Pełnia… Cóż zatem czynić? Chyba tylko popatrzyć w księżyc i się wykrzyczeć.
Ale pełnia mija. To pocieszające.
Humor mam zwarzony w duże, ciężkie grudy. Z Argentyny daleko, droga kręta, Blondie Długowłosa nie wyrobiła na zakręcie i się rozmijamy na ten weekend. Ale co się odwlecze… Pozostaje mi fundusz timingowi oraz koncert, przypomnieniem o którym usiłuje mnie postawić do pionu chora i zachrypnięta Ł., kiedy ja, w pełni sił fizycznych, zaczynam marudzić. Racja święta, o co ja marudzę. Życie jest piękne, muzyka też. To czekam na sobotę i przytupuję nóżką.
Focha strzeliłam i trwam w nim. Radio zamknięte niczym okno Bromby. Bo jakoś nic nie mogę zrobić, żeby nie gadali w nim o ejsidisi. Dziś (dziś!) w naszym kraju gra Vaya Con Dios, Jan Garbarek, Aga Zaryan – z tych co pamiętam na pewno, bo się przymierzałam. Słyszał kto o tym? Ciągle tylko te acepiorun. Ile można? Ja doceniam wkład itd. itd, ale oni są nudni. Ile lat można grać 6 tych samych riffów? A nawet jeśli, czy to usprawiedliwia zmonopolizowanie pogody muzycznej na dziś? A do tego w Tubie Rona otwarcie się dziś przyznano do samczych instynktów w odniesieniu do oglądania damskich nóg w szpilkach. Co mnie oburzyło. Jako miłośniczkę, zwolenniczkę i propagatorkę nóg w szpilkach. Ale kurcze. Może jestem przewrażliwiona, albo redaktor ma jakieś szowinistyczne odchylenie w tym tygodniu. Na szczęście mam w samochodzie pudło z płytami. Dzięki niemu zachowałam równowagę mimo ataku AC/DC (nie mylić z Prąd stały/prąd zmienny).
Bo ja na przykład, gdybym miała wytypować koncert życzeń, to zamówiłabym sobie Żółte Kurteczki, ale nie znów w Wawie czy P., tylko gdzieś, gdzie wreszcie mogłabym pójść tak po prostu i posłuchać ich live po praz pierwszy. Może być nawet w Stulecia. Zamówiłabym też oczywiście Black Stone Cherry, żeby zobaczyć po raz kolejny, a pierwszy w PL.
Jeszcze z mojej ulubionej płyty Żółtych (hmmm to chyba jedna z pierwszych nabytych przeze mnie CD, bodajże w okolicach własnej osiemnastki, bez podtekstów w stylu radia):
Wracam do timingu.
Dziś mówili o Garbarku, a o Adze - to z Drobkiem najlepiej, ma jej autograf:)
OdpowiedzUsuńNo widzisz... O ich koncertach to słyszeli Ci, co mają nastawiona na nich uszy. A AC/DC było jakby obowiązkowe. I nawet teraz leci Highway w radio. Ych.
OdpowiedzUsuń