Tytuł dla odmiany nie z racji Marizy, której propagatorką się stałam najzupełniej chcący, tylko z racji spędzania godzin wczesnoporannych niedzielnych z takimi rytmami:
Oczywiście to nie ja na tym filmie w tytule, tylko Ania, od której się uczyłam warsztatowo. Przy okazji dowiedziałam się, że na tribal znaczny wpływ miało flamenco i figury typu drzewo (tak, Blondie, jak topola) i królowa. I Misiu, wracając do naszej wczorajszej – a raczej dzisiejszej - nocnej filozoficznokoncertowotanecznej rozmowy, okazało się, że nawet improwizować potrafię, ba, liderować trzem innym tancerkom. Łał. „Jesteś wielka”. Poćwicz tę frazę, a potem do mnie zadzwoń i mi to powiedz.
I w związku ze związkiem z flamenco wychodzi na to, że moja dusza
cały czas błądzi po Półwyspie Iberyjskim, i bolące od treningu drzewa z taksim ramiona zaczynają ją doganiać (nie, nie mam jeszcze dodatkowych 4 stawów jak Yang-Li Ping, ale jest dobrze!) Jest ładnie! Moje ręce tańczą dokładnie tak, jak chcę.
I mimo całej mojej siły woli nie mogę zmusić umysłu do oderwania się od duszy i do uczepienia się timingu.
I mimo całej mojej siły woli nie mogę zmusić umysłu do oderwania się od duszy i do uczepienia się timingu.
Wszystkim chorym oraz rodzicom chorych dzieci polecam muzykoterapię: