latorośl przerażony. Opowiadam mu, jak to było, jak śmierdziało i jak miesiąc siedzieliśmy u Opalonych, też wysoko, i też bez wody.
Dobrze, że nie pada.
Czekamy, co dalej.

***
Politycy gafy na prawo lewo zaliczają, i to o wiele gorsze niż 13 lat temu. Bo ubezpieczyć się trzeba, to prawda była. Ale wulgarnymi słowami pociągać do odpowiedzialności? Oj, dlatego nie ufam tej opcji przedwyborczej.
Mój kandydat wczoraj wg rankingu był tak wysoko, że myślałam, że się przesłyszałam. Ale nie. Się pnie. Wiśnia jakby przestaje być mniejszością. A to nowinka. Nawet Ktoś, kto głosuje na innego kandydata, mówi, że ten mój do rzeczy gada. Wiem! Wiem też, że nie CO ale JAK go niestety pogrąża...elektorat woli JAK. BTW to był książkowy przykład rozmowy o polityce, ba, użyjmy wielkich słow, o dobru Polski, ponad podziałami na zwolenników tego i innego kandydata. Pozdrawiam interlokutora.
Co za oporny naród… chyba pójdę na kompromis z paternalizmem i poprę obowiązkowe ubezpieczenia od powodzi. Nie rozumiem: jeśli moje, to o to dbam, zabezpieczam, chucham dmucham. Z tym się chyba wszyscy w czas suchy i bezpieczny zgodzą. A jak mnie zaleje, bez ubezpieczenia, to nagle państwo (czytaj: moje podatki) ma zadbać. Skoro moje, i nie ubezpieczam, to z jakiej paki z cudzych pieniędzy ma być pomoc? No z jakiej paki?
Że jestem niesolidarna? Może. Solidarność i litość tak, ale systemowe zwalnianie ludzi z myślenia – nie. Jak ktoś odmawia ewakuacji, niech nie narzeka, że mu w nogi mokro. Jak ktoś nie przewiduje i nie ubezpiecza, to niech nie burczy, że nie ma za co odbudować.
To takie polskie: liczyć na to, że powódź spotka kogo innego, a mnie nie. Kto inny będzie miał wypadek po pijaku, mnie się uda po dwu piwach. A nawet jeśli, państwo pomoże. Bo jak nie, jak tak? Za moje pieniądze...

Idę kupić wodę w baniaku. Na wszelki. Jakby państwo nie dało.


3 komentarze:

  1. Teraz Opaleni jeszcze wyżej:))) I co, grozi Wam ewakuacja?

    OdpowiedzUsuń
  2. ej,powiedz swojej siostrze, żeby sprawdziła maila na gmailu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, anonim, i tak wiemy ktoś Ty!!!

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones