poniedziałek, 8 marca 2010

Femina

Królewna said:
Bakterie to są takie szkodniki, co mają dziesięć rąk i żyją w środku w ciele. I są niebieskie.

Latorośl. Dostał niewielki banknocik, na okoliczność ewentualnej kary w bibliotece. Wrócił bez kary, ale za to z kiermaszu taniej książki. Bo tobie mamo jest smutno że nie masz faceta, nie? To ja ci życzę żebyś była szczęśliwa. Dostałam książkę „Kasia i Tomek, para doskonała”. W kształcie serca.
…..
Kocham moje dzieci. 

*** 
Dzisiejszy tytuł trochę w temacie daty, trochę w sprawie parytetu prania i prasowania, a trochę bo tak, i w nawiązaniu do ogółu (szkoda że pod pierwszym linkiem jest tak krótko… bo poruszony temat jest ważny).

Pozwolę sobie wrzucić kilka uwag (do kontynuowania przy kawie) w sprawie - nazwijmy to umownie - Slumdoga, Muszkieterów i Avatara (jako filmu z gatunku ekonachalnych i efekciarskich). Dołożę starań wszelkich, żeby miało to ręce i nogi, i nie zajęło 500 stron.  

Bo ja jestem białą kobietą, żyjącą na zachodniej i północnej półkuli, na kontynencie roszczącym sobie prawo do bycia kolebką. Jako taka czuję związek wielki z klasyczną greką, szanuję łacinę i jestem chrześcijanką. Korzystam z uniwersalnych praw człowieka (ha! fem mówią, że nie korzystam…) i opływam w dostatki (mam buty, nie chodzę głodna, ba, nie muszę chodzić, bo mogę jeździć; nie mieszkam na ulicy itd.). A propos mojego ulubionego katalogu moich ulubionych praw, enrahah, dziś usłyszałam, że 80% badanych w jakimś badaniu uznało, że dostęp do Internetu jest prawem człowieka. Mogę nie skomentować?

Wydaje mi się, że biali mają problem z tożsamością na płaszczyźnie kulturowej, religijnej, duchowej, ekonomicznej, i, że tak powiem, w ogóle.
I objawia się to różnymi postawami, skrajnymi, na przykład:

A. „jedynie słusznyzm” Kompleks białej wyższości i słuszności, objawiający się poprzez próby paternalistycznego narzucania uniwersalnych (?) idei. Chyba już o tym kiedyś coś się  wywnętrzałam. Bo właśnie że przecież kolebka, centrum, klasyka, jedynie słuszne wartości. Bo wielcy filozofowie, naukowcy, odkrywcy (że korzystali ze zdobyczy Azjatów i Afrykańczyków Północnych, ciii. Że Majowie, nomen omen, sobie radzili bez koła, ciiii). Bo osiągnięcia ekonomiczne, bo jedynie słuszna droga do szczęścia.
Postawa A. objawia się europocentryzmem, historycznie i współcześnie. Oczywiście do tego europocentryzmu doszyły się USA, i mamy zachodniopółnocnocentryzm. Wartości kultury, religii, idee tej części świata roszczą sobie prawa do bycia wzorcowymi, co daje niby powód do narzucania. Że użyję porównania, które do Misia Małego powinno przemówić. Karen B. się przeprowadzając do Kenii robiła wszystko, żeby skopiować tam Danię. Ukłonem w stronę lokalnych uwarunkowań był chyba tylko kolor ubrań. Pamiętacie scenę, jak Karen daje kucharzowi białe rękawiczki i ustrojstwo do piany? Że niby piana ubita bez rękawiczek i widelcem, czyli po murzyńsku (kikujsku? czy może powinnam napisać afroafrykańsku?) będzie (cytat z Alice in Wonderland) bardziej mniej? Nie żebym chciała prać na tarze, postęp techniczny jest kuuul (ha! odwołuję chęć zbycia słuchawki niebieski ząbek! To jednak Wiśnia była niekompatybilna, ale już jest, koniec dygresji), ale jest różnica między postępem z wyboru a z narzutu, nie? Nie będę się tu odwoływać do Waszej pamięci filmu Misja, do kwestii praw kobiet (enrahah) w krajach arabskich (że one biedne zakwefione nie wiedzą że im się dzieje krzywda… ale Hamerykanie to wiedzą), do obrzezania Afrykanek, do traktowania Aborygenów i Indian, do wprowadzania ogniem i patriotem (kiedyś scudem) jedynie słusznego oświeconego ustroju wolnych wyborów itd. itd.
Biali, jako niby lepsi, niby mają prawo swoje widzimisię narzucić. 
Ale, nie daj Boże/Bogini, niech na coś w ten deseń wpadną muzułmanie. Oni to terroryści. My niesiemy wolność. I równość. I braterstwo. I edukację. Z kagańcem.  
Wiecie, o co kaman?      

B. „jestem biały, sorrrryyyy”. To taka postawa jak w „Avatarze”. I jak Dalajlama case. Że biali byli kolonizatorami, że wojny burskie, że inkulturacja, że lasy amazońskie. Że przepraszamy. W sumie racja, kolonializm spowodował mnóstwo cierpień i problemów, z których świat wyjść nie może. Ale żeby się kajać w kółko i na zapas? Że biali (i w ogóle ludzie – "Avatar") to ci źli? Biali (mężczyźni oczywiście, a jak kobiety, to brzydkie) niszczą lasy, idą po trupach, strzelają i mordują?  Zauważyliście, że nie ma już złych, okrutnych Indian w westernach? (Ok., nie oglądam westernów. Ale jak ostatnio jakiś widziałam, był dziwny). Że dobry glina to Murzyn (afrohamerykanin znaczy), gej najlepiej i ojciec samotny? Że białe, zachodnie, europejskie jest passe? Że duchowe i głębokie jest ze Wschodu? A przynajmniej z za górami, za lasami, Syberia? Nawet jeśli to bzdura na resorach? Jeśli coś jest chińskie, tybetańskie, indiańskie, hawajskie to choćby to był zabobon z którego przedszkolak by się uśmiał, to urasta do prawdy objawionej, wiedzy tajemnej, godnej szacunku i czerwonych dywanów? (nie mam nic przeciw walce Tybetu o wolność, ale Dalajlama mnie działa na nerwy). Że całe zło przez patriarchalne chrześcijaństwo, które robi ludziom krzywdę, bo Bóg nie jest kobietą? A w PL zwłaszcza przez katolicyzm? Bo w PL protestanci bywają, w prasie kolorowej, kuuul, robią fajne rzeczy, prowadzą świetlice, odwyki, śpiewają, grają, działają społecznie. Katole nie. Katole uciskają. I dyskryminują. I każą rodzić bez umiaru. I powodują zwichnięcie osobowości, i potem zabobon tybetański w sukurs musi pospieszyć. Wrr.    
Ten kompleks białych, zachodniopółnocnych, wykorzystują np. Żydzi. Bo Zachód im zrobił ała, holokaust, to teraz im się wiecznie przeprosiny należą, pomoc i użalanie się nad nimi, chuchanie dmuchanie i uważanie na każde słowo (ciekawe, czy mnie się czepią?). A Zachód w to brnie, zamiast nogą tupnąć. Ile można przepraszać?

C. jest jeszcze postawa Innych. Czarnych, którzy za cenę zdrowia i życia chcą być biali. Mieszkańców byłych kolonii, którzy nie wiedzą kim są, skąd idą. Ale wiedzą, dokąd. Chcą być bielsi. Zapominają o Gilgameszu i Sotuknangu, z Asaratry i Nimueh się śmieją, nie pielęgnują własnego języka, mówią w cudzym, i to nie tylko w bollywodzkich filmach widać, że kto mówi po angielsku, jest lepszy. Irlandczycy mają tak samo. Polacy też. I Ślązacy. I Wiśnia.

I stąd mój smutek, że w Slumdogu bohatera ratuje europejski muszkieter, a nie Candragupta. Że hinduski byłby hermetyczny? Może. A może Zachód by się czegoś dowiedział? A może hermetyczne wcale nie jest złe? Może własne jest lepsze niż cudze? Może są tak samo dobre?!
Jakoś mi ci muszkieterowie przypominają scenę rozbieraną w filmie na inny temat, wstawioną między pozostałe ujęcia, jakby z obawy twórców, że na film bez gołego tyłka nikt nie przyjdzie. Jakby Slumdog bez ukłonu w stronę europejskości nie zasługiwał na bycie w kinach poza Azją. Ale to generalny kompleks Hindusów: biała europejskość.  

Coś jednak jest w nas (w Wiśni też!) takiego, że łatwiej zachwycić się np. folklorem cudzym takim


niż własnym takim


Chyba. Może zły przykład.  


I stąd moje przywołanie Kwame Appiaha. Nawet on, światły filozof, dodał sobie imię białe.
Nie żeby był guru jakimś, ale jego uczciwe szukanie równowagi między globalnym i lokalnym, między własnym i cudzym, między partykularnym i uniwersalnym, budzi mój wielki szacunek.

4 komentarze:

  1. Och, Alu, ale jak tu zparzeczyć, ze rzeczywistość hinduska jest przesiąknięta pragnieniem białej europejskości? Mają udawać, ze lepszego świata nie uosabia dla nich zachodnia zamozność, zachodni styl zycia, ze w to nie wierzą - zeby wyszło kino ambitnie niezalezne... od rzeczywistości? Kto daje Hindusom pracę, jeśli nie call centre i korporacje? Myślisz, ze mają "Zachodowi" za złe, ze tworzy tam miejsca pracy? Ci, których znamy, idą z tym dalej, bo moze innej szansy na dzisiaj jeszcze nie ma.
    "I have it all, the east and the west. The east - the rising of the sun, the eye that blinds; the west - the silence spread over the day". Luźna parafraza głosu w odbywanej przeze mnie ongiś debacie Wschód-Zachód. Wtedy mówiłam, ze
    zachodniość jest be. Dziś - nie gloryfikuję Zachodu, oglądam go i on jest, niezaprzeczalnie. Daje nam skype'a, google'a i nowe procesory.
    Mam wrazenie, że w filmie Jamal i tak do końca jest od zachodniego blichtru wewnętrznie wolny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację. Ja to wiem, nie zaprzeczam. Azjaci, nie tylko Hindusi, są w Zachód zapatrzeni. Marzą o studiach dla dzieci w Europie lub Stanach, mówią po angielsku, grają w polo i krykieta, są czasem bardziej brytyjscy niż Brytyjczycy. Azjatki powiekszają biusty do rozmiarów Zachdnich, farbuja włosy i "prostują" powieki operacjami. Mają dzięki nam turystów, czysta wodę z oczyszczalni, nawozy, szczepionki. I nie maja tego za złe. Ja jednak znam takich, którzy gubią tożsamość. I to boli.
    Muszkieterowie w filmie to woda na młyn dla zachodniego - co w kółko powtarzam - samozwańczego uniwersalizmu, a co za tym idzie, bla bla, mam obsesję, paternalizmu. Chociaż, założę się, że statystyczny biały mniej wie o swoich korzeniach niż statystyczny Arab czy Hindus. Zadufany w sobie Zachód zakłada, że skoro coś jest na zachodniej i północnej półkuli, to jest jedynie słuszne. A ja myślę np., że Kareena Kapoor czy Akshaye Khana są w skali świata bardziej rozpoznawani niż Johnny Depp ;-). Ale dla nas liczą się oskary.
    Wiesz, generalnie chodzi mi o to, że fajnie byłoby, gdyby istniała równowaga i prawdziwy szacunek dla inności, oparty na rzeczywistym poczuciu wartości tego, kim się jest, kim się zostało stworzonym i w jakim miejscu nie tylko geograficznie, postawionym - bez próby "doskoczenia" do zachodnich modeli i bez poczucia winy z powodu, choćby, kolonializacji. Bez niedoceniania i przeceniania kogokolwiek.
    Chyba zaczynam bredzić i się plątać. Dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biali Europejczycy będąna tamtym świecie wstrząśnięci, ze środek kuli ziemskiej nie wypada gdzieś w Paryzu czy Warszawie.
    Idealnie byłaby równowaga, jest jak jest. Ale mamm nadzieję, ze ta tożsamość transakcyjna ("dobra, doskoczę do zachodniego ideału, a w zamian wezmęsobie od Was to, czego mi brakuje - mentalnie i materialnie) jest stanem przejściowym i ze za jakieś pół wieku to Indie będą robić outsorcing - na Filipiny? Do Laosu? A potem moze call centre wróci do Stanów.
    A może ci muszkieterowie naprawdę zafascynowali autorów filmu - jako idea równości i solidarności? Mimo ze ksiązką bije sięw szkole po głowie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wstrząśnięci, nie zmieszani :-D.
    Przecież pępek świata to Niujork, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones